Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział 5

Life is a big surprise.

Jestem sama. Tylko ja, pusta droga oraz dziewczyna leżąca na asfalcie. Boję się do niej podejść. Boję się sprawdzić czy oddycha. Boje się konsekwencji.

Tak dramatycznie wyglądałaby właśnie moja sytuacja gdyby nie jeden komiczny szczegół, a mianowicie ta panikująca blondynka. Nie mogłam przez nią zebrać myśli. Skakała i popiskiwała jak jakiś szczeniak. Nie miałam jednak wtedy na nią czasu. Pochyliłam się nad nieprzytomną osobą sprawdzając puls. Jest. Następnie oddech. Też jest. Zgadywałam, że po prostu  na chwilę straciła świadomość, uderzona moim kamieniem. Błagałam w myślach aby teraz przypadkiem nie nadjechałam policja. Zaczęłam do niej mówić coś w rodzaju "Słyszysz mnie?", " Hej, czy wszystko okej?" , "Dziewczyno, czy .... " ale ciche pochlipywanie blondynki nieco mi przeszkadzało.
- Czy byłabyś tak łaskawa się zamknąć? Pomóż mi lepiej ją ocucić!
- Stacy. Stacy! - odpowiedziała.
- Tak ma ona na imię? - odparłam pokazując palcem na nieruchomą postać.
- Taaak... taa....
- Ok, a więc Stacy czy mnie sły....
- Nieee - blondi złapała się za głowę. - O Boziu, pomyliłam się, to ja jestem Stacy a ona nazywa się Carol. Sorki, to z tego stresu - przygryzła dolną wargę.
Walnęłam się w czoło. *Facepalm* . Jak można pomylić swoje własne imię z imieniem przyjaciółki? ... Może to faktycznie przez ten stres.
- No dobra..... Masz może coś do picia? Nie music być koniecznie woda, może być sok albo cola, byleby było zimne....
- Nie mam.
Zaczęłam więc układać poszkodowaną w pozycji bocznej bezpiecznej, jak nas uczyli na wf'ie. Raz jak raz się przynajmniej na coś przydała ta szkoła. Nagle ta Satcy się odezwała:
- Mam tylko wodę. Bo wiesz, ja takich słodkich raczej nie piję, to niezdrowe, a poza tym...
- Zaraz, masz wodę?! - wytrzeszczyłam oczy.
- .... taaak, ale nie mam soku ani coli jak chciałaś. Po prostu od tego się tyję i ma się pryszcze a ja ostatnio dbam o figurę, wiesz jak trudno...
- To czemu mi tej wody nie dałaś jak cię prosiłam?!
- No bo ty chciałaś sok albo colę....
- ... Albo wodę - dokończyłam. - Coś co jest cieczą i jest zimne. Woda, nie?
- Nie wiem, chyba tak, ale ...
- Po prostu daj mi tą wodę, dobra? - powiedziałam, po czym Stacy otworzyła swoją najlepszej marki torbę z jakimiś piórkami i wyjmując z niej wodę wyrzuciła przy okazji parę innych rzeczy - spostrzegłam tam błyszczyk, krem, chusteczki i.... notes. Ale nie byle jaki. Z 1D na okładce! "Hmm, a więc mamy tu kolejne fanki...." myślałam przykładając wodę do spuchniętego czoła Carol i oglądając jej ranę. Wyglądała niegroźnie. Gdy blondi pozbierała rzeczy to dołączyła do mnie i wzięła wodę, ale zamiast delikatnie ją przykładać lub spryskać przyjaciółkę paroma kroplami ona po prostu wylała ją całą na dziewczynę. Ja gwałtownie wyrwałam jej butelkę, tak że połowa rozlała się na mnie i na nią.
- Och! - usłyszałam jej odgłos oburzenia.
- Co ty robisz?! - zaczęłam na nią wrzeszczeć.
Jednak naszą kłótnię przerwała Carol, która gwałtownie poderwała się na równe nogi, przeszła dwa kroki, po czym usidła łapiąc się za głowę. Obydwie ze Stacy jak na komendę do niej podbiegłyśmy.
- Hej, nic ci nie jest? Jak się czujesz? Boli cię głowa? Chcesz się napić? - zasypywałam ją gradem pytań, podczas gdy ta blondi poryczała się i zaczęła ją przytulać.
- Heeej - oto były pierwsze słowa brunetki. - Trochę mnie głowa boli... och Stacy, już ok, możesz mnie puścić - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Co się stało?
- Kamień, latający kamień ... - zaczęła jej koleżanka wymachując rękami gdzie się da. Wtedy ja nakazałam  jej być cicho i sama zaczęłam się tłumaczyć:
- To moja wina, w przypływie złości wyrzuciłam dwa kamienie przez okno powyższego domku na drzewie i jeden cię trafił, ale bardzo przepraszam! - dopadł mnie taki stres,  iż to zdanie wypowiedziałam niemal na jednym wdechu.
- Aha... W porządku, po prostu następnym razem może lepiej.... ekhem... nie wyrzucaj nic ciężkiego za okno, na ulicę.
- Nie będę, obiecuje! - przyrzekłam podnosząc prawą rękę do góry. - Może poszłabyś ze mną do mojego domu, to ja ci opatrzę ranę? Jestem w tym całkiem niezła. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuje, z chęcią - odparła, a my ze Stacy wzięłyśmy ją pod ramię i razem udałyśmy się w kierunku bramki.
- Tak w ogóle jestem Sanny - przedstawiłam się.
- Miło mi. Ja Carol, a to Stacy - odpowiedziała.
- Wiem, twoja przyjaciółka mi już mówiła. Jeszcze raz cię bardzo cię przepraszam!
Po jakichś 15 minutach w końcu się uporałyśmy z tym wszystkim. Brunetka miała teraz na głowie wielki, miękki plaster. Zaleciłam jej, żeby to prześwietliła i zobowiązałam się pokryć wszystkie koszty, ale Caro rzekła:
- Wszystko w porządku, moja mama jest lekarzem. I nie martw się, powiem, że po prostu przez przypadek ci się wyślizgnął i upadł na mnie. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie.
- Jasne, że nie. Dziękuję Ci. Tak przy okazji zauważyłam, że lubicie One Direction, ten zespół....
- Lubimy?! Kochamy ich! Między innymi dlatego tu jesteśmy, bo podobno gdzieś tu się kręcą.
- Tak, ja nawet wiem gdzie.... - I opowiedziałam im całą moją historię od początku. O wpadce na plaży, o rozmowie z chłopakami, o wielkiej imprezie i jeszcze większym kacu.... Obydwie słuchały z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć. Były coraz to bardzie uradowane, że znam ich tak dobrze, a ja obiecałam, że przy najbliższej okazji wezmę je do 1D. Następnie oznajmiłam im o mojej karze, że nie mogę się ruszać z domu ani z nimi widywać, ale z moją kumpelą Emmą, robimy to potajemnie. Stacy była zafascynowana naszym 'dekektywowaniem' jak to ładnie nazwała, ponieważ jesteśmy niczym nieuchwytni i tajemniczy detektywi z filmów, które kiedyś oglądała. Po chwili wpadłam na pomysł ażeby dziewczyny udały się do domu One Direction, oznajmiły, że są ode mnie i przysłały mi tu Liam'a (opowiedziałam im też o naszym imprezowaniu) oraz może Emmę z powrotem. Bo ja właściwie nie byłam pewna kiedy rodzice wrócą, a żadna z nas nie miała telefonu, więc nie miałyśmy kontaktu. Aż zaparło im dech w piersiach, gdy usłyszały, że mogą ich zobaczyć na żywo. Z miejsca się zgodziły, a ja przekazałam im szczegóły.
- Tutaj macie na kartce ich adres, a hasło jest takie... - nie mogłam nic wymyślić. Potrzebowałam czegoś, za pomocą czego on skojarzy, że są ode mnie.... co tylko Liam zna.... - Powiecie mu tak.... "Liam'ku jak tam imprezka?" a właściwie to możecie mu to wyszeptać do ucha. O tak. - Akurat nic lepszego mi nie przyszło do głowy.
- Ale komu mamy tak powiedzieć?
- Liam'owi.
- Ahha, ok. - Carol zakumała od razu i puściła mi oczko, rozumiejąc moje hasło, lecz Stacy rzekła:
- Czyli temu najstarszemu z marchewkami?
- Niee, to jest Louis. Jak ty w ogóle możesz być ich fanką? - odparłam z oburzeniem.
- Wybacz jej, ona czasami wolno rozumuje. Ale szybko się uczy, zobaczysz! - obroniła ją jej przyjaciółka.
- Spoooko...
- Dobra, to my lecimy, bo już nie mogę się doczekać jak ich zobaczę! Aha i dziękuję za opatrunek.
- Nie ma za co, ja cię przepraszam za ten wypadek. Wpadnijcie tu potem, całe szczęście, że z wami mogę się zadawać.
- Tak, bo póki co nie byłyśmy razem na imprezie! - Zaśmiała się brunetka i obydwie wyszły przez bramkę machając mi. Czułam się jak matka wypuszczająca dzieci do szkoły. Głupie uczucie.

-----------
Teraz będę opisywała wydarzenia z punktu widzenia Carol, jako że Sanny w nich nie będzie uczestniczyła.

{Carol}

Byłam niesamowicie podekscytowana, tym że za chwilę ich zobaczę. I jeszcze w dodatku poznam osobiście! Gadałyśmy ze Stacy całą drogę o tym co najlepiej powiedzieć, jak się zachować aby nie wypaść głupio. Nie wiem za bardzo jak się obchodzić z facetami jako że wychowuje mnie tylko mama. Tata nas zostawił gdy miałam jakieś 5 latek. Właściwie to zaraz po moim urodzeniu rzadko kiedy bywał w domu ale oficjalnie wziął rozwód dopiero później. On mnie po prostu nie chciał. Dobrze się bawił z moją mamą, wykorzystał ją, a potem gdy pojawiła się wpadka (ja) po prostu odszedł. Tak, mężczyźni to frajerzy, którzy za swoje błędy nie muszą ponosić konsekwencji, bo to nie oni potem wychowują dzieci. Ja właściwie nigdy nie miałam chłopaka, po prostu nie ufam tej płci, boje się rozczarowania. Co innego ze Stacy, ona jet ufna,  ona ma całą, szczęśliwą rodzinę. Uwielbia modę i zakupy, to dzięki niej wyglądam jak człowiek a nie jak potwór. Umie dobierać kreacje. Czasami trochę nie myśli, ale jest naprawdę urocza. Ustaliłyśmy, że to ona powie hasło, ponieważ strasznie nalegała (mi zresztą wszystko jedno). Po paru minutach byłyśmy na miejscu. Ich domek był taki.... zwykły. Naprawdę, w życiu bym się nie domyśliła, że to tu zamieszkują moi idole! Ale w sumie to niezły pomysł na kryjówkę. Sprytne. Przed zapukaniem po raz setny sprawdziłyśmy wygląd i powtórzyłyśmy nasze kwestie ale gdy już uderzyłyśmy w drzwi i one się otworzyły... To znaczy on je otworzył.... Louis.... To ja po prostu zapomniałam wszystko co do tej chwili ustaliłyśmy. Chłopak spojrzał na mnie akurat gdy ja spoglądałam na niego i nasze oczy się spotkały. Był taki... dorosły. Męski. Przystojny. T-shirt w paski i krótkie shorty, oczywiście bez butów. Chciałam się przywitać, ale nie zdążyłam bo Stacy wyskoczyła:
- Liam'ku, jak tam ci mija imprezka? - z wielkim uśmiechem na twarzy puszczając do niego oczko. 'Boże' pomyślałam i zakryłam twarz dłońmi. ' Zaś się pomyliła! ' Ale nie było teraz czasu na myślenie, trzeba było ratować sytuację. Widząc minę Lou a za nim śmiejącego się Niall'a i Zayn'a musiałam coś zrobić. Wzięłam się w garść i zaczęłam:
- Ehehehe... Przepraszam, to pomyłka. To miało być do Liam'a.... Stacy, to jest LOUIS! - odparłam patrząc ze złością na przyjaciółkę.
- Zaraz, a to nie Liam... Ej, mylisz mnie już! ... Ojej... - w tej chwili zrozumiała swój błąd.
- Hej, ja jestem Carol, a to Stacy i przychodzimy od Sanny, która ma karę jak wiecie, i ona kazała nam przekazać to właśnie hasło do Liam'a, wtedy on potwierdzi, że naprawdę znamy Sam... I ten... Koleżanka się trochę pomyliła.... Ale ona was bardzo lubi! Tak ja ja! Jesteśmy waszymi fankami. - uśmiechnęłam się i podałam rękę Louis'owi, którą ten z ochotą złapał. Aż mnie zatkało jak poczułam dotyk jego ciepłej dłoni na mojej skórze.... Wtedy pojawił się Liam, zawołany przez Zayn'a i stanął w drzwiach patrząc to na mnie, to na Stacy, która w pewnym momencie rzuciła się na niego z okrzykiem:
- Louis! 
A wszyscy jednocześnie zakrzyknęli:
- TO LIAM! - i zaczęli się śmiać. Stałam tam przerażona zupełnie jak Liam, jednak po chwili obydwoje zaczęliśmy się również uśmiechać. Stacy momentalnie go puściła mówiąc:
- No nie, zdecydujcie się. - i zmarszczyła brwi roniąc parę łez ze wstydu. Ale i tak wyglądała przesłodko, co oprócz mnie zauważył też Zayn. Już chciałam złapać ją za rękę i pocieszyć ale chłopak mnie wyprzedził przytulając moją kumpelę i szepcząc jej do ucha:
- Hej, spokojnie, ja też ich ciągle mylę... - uśmiechnął się i spojrzał w jej oczy. Ona odwzajemniła uśmiech ocierając parę łez, które zaczęły jej spływać.
- Stacy... skarbie, to jest Liam, ten o tu - wskazałam na niego palcem - i chyba masz mu powiedzieć hasło... - Tak, tak, jasne! A więc... Liam'ku jak ci mija imprezka?! - Podziałało piorunem. Liam zesztywniał i spojrzał na nas:
- Skąd.... skąd to znacie?
- Jesteśmy od Sam, spotkałyśmy ją, ale ona ma karę i prosiła, żebyś do niej wpadł pogadać, bo jej koleżanka Emma utknęła gdzieś tu u was i ona nie może przyjść, bo rodzicie się kapną, że jej nie ma w domu, więc się pytała czy byś do niej nie przyszedł, wiesz bo cię dawno nie widziała i ten.... - zaczęłam się zupełnie plątać, otoczona przez 4 przystojnych chłopaków ( 1 gdzieś się miział z Emmą, prawdopodobnie). 
- Pewnie, spoko. Dzięki, że tu przyszłyście - odparł Liam podając nam rękę, a następie biegnąc w kierunku domu Sanny. 
- No jak już jesteście, to może wejdziecie do środka? - zapytał Niall. - Co nie chłopcy?
- Jasne! - odpowiedział Zayn i Louis, jednak ten drugi nieco mniej pewnie. Nagle się przygasił, jakby w ogóle nie miał ochoty z nami przebywać. Weszłyśmy do środka ogarniając wzrokiem ich duży dom, pełen ... no wszystkiego właściwie. Malik porwał gdzieś Stacy, a blondyn powiedział:
- Co się stało z twoją głową? - spojrzał zmartwiony na mój opatrunek. Ach, prawie o nim zapomniałam.
- Eee, to nic takiego, uderzyłam się.
- Ale dalej krwawi, chyba? W każdym bądź razie przydałoby się zmienić opatrunek. Lou, weź Carol do łazienki, tam w górnej szufladce jest apteczka.... Ty się znasz na tym lepiej. Bo wiesz - zwrócił się do mnie - nasz Boo Bear uczył się pierwszej pomocy, był takim lekarzykiem, nawet pomagał w szpitalu. Taki dobry z niego człowiek - mrugnął do mnie.
- Oo, to super, byłoby miło. - odparłam z uśmiechem. 
- Dobra, to idźcie z Louisem do łazienki, a ja przygotuję coś do jedzenia. - powiedział i zniknął w kuchni. Lou się nie odezwał tylko popchnął mnie lekko w kierunku łazienki, a potem sam wszedł pierwszy i zaczął grzebać w jakiejś półce.
- Pokaż - rzekł do mnie sucho, a ja się pochyliłam pokazując mu miejsce uderzenia.Przesiedzieliśmy parę dobrych minut w ciszy.
- Louis? - zaczęłam nieśmiało.
- Tak? - odpowiedział zdejmując opatrunek i przemywając ranę wodą.
- Czemu.... czemu mnie nie lubisz?
- Co? Czemu tak... uważasz? - rzekł odkładając na chwilę robotę.
- Bo jesteś dla mnie taki oschły... Normalnie to sypiesz żartami, jesteś wesoły a teraz nagle stałeś się taki przybity. Czy ja coś zrobiłam źle?... Ja naprawdę nie chcę, żebyś mnie nienawidził, proszę cię, powiedz po prostu co zrobiłam nie tak, bo strasznie się czuję, wiedząc, że ty mnie tu nie chcesz a ja ci się narzucam.... - znowu się rozgadałam, ale ja zawsze tak mam gdy się stresuje. Louis złapał mnie za rękę i powiedział:
- To nie o ciebie chodzi. Ty wszystko robisz świetnie. Ogólni jesteś naprawdę super dziewczyną, a ja cię bardzo lubię, no i.... I wszystkie żarty, które chciałbym ci powiedzieć nagle wydały mi się ... beznadziejne. Ale przepraszam cię. Bo nie chciałem, żebyś czuła, że cię nie lubię. Trochę mnie jeszcze wkurzyła ta uwaga Niall'a o tym,  że byłem jakimś 'lekarzykiem'. - spochmurniał.
- Hej, ja uważam, że to urocze. W sensie, że tacy pomocni chłopcy są bardzo fajni, serio, dziewczyny na takich lecą! - uśmiechnęłam się, na co Lou wybuchnął śmiechem.
- Serio? Ok, więc w takim razie od dzisiaj mogę być uroczym lekarzykiem! - wrócił mu dobry humor. Po opatrzeniu głowy pokazał mi resztę domu i jego pokój. By taaaki duży i co najważniejsze wszędzie pełno okien i światła. Na środku był dywan z kanapą i telewizorem. Nieco dalej na stoliku stała klatka a w niej.... chomik. 
- Nazywa się Smoothie ( ang. cwaniaczek) . Jest bardzo sprytny, potrafi się schować tak że go nie znajdziesz! Albo jak czegoś chce, a ja mu tego nie dam, to robi taki bałagan, wszystko rozsypuje dookoła.
- Ale widzę, że ma tutaj bardzo czysto. Często u niego sprzątasz?
- Taak, wiele razy dziennie. Lubię się nim opiekować, ogólnie lubię się o kogoś troszczyć. 
- Aww, nie dość że pomocny lekarzyk to jeszcze taki dobry tatuś, co? - zaśmiałam się.
Louis rzucił we mnie poduszką, a ja mu oddałam. Po dłuższej zabawie cali rozchichotani usiedliśmy na kanapie, a Smoothie zaczął piszczeć domagając się zabawy, więc chłopak spytał:
- Chcesz go zobaczyć z bliska?
- Chętnie! - odparłam. Nigdy nie miałam żadnego zwierzaka, tylko raz, małego szczurka, ale biegał wszędzie i mama bojąc się, kazała mi go oddać. Louis położył mi zwierzątko na ręce - było takie małe i puchate!

Zaczął mi chodzić po ręce, a następnie wszedł na głowę. Louis ostrożnie go ściągnął, mówiąc:
- Lepiej, żeby ci nie przegryzł mojego świetnego opatrunku! 
Chomik zaczął mnie obwąchiwać, a następnie zwinął się w kulkę i położył na moich kolanach. Chcieliśmy go jednocześnie z Louis'em pogłaskać, więc nasze dłonie się spotkały na jego futerku. Odsunęliśmy się gwałtownie. Niezręczna sytuacja, jak z tych wszystkich romantycznych filmów. Wtedy na szczęście wszedł Niall, mówiąc:
- Och, jaka słodka rodzinka z was jest! Macie tu trochę ciastek - i podał nam miskę z czekoladowymi piernikami i biszkoptami. Jedno z nich było nadgryzione.
- Niall? Kto to zjadł, hę? - Spytał Lou podnosząc wyżej wymienione ciastko, a ja się cichutko zaśmiałam.
- Sorki, ale zgłodniałem po drodze. Dobrze, że mi przypomniałeś, muszę je dokończyć - odparł zabierając tą słodkość z jego ręki. - Znalazłem właśnie Zayn'a i Stacy. A tak właściwie to wiecie, że coś ich już łączy?
- Co? - Spytaliśmy niemal jednocześnie.
- Ten sam lakier do włosów! Ahaha - zaśmiał się blondyn i wypadł z pokoju.
Zaczęliśmy się śmiać z Louis'em jak głupi, ponieważ obydwoje odczuliśmy ogromną ulgę, że nie coś innego. 

Parę minut dobrej zabawy później powiedziałam:
- Idę na chwilę na dół, aby czegoś się napić, okej?
- Spoko, ja tylko schowam naszego małego przyjaciela i już do ciebie idę - odrzekł Louis i zaraz dodał - ale wiesz, uważaj na latające kamienie - i wyszczerzył zęby. Tak, zdążyłam mu już opowiedzieć o tym jak trafił mnie kamyk Sam, a on o tym teraz wspominał przy każdej nadarzającej się sytuacji. 
- Na szczęście mam ciebie, lekarzyku! - odkrzyknęłam schodząc po schodach na dół. Byłam właśnie w połowie drogi do kuchni kiedy przez drzwi frontowe wleciał wściekły Liam i o mało się ze mną nie zderzył.
- Liam... co się...
- Nie ważne, muszę iść - ofuknął mnie tylko, po czym usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Louis zszedł właśnie na dół i oboje spojrzeliśmy na siebie wzruszając ramionami.
- Może by z nim porozmawiać... Chyba się pokłócili z Sam.... - zaczęłam próbując dosięgnąć do jednej z półek ze szklankami.
- On musi sobie takie rzeczy przemyśleć najpierw... - powiedział stając tuż za mną i sięgając również po szklankę, bo ja byłam za niska. Niemalże czułam jego oddech na karku, więc gwałtownie się obróciłam. Louis akurat dosięgnął szklanek i nasze twarze spotkały się centymetry od siebie. Zarumieniłam się i odwróciłam wychodząc z tej pułapki między Louisem a szafką. Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem i zaczął wyjmować z lodówki picie. Ja tymczasem zadzwoniłam do mamy mówiąc jej, że wrócimy ze Stacy koło wieczora, przed zachodem słońca, bo akurat jesteśmy u naszej koleżanki. Wolałam nie mówić, że u 'kolegi', bo mama nie ufa mężczyznom. Nalaliśmy sobie po szklance soku pomarańczowego, porwaliśmy ciastka i klapnęliśmy na kanapie, a Louis włączył jakiś śmieszny film, przez który o mało się nie zakrztusiłam się jedzeniem. Po chwili dołączyła do nas cała reszta, oprócz Liam'a. Poznałam wreszcie Emmę i Harry'ego. To był naprawę udany wieczór, pomijając fakt, że Niall prawie nam wszystko pożarł, ale okazało się że chłopcy są przygotowani na takie sytuacje. Obżarłam się jak jeszcze nigdy. Ale i tak było świetnie! Ciekawiło mnie tylko co tak gryzie Liam'a... O co się pokłócili z Sam? Ona wydawała się taką wesołą i otwartą dziewczyną.... Oby to się źle nie skończyło... 


_________________________________________________________________________________

Louis, mój bohater rozdziału! Kochany żartowniś! <3
Forever young! 


Mam nadzieję, że teraz jest trochę dłuższy niż poprzedni. x)
Wprowadziłam trochę więcej związków, zmieniłam punk widzenia, aby było ciekawiej. Następny rozdział będzie w całości poświęcony Sam, obiecuje. Oraz wyjaśni się zły humor Liam'a. : )

W piątek wieczorem oficjalnie zaczynam ferie, cieszę się jak głupia normalnie. :D 
Postaram się pisać jak najwięcej, bo mam głowę pełną pomysłów!

Piszcie jak wam się podobała piątka, KOMENTUJCIE proszę!<3
Dziękuję również za 500+ wejść, jestem po prostu w siódmym niebie! *.*

Comment, Comment! Chociaż jakiś mały ślad, że tu byliście, BŁAAAGAM<3

Buziaki
Mika <3



"Time is a great healer" ( Czas leczy rany )



poniedziałek, 23 stycznia 2012

Rozdział 4

Everywhere is dangerous.

- To się nazywa s-z-l-a-b-a-n, moja droga. - powiedział tata spokojnym głosem, w przeciwieństwie do mamy, która po wczorajszym zajściu była mocno podenerwowana.
- Moje buty, moje buty, jak mogłaś?! I jeszcze zamknęłaś nam drzwi przed nosem?!
- Mówiłaś, że to będzie spokojna imprezka z paroma przyjaciółmi - rodzice wpatrywali się we mnie uparcie.
- No bo.... tak miało być właściwie. 
- Albo ty kłamiesz albo chłopcy. A ponieważ od paru miesięcy opowiadasz nam, jacy oni są wspaniali i niekłamiący ... Zapewne to ty nas oszukałaś. - odparł tata.
- Hej, po pierwsze nigdy nic nie mówiłam, że są niekłamiący, istnieje w ogóle takie określenie? A pod drugie to po prostu przyszło więcej gości niż przewidywali.
- Czyli kto jest winny? - tata dalej ciągnął przesłuchanie.
- No nikt. A dlaczego wy właściwie tam przyjechaliście?
- Dlaczego?! Dlaczego! Dobrze, że byliśmy tak blisko i cię wyciągnęliśmy z tego całego szaleństwa!! - krzyki mamy można było słyszeć na drugim końcu miasta.
- Twoja przyjaciółka Katy... bardzo miła dziewczyna. Powiedziała, że potrzebujesz jakiejś pomocy. Pokazała nam drogę... a resztę już znasz. - rodzice wyszli do kuchni.
Katy... Zmarszczyłam czoło. Odegram się jak tylko skończy się szlaban. W sumie to już mi jej żal, po tym co wczoraj jej wykrzyczałam na balkonie. Ale ona przegięła. Zepsuła imprezę wszystkim. 'Zemsta będzie słodka' - Emma uwielbiała tak mówić. 
- Zabiję tą **** - taka była mniej więcej jej reakcja, po tym jak jej oznajmiłam przez kogo wczoraj oberwaliśmy.
- Normalnie nie popieram twojego słownictwa, ale tym razem nie istnieje inne określenie na tego potwora. - Raz w życiu przyznałam Emmie rację.
- Tak się nie robi! Ona zepsuła imprezę nie tylko nam ale też wszystkim innym! - wczoraj jak rodzicie nas zgarnęli cała ekipa gapiła się na nas, nie wiedząc co robić. Rodzice byli wtedy jak policja - nie ma na nich mocnych.
- Kodeks imprezowiczów zabrania tego! My wszyscy jesteśmy jedną rodziną, a rodzina tego sobie nie robi! - wściekłość Em nie znała granic. Energiczna z niej dziewczyna.
- Ale wiesz, ja myślę, że oni potem dalej imprezowali, tyle że bez nas. Dwie osoby w tę czy w tamtą to żadna różnica.
- Ale BEZ NAS? Chłopcy na pewno już się nie bawili tak dobrze...
- Skromna jesteś.
- Tak wiem. A poza tym to ty zapewniałaś Liam'owi najlepszą rozrywkę... - puściła mi oczko.
- Co... co to miało znaczyć? - zatkało mnie bo jej wypowiedź zabrzmiała dość dwuznacznie.
- Dobrze wiesz co, chociaż ja nie wiem, co wy tam na górze robiliście... Siedząc sobie sami.... Otoczeni przez gwiazdy... Z miłością w powietrzą... Otoczeni przez ocean namiętności....
- Dobra, skończ. Co z ciebie nagle za poetka się zrobiła? ' Ocean namiętności'? Żartujesz sobie ze mnie?! Po prostu gadaliśmy i piliśmy, ale nie alkohol. 
- Tak, i przy okazji wydarłaś się na ex dziewczynę swojego kochasia....
- Słyszałaś? 
- Akurat staliśmy z Harry'm przy oknie... Otwartym... Wiesz, nie myślałam, że masz taki mocny głos! - poklepała mnie po ramieniu. 
- Ta... A tobie jak minął wieczorek w objęciach małego flirciarza? - starałam się zmienić temat.
- Nie takiego znów małego.... Ogólnie jest duży, a jego stopa spokojnie mogłaby zagrać w filmie o Yeti.
- Po co oglądałaś jego stopę? - To było głupie pytanie, ale wciąż miałam kaca.
- No wiesz, jak się tańczy....
- To się patrzy w oczy. - dokończyłam.
- No tak, ale ja nie jestem tak śmiała jak ty, żeby od razu chłopaka wyciągać na balkon. Ja patrzę w dół jak z nim tańczę. - Tutaj zaśmiałam się, ponieważ to wokół Emmy latali chłopcy, no ale dobrze, niech jej będzie, że jest 'nieśmiała'.
- Och, doprawdy, więc w naszym duecie to ja jestem ta 'śmiała'? 
- Zaiste moja droga! - odparła. Przynajmniej się jej już humor poprawił.
Ta rozmowa trwała jakieś pięć okrążeń wokół domu, ponieważ możemy się przemieszczać tylko w obrębie ogródka. Plus oczywiście nie mamy komórek, aby porozumieć się z chłopakami. Czuję się jak w jakiejś pułapce.
- Dziewczyny, jedziemy na sklepu. - powiedział tata wyglądając zza okna.
- Tak i nie ważcie się ruszać z domu. Będziemy dzwonić co pięć minut i chcemy usłyszeć wasze głosy. Twój - pokazała palcem na mnie - i twój - palec na Emmę.
- Oczywiście, mamusiu. Będziemy siedzieć i grzecznie plewić grządki.
- Nie żartuj sobie ze mnie, po będziesz miała więcej kłopotów - mama była wyraźnie w złym humorze, więc postanowiłam jej nie drażnić. 
Pięć minut po ich odjeździe moja kumpela wyraźnie rozbawiona rzekła:
- No to spadamy do naszym chłopaków.
- Pogięło cię?! Nie będę nosiła tego telefonu stacjonarnego wszędzie za sobą. Zresztą zobacz, jest podłączony do prądu. 
- Okej, to ja wybywam, a ty zostajesz.
- Prawo przyjaciółek na to nie zezwala - skrzywiłam się.
- Ale co z prawem miłości.na.odległość.między.gwiazdą.i.jego.fanką? - musiało jej wiele zająć wymyślenie czegoś tak głupiego.
- Nie ma czegoś takiego. On cię nie kocha, to flirciarz. Bajeruje tak wszystkie.
- Ale jemu to pasuje i mi też.
Zdziwiłam się. Nie chciałabym aby mój chłopak zarywał do każdej napotkanej laski.
- Hej, wyluzuj - powiedziała Em widząc mój grymas. - Zrobimy tak. Najpierw ja pójdę a ty będziesz tu pilnować i w razie czego będziesz udawać mój głos w słuchawce. Przecież potrafisz, nie? - po paru próbach byłam już profesjonalistką. - A potem ja wrócę i się zamienimy. Pogadam przez chwilę z Hazzą i już jestem z powrotem.
- Dobra, ale szybko. - Jak tylko wypowiedziałam te słowa, ona wybiegła sprintem z domu w kierunku villi 1D. Wow, nie wiedziałam, że jest takim sportowcem.
Posiedziałam przez chwilę przy telefonie, ale ponieważ rodzice nie dzwonili, uznałam, że zapomnieli. Wyszłam na ogród się rozejrzeć. Drzwi zostawiłam szeroko otwarte, tak że w razie czego usłyszę telefon. Po tych wszystkich okrążeniach znałam ten ogród jak własną kieszeń. Ciągnął się przez około 10 metrów za domem. Wiedziałam już gdzie królik ma norę, gdzie krety najczęściej kopią, gdzie obce psy przychodzą się wysikać. Obeszłam go jeszcze raz, zerwałam parę ładnych kwiatków i udałam się bardziej w głąb. Trawa tego lata była wyjątkowo soczysta, aż chciało się w niej położyć. Tak też zrobiłam, zamykając oczy i śniąc. Nie wiem czemu ale w tych moich marzeniach pojawił się Liam. Spodobało mi się. Po chwili spojrzałam w górę i ujrzałam tam... domek na drzewie. Mały, ale ładny. W życiu nie miałam takiego czegoś. A ten tu sobie stał, pusty i samotny. Uznałam, że nie można opuścić takiej okazji. Szybko odszukałam wiszącą drabinkę i po upewnieniu się, iż wciąż jest wystarczająco mocna, wdrapałam się na szczyt. W środku był jeden plastikowy stolik i dwa malutkie krzesełka sięgające mi do kolan. Oprócz tego parę pudełek z zastawą do herbatki i dwiema piłkami. Po chwili odnalazłam także ukrytą w głębi lalkę i zapłakałam, ponieważ przypomniało mi się słodkie dzieciństwo. Wieczne nic nie robinie. Naszym jedynym problemem było wybranie właściwej zabawki w sklepie. Spanie, jedzenie, zabawa. I tak w kółko. 'Stare czasy' myślałam ocierając łzę z policzka. Nagle ujrzałam pozostałe lalki.... lecz bez głów. Takie ładne, w kolorowych sukienkach. Miękkie, pluszowe. Z czarnymi bucikami i białymi skarpetkami. Zamurowało mnie. Jak te dzieci mogły... Kiedyś lalki były naszym największym skarbem.... A teraz te bachory w ogóle tego nie szanują. Ogarnęła mnie złość. Na niebie pojawiły się chmury, a mój gniew coraz to bardziej wzrastał.  Na dnie kubła leżały jakieś kamienie. Wyciągnęłam dwa i bez zastanowienia rzuciłam je przez okno patrząc z bólem na same tułowia lalek. Łzy zaczęły mi spływać bo policzkach, a wiatr zaczął wiać susząc mi je. Spojrzałam na okno, czekając na odgłos upadku kamienia, ale usłyszałam coś innego... Inne uderzenie.... Nie o asfaltową drogę jak to powinno być, ale... Zdziwiona otarłam łzy i wyjrzałam przez okno... Przez zamazane oczy zobaczyłam dwie postacie: jedną, leżącą z kamieniem przy głowie, a drugą skaczącą i piszczącą po ciuchu wokół niej... ' O Boże'  myślałam ' trafiłam kogoś kamieniem. Jestem przestępcą! ' . Ogarnęła mnie panika. Przetarłam oczy jeszcze raz ale widok się nie zmienił. Zbiegłam na dół, przeszłam szybko przez płot i stanęłam przy dziewczynach. Jedna leżała, a obok niej mój kamień, a druga , ta wariatka, dalej skakała przerażona. Wydusiła z siebie tylko : "Ratuj, ratuj, ona nic nie mówi! Latający kamień w nią trafił!" i zemdlała. A ja zostałam sama na drodze z dwoma leżącymi dziewczynami obok siebie. Wyglądałam zapewne jak zawodowy morderca.



_________________________________________________________________________________

 Taki jakiś krótki mi się wydaje ten rozdział. Mam nadzieję, że Was chociaż nieco wciągnęłam. Nie było 1D, ale w następnym będzie dużo Liam'a i Louis'a..... :D

Nie martwcie się, nikogo tu nie będę uśmiercała. ;)

Jeszcze tydzień i mam ferie, więc wtedy będzie duuużo rozdziałów! :)

+ dziękuję, za 300 wejść, jesteście niesamowici. Cieszę się teraz jak głupie dziecko! x)

KOMENTUJCIE, proszę! Bez Was ten blog by nie istniał. :') 

Buziaki
Mika <3

od dzisiaj będę dodawała takie angielskie cytaty na końcu każdego rozdziału. ;) Sądzicie, że to dobry pomysł? 

"It never rains but pours" ( Nieszczęścia chodzą parami)





sobota, 21 stycznia 2012

Rozdział 3



Shoes. Flowers. Mother.

- Nie mogę w to uwierzyć. To niemożliwe – od godziny musiałam słuchać Emmy, ja nie wiem skąd one bierze tyle siły aby ciągle gadać! – N I E S A M O W I T E. Liam przytulający ciebie na plaży…
- Przez pomyłkę – dodałam.
- I szepczący ci czułe słówka do ucha ….
- Przez pomyłkę numer dwa…
- Prawie się pocałowaliście!
- Pomy… Zaraz CO? Jaki pocałunek? Ja się tylko obróciłam szybko…
- Jakbyś miała zamiar go właśnie pocałować… - zamieniłyśmy się rolami, teraz to ona wchodziła mi w słowo.
- Serio tak to wyglądało? – odparłam lekko zaskoczona, aczkolwiek z uśmiechem pod nosem.
- Aha. Chłopcy nie mogli uwierzyć, więc ja wkroczyłam do akcji, aby sprawę wyjaśnić i dowiedzieć się kim jest twój uroczy nieznajomy…. No i taki nieznajomy znowu nie był. – puściła mi oczko.
Zaśmiałam się. To popołudnie było chyba jednym z najlepszych w moim życiu. Przez ponad godzinę przygotowywałyśmy masę kreacji, a potem trzeba było zdecydować, którą ubrać. Przecież impreza u One Direction to nie byle co! Emma miała mnóstwo sukienek, jednak przez dużą różnicę w naszej budowie, żadna na mnie nie pasowała. Szukałyśmy i szukałyśmy, aż w końcu zdecydowałyśmy, że należy się udać do pobliskiego centrum handlowego. Uśmiechnęłyśmy się do siebie nawzajem i pobiegłyśmy do mojej mamy. Ona zgodziła się ale pod warunkiem, iż pomożemy jej wybrać buty. Od razu miny nam zrzedły. Kochałam ją całym sercem, świetnie mnie rozumiała, zawsze pomagała, umiała dobrać odpowiednie ubrania…. Ale buty…. To był jej słaby punkt. Nie miała zielonego pojęcia o nich. Odkąd kiedyś ze sklepu przyjechała w nowych dwukolorowych balerinkach (zielone jak wymioty i czerwone jak krew) już nigdy nie puszczamy jej samej na takie wyprawy. Poza tym mama potrafiła wybierać buty parę godzin, a i tak wybrała te najgorsze. No cóż, ale takie jest życie. Coś za coś.
     Wyruszyłyśmy około 16 i zgodnie z umową zakupy miały nam zając godzinę – pół godziny na mamine buty i drugie pół na moją sukienkę. W obuwniczym była masa towaru, ale w końcu w oko wpadły nam jasne, płaskie buty z kwiatami. Były wygodne i niesznurowane – idealne. Następnie udałyśmy się do paru sklepów typu Zara i H&M , gdzie w jednym z nich odnalazłam miłość mojego życia – białą sukienkę na ramiączkach z niemałym dekoltem oraz brązowym paskiem. Em stwierdziła, iż wyglądam bardzo dorośle. Tego właśnie chciałam, bo od Liam’a byłam młodsza o jakieś 1,5 roku, a nie zamierzałam wyglądać przy nim jak dziecko. Akurat minęła godzinka, więc po udanych zakupach wróciłyśmy szczęśliwe do domu. Zaczęły się gorączkowe przygotowania, jako że do imprezy zostało mało czasu! Umyłyśmy się, uczesałyśmy i włożyłyśmy nasze kiecki. Następnie make-up – normalnie się nie maluję aż tak, ale to była ‘wyjątkowa okazja’ jak stwierdziła moja przyjaciółka, która nałożyła mi chyba z tonę tego. Moje oczy były teraz większe, policzki bardziej rumiane, a usta pełniejsze. ‘Na wszelki wypadek weź ze sobą błyszczyk’ mrugnęła do mnie. ‘ Wiesz, jakby coś się miało wydarzyć…’ . Potrząsnęłam głową z oburzeniem, przecież znamy tych chłopaków niecały dzień, a ona już ma jakieś plany?!
 Na imprezę dotarłyśmy z kilkuminutowym opóźnieniem, bo nie mogłam znaleźć torebki ( nie moja wina, że się zgubiła w tej całej mieszaninie ciuchów, leżących na środku naszego pokoju). Drzwi otworzył Louis, a w środku ujrzałyśmy wizję idealnej imprezy – masa ludzi, których nie znałyśmy, wyśmienite jedzenie wszędzie i co najważniejsze – mega extra muza. Szybko odnalazłyśmy innych i wtedy uściskom i żartom nie było końca. Największe jednak wrażenie sprawiał na mnie Liam, który mimo że Katy z nim zerwała (jak to oznajmił nam Lou przy wejściu) sprawiał wrażenie szczęśliwej osoby. Może tylko udawał, a tak naprawdę w środku czuł gorycz i pustkę. Postanowiłam, że jak już przeprowadzę mały rekonesans to z nim pogadam. Niall i Harry pokazali nam cały dom – był ogromny prze duże ‘o’, każdy z chłopaków miał osobny pokój, ale jak wyjawił nam loczek ‘ wolą spać wszyscy razem’. Puściłam to mimo uszu i jedynie się uśmiechnęłam, ale Emma wybuchnęła głośnym, dźwięcznym śmiechem.  Po dłuższej chwili spostrzegłam, iż śmieje się z każdych słów Hazzy. Oho, najwyraźniej ktoś tu nie marnował czasu. Chłopak oczywiście nie był jej dłużny i po chwili zachowywali się jak dobrzy kumple. On nawet wziął ją pod rękę. Niallek został samiutki z tyłu, więc podeszłam do niego gdy już schodziliśmy schodami ,do reszty, na dół.
- Hej, Nialler, co tam u ciebie? – Szturchnęłam go w ramię.
- A spoko, brachu, a u ciebie? – Zaśmiał się i szturchnął mnie mocniej.
- Haha, jakoś leci ziomie. Przekąsimy coś? – Zaproponowałam jedzenie, które naszemu blondynkowi zawsze poprawia humor.
- Zawsze i wszędzie! – Zaczęliśmy zmierzać w kierunku stołów z przekąskami, gdzie stała razem nasza prawie-parka.
- Harry zawsze jest taki szybki? – mruknęłam z ciastkiem w buzi.
- Mhm – Niall jakoś nie silił się na odpowiedź, ale po chwili (gdy już wszystko przeżuł), dodał: - Taak, Harry to największy flirciarz wszech czasów! Wykorzystuje po prostu fakt, że jest najmłodszy i najsłodszy z tym wielkim bananem na twarzy – odparł i zaczął go naśladować, na co ja wybuchnęłam szczerym śmiechem, bo Niall robił to naprawdę doskonale. Dołączyliśmy do reszty i zaczęła się część alkoholowa – Zayn otworzył jakąś butelkę i nalewał każdemu. Louis pogłośnił muzykę, na zewnątrz było ciemno… No i wtedy się zaczęło.
Przyznaję, trochę za dużo wypiłam. Zapewne to było właśnie skutkiem następnych wydarzeń.
Impreza jak impreza – była mega szalona. Wskakiwaliśmy na stoły i tańczyłyśmy a następnie rzucałyśmy się w tłum i ludzie nas łapali. Co tam, że się nie znaliśmy – po pijaku wszyscy są jak jedna, wielka rodzina. Potem Nialler zaczął wyrzucać cukierkami w górę i wszyscy je łapaliśmy. A na końcu Zayn zaczął strzelać korkami.. Jakaś laska pstrykała foty, jacyś ludzie się całowali, inni śmiali do rozpuku z sucharów, które nie miały sensu. Po jakiejś godzinie picia, tańczenia i wrzeszczenia wniebogłosy postanowiłam nieco odpocząć oraz się trochę ogarnąć. A potem pogadać z Liam’em, bo jakoś do tej pory, oprócz wspólnych wrzasków, nie zamieniliśmy ani słowa. Poszłam więc  do łazienki i co tam widzę? Albo raczej kogo spotykam? Emmę i Harry’ego całujących się jak szaleni. Wpierw ogarnęło mnie przerażenie, że moja przyjaciółka może być w ciąży, ale potem sobie przypomniałam, że od całowania się nie zachodzi w ciąże ( po alkoholu mózg trochę wolniej pracuje) . Przerażenie ustąpiło zdziwieniu a następnie zamieniło się w złość. Niekontrolowaną, ogromną złość.’ Co oni sobie wyobrażają’ myślałam ‘znają się parę godzin i już się całują?! W takim razie co będzie za chwilę?! To była czysta nieodpowiedzialność, jak w jakichś filmach porno!’
- Hej wyluzujcie trochę – chciałam krzyknąć ale z mojej krtani wydobyły się tylko ciche pomruki. – Nie chcemy tu mieć niespodziewanej niespodzianki za 9 miesięcy – to zdanie wypowiedziałam już nieco głośniej, tak że obydwoje odwrócili się do mnie. Jednak zamiast coś odpowiedzieć, uśmiechnęli się i wręczyli mi puste butelki, po czym wyszli z łazienki. Stałam tam przez chwilę, a następnie przemyłam sobie twarz zimną wodą. Wtedy wszedł Liam. Jakby na zawołanie w mojej głowie pojawił się pomysł, aby poflirtować z tym chłopakiem. Nie tylko dlatego, że wg mnie był najprzystojniejszy z nich wszystkich, ale też dlatego, iż zdążyłam go już nieco poznać i polubić (Patrz à plaża) . Odwróciłam się i uśmiechnęłam słodko po czym złapałam go za koszulę i przyciągnęłam do siebie. Mój plan polegał na tym aby to ON postarał się uwieść mnie po tym jak JA go oczaruje swoim wdziękiem (którego właściwie nie mam, ale wtedy czułam się taka wyjątkowo potężna).
- Hey, Liam’ku…  - szepnęłam mu do ucha. – Jak ci mija imprezka? – i popatrzyłam w te jego piękne, brązowe oczy.
- No… - trochę go chyba zaskoczyłam swoim zachowaniem. – Póki co trochę nudno, jakiś taki smutny się czuje, a tobie? – z pewnością był bardziej trzeźwy niż ja, bo on unikał alkoholu, co wszyscy doskonale rozumieliśmy, dlatego raczej przy nim nie piliśmy.
- Mi prawie wspaniale! Prawie, bo bez ciebie… Ale teraz możemy się zabawić razem! – odparłam. – Choooodź! – powiedziałam i pociągnęłam go za rękę puszczając jednocześnie jego koszulę i oddalając się od zapachu męskich perfum.
- Okej, lęcę Sami ! – Po raz pierwszy zdrobnił tak moje imię, a ja się z tego cieszyłam jak głupia. Ukradliśmy jedną butelkę ( to nie był alkohol, tylko jakieś picie gazowane z odrobiną tej substancji, bo przecież Liam nie może pić zbyt dużo wiadomo czego, ze względów zdrowotnych), po czym udaliśmy Siudo jego pokoju, na balkon. ( Na szczęście był on dobrze ogrodzony, więc nie było opcji abyśmy spadli, a poza tym było to pierwsze piętro i z balkonu można było spokojnie zeskoczyć).
- To jak tam, teraz lepiej? – siedzieliśmy wpatrzeni w gwiazdy, popijając z butelki.
- Taak – odparł Liam. – Szumi mi w głowie
- Mi też, ale muszę przyznać, że Zayn jest doskonałym DJem.
- Hahaha, to nasz DJ MALIK! – zakrzyknął chłopak. Potem wspominaliśmy ich całą karierę wstecz, przy okazji dowiedziałam się parę nowych rzeczy, ale też niektóre momenty to ja pamiętałam lepiej niż Liam. Wszystko wydawało się nam takie komiczne, że bez przerwy się śmialiśmy, krztusząc się piciem i rozlewając wszystko dookoła. Nagle na dole spostrzegliśmy Katy (ex Liam’a), która stała wpatrzona w nas z niedowierzaniem. Pomachaliśmy jej jak dwójka dzieci i zrzuciliśmy pustą butelkę. Ona rozdziawiła usta, coś tam pokrzyczała i sobie poszła.
- Teraz ja zaklepuję Liama’a! – krzyknęłam do niej. Jemu się to najwyraźniej spodobało, bo zakrzyknął ‘ tak, aha!!’ i zaczęliśmy rapować jak jacyś profesjonalni raperzy. Potem picie gdzieś we mnie utknęło, więc mój przyjaciel musiał mnie mocno poklepać po plecach. Następnie złapał mnie za ramiona i odwrócił twarzą do siebie, aby spojrzeć czy wszystko ze mną dobrze. Oprócz tego, że nie mogłam odróżnić białego od czarnego i zaczęłam myśleć jakby on wyglądał przebrany za łyżkę, to tak, wszystko było w porządku. Zapadła między nami cisza, nasze twarze znajdywały się milimetr od siebie. Wtedy … wtedy wybuchły fajerwerki. To znaczy tylko w mojej wyobraźni, bo Liam mnie pocałował. Chaotycznie, aczkolwiek z uczuciem. Było to takie trochę cmoknięcie, ale też pocałunek. Podobało mi się to i to bardzo. Bo kto by tego nie chciał? Całować usta Liam’a… Złapałam jego twarz w moje dłonie, przesuwając je bardziej w kierunku karku, aż w końcu doszłam do włosów… Były miękkie w dotyku, takie przyjemne. Całe zdarzenie trwało dosyć długo i pewnie moglibyśmy tak w nieskończoność, gdyby nie jakieś auto, które podjechało pod bramę i oślepiło nas światłami. Szybko wstaliśmy i uciekliśmy do salonu, śmiejąc się jak głupi. Na dole dalej w najlepsze trwała impreza. Potańczyliśmy nieco razem, raz przytuleni jak misie, a raz odstawiając jakieś niekontrolowane ruchy. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i naraz w głowie Liam’a i mojej pojawił się jednakowy pomysł : aby jako pierwsi otworzyć drzwi. Zaczęliśmy się więc ścigać. ( Teraz jak o tym pomyślę, to było głupie, bo przecież jacy goście przychodzą w środku imprezy? Mogliśmy najpierw zajrzeć przez okno, kto stoi na zewnątrz.)
Dochodzimy tutaj do punktu kulminacyjnego.
Liam, jako ten zwinniejszy, szybciej dotarł do drzwi i je otworzył, a ja rozpędzona nie potrafiłam zahamować, co poskutkowało przewróceniem się na chłopaka. Gdy oboje, roześmiani, otrzepywaliśmy się i podnosiliśmy aby zobaczyć kto nas odwiedził…. Stało się coś strasznego. Ponieważ zobaczyłam ich twarze. Moich rodziców. Przetarłam oczy i spojrzałam jeszcze raz. Nie, to nie był sen. Ukradkiem ujrzałam zdziwienie na twarzy Liam’a. Sama jednak dostałam nagłego ataku paniki, gdy pomyślałam, co moja rodzina za chwilę zobaczy – masę pustych butelek i tych wszystkich ludzi… Poczułam się strasznie bezradna, zrozpaczona, uczucia we mnie szalały. I zrobiłam najgorszą rzecz jaką mogłam zrobić. Z tego całego stresu po prostu zwymiotowałam mamie na buty. Te nowe, które parę godzin temu same wybrałyśmy, gdy obiecywałam jej, że to będzie mała impreza, taka z paroma przyjaciółmi oraz że będziemy grzeczni… Następnie spojrzałam na jej strasznie wściekłą twarz i zamknęłam jej drzwi przed nosem mdlejąc w objęcia Liam’a.

_________________________________________________________________________________

Wiem, że jest troszeczkę za chaotycznie i pewnie za szybko, obiecuje, iż w następnych rozdziałach postaram się zwolnić! :)

  • Po pierwsze dziękuje wszystkim, którzy mają chęć do czytania tych moich wypocin. <3 Wiedzcie, że czytam każdy wasz komentarz i naprawdę biorę go sobie do serca.
  • Po drugie piszcie mi w komentarzach jaki wątek chcielibyście rozwinąć (np. Emmy i Harry'ego lub może chcielibyście aby więcej się działo z innymi chłopakami? : )  )
  • Po trzecie przepraszam, że tak mało było Louis'a , w następnym rozdziale będzie on jednym z głównych bohaterów. : ]
  • Po czwarte, czy jest już lepiej z tym słownictwem? Ponieważ wiem, że ostatnio bardzo dużo słów powtarzałam, mam nadzieję, że się już poprawiłam. :>
  • Po piąte zapewne moja impreza była dziwna, bo ja się za bardzo na takich rzeczach nie znam. (taki 'no life' ze mnie) i pocałunek też był źle opisany, ale następne będą lepsze, douczę się, zobaczycie! :D
  • I po szóste, rutynowo - błagam KOMENTUJCIE! : ) Wasze opinie są dla mnie niezmiernie ważne! Nie tylko te dobre ale też złe. 

To tyle jeśli chodzi o mnie, wszelkie pytania kierujcie na twittera (https://twitter.com/#!/ItsMika1D ) lub poniżej w komentarzach. Wszystkim życzę udanych ferii i zajebistych imprez w karnawale! :)

Buziaki 
Mika <3





czwartek, 19 stycznia 2012

Happy as fuck.

Łooo, dziękuje wszystkim, którzy tu weszli, UWIELBIAM WAS!
Mam 100+ wejść, ja wiem, że dla niektórych to pewnie mało bo mają milion, ale dla mnie to wiele znaczy. :')

DZIĘKUJE + Zapraszam do komentowania!

Dobranoc!<3

Mika


środa, 18 stycznia 2012

Rozdział 2

Beach, beach, beach.


Pierwszy raz w życiu przeżyłam taki szok. Czekałam na nich od rana i nic, aż tu nagle jeden z nich po prostu mnie obejmuje od tyłu... Odwróciłam się i spojrzałam w te jego głębokie, brązowe oczy. Grzywka delikatnie opadała mu na czoło. Byłam po prostu zszokowana, niezdolna wydusić ani słowa. Zresztą on też. Stał przede mną prawdziwy Liam Payne, jeszcze bardziej przystojny niż w telewizji!
- Katy? - zaczął nieśmiało. Zamurowało mnie. Nie rozumiałam o co za bardzo chodzi. Ale odezwał się do mnie, nie ważne, że nie moim imieniem. Właściwie to może mnie nazywać jak chce byle by tylko coś mówił. Uwielbiam słuchać jego głosu.
- Tak - wydukałam w końcu. Nie wiem, czemu skłamałam, przecież nie nazywam się Katy. Nawet nie wiem o kim on mówił. Bo szybkiej bitwie mojego serca z rozumem, w końcu powiedziałam coś mądrego:
- To znaczy nie. Nie jestem Katy, jestem Sanny. - czekając na jego odpowiedź zaczęłam się pocić ze strachu, co on sobie o mnie pomyśli. Jego oczy zaczęły się stopniowo rozszerzać, a jego mózg najwyraźniej pracował na najwyższych obrotach, myśląc jak mógł się pomylić i zaczepić nie tą dziewczynę co trzeba. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy a moje zdenerwowanie osiągnęło poziom maksymalny.
- O Boże, przepraszam Cię.... Pomyliłem się, myślałem, że jesteś Ka...... że jesteś kimś innym. - powiedział szybko co chwilę łapiąc powietrze i zarumienił się. To było niesamowite, patrzyłam na niego a on się rumienił. Tak ... uroczo.
- Nic nie szkodzi - odparłam starając się brzmieć w miarę normalnie co było trudne, bo moje serce wciąż biło nienaturalnym rytmem.
- Ja jestem L....
- Wiem, Liam z One Direction. Uwielbiam Was - uśmiechnęłam się i słodko przychyliłam głowę w bok, jak to zawsze robiła Emma. Tylko pewnie w moim wykonaniu wyglądało to jakbym nagle dostała skurczu prawopoliczkowego, no ale nie ważne.
- Ooo, to miło! To co się przed chwilą stało... - starał się wytłumaczyć, ale najwyraźniej nie wiedział jak.
- Wszystko ok, możemy o tym zapomnieć, jeśli chcesz.
- O świetnie - uśmiechnął się. - Bo widzisz miałem się tu spotkać z dziewczyną i ty byłaś łudząco do niej podobna.... Mój błąd. - znów ten rumieniec. On chyba chce żebym dostała zawału na miejscu.
- Spoko, to się zdarza, każdy popełnia błędy. Ale jestem pewna, że takie przywitanie jej się spodoba! - starałam się być nieco odważna i powiedzieć coś śmiesznego. Ale wyszedł z tego niezły suchar, bo zamiast rozśmieszyć chłopaka, znów go speszyłam.
- Ha ha - próbował się śmiać z mojego suchego suchara, podziwiam go za to. - Dziękuję, starałem się być romantyczny.
- Ha ha, udało ci się! Tylko pomyliłeś osoby - suchar numer dwa, Boże, robiłam z siebie jakąś idiotkę.
- Dzięki - strasznie niezręcznie się zrobiło. - To jak, podobał ci się nasz ostatni teledysk?
- Jasne, jest świetny! Nie mogę się doczekać następnego!
- To dobrze. A co tutaj porabiasz? Jesteś na wakacjach, zgaduję?
- Tak, a ty?
- Ja też, to znaczy ja z chłopakami. Zgaduję, że gdzieś tu są, bo pewnie mnie śledzili, jak zawsze. Plus oni myślą, że ja nic nie wiem o tym. - I puścił do mnie oczko. Ja jednak analizowałam w głowie jego słowa... A więc są tu wszyscy... Tak strasznie chciałabym ich spotkać, zobaczyć jacy są naprawdę, a nie tylko wieczne oglądanie ich w youtube. Liam czytając mi w myślach, rzekł:
- Mogę ci ich potem przedstawić, jak chcesz. Jestem ci coś winien po tej małej wpadce.
- No co ty, to była bardzo miła wpadka. A poza tym bardzo chętnie ich poznam, tym bardziej, że.... - nie zdążyłam dokończyć bo nagle obok mnie pojawiła się Emma, wrzeszcząc:
- OMG, ty jesteś Liam Payne?! Nie mogę uwierzyć, wy się znacie?! - Spojrzała na mnie i na chłopaka. Nie dając mi wyjaśnić dalej snuła swe przypuszczenia - I jeszcze się przytulacie, czyli jesteście razem! Sam, jak mogłaś to przede mną ukryć?!
- NIE, NIE, my NIE jesteśmy razem! - Czułam, że trzeba jak najszybciej sprostować tą sytuację, zanim to wszystko zajdzie za daleko. Jednak było już nieco za późno bo nagle pojawiła się kolejna dziewczyna, która wrzeszczała jeszcze głośniej niż Emma (nie wierzyłam, że jest to możliwe), i jeszcze zwracała się do Liam'a.
- TY ZDRAJCO, PODŁY ZDRAJCO! Na moich oczach obściskujesz się z INNĄ! Nienawidzę cię! - na serio, nie rozumiem po co krzyczeć tak głośno, skoro Liam stał pół metra od niej, a z tego co wiem nie był jeszcze głuchy. Chociaż zapewne po tym całym dzisiejszym cyrku ogłuchnie.
- To jest właśnie Katy, moja dziewczyna - powiedział Liam.
- Twoja BYŁA dziewczyna. - Poprawiła go Katy. - Koniec z nami, ty oszuście! - Następnie rzuciła mi wściekłe spojrzenie i pobiegła z płaczem wzdłuż plaży.
Gdy zobaczyłam te wielkie zdziwienie a jednocześnie smutek i rozpacz w oczach Liam'a, powiedziałam:
- Leć, jeszcze nie jest za późno. Uratujesz wasz związek. - mówiłam to tak jakbym na serio w to wierzyła, chociaż ta Katy wydawała się straszną zazdrośnicą i nie sądziłam aby bycie z nią na dłuższą metę miało jakiś sens. No, ale to jego decyzja, nie moja.
- Dziękuje, właśnie tak zrobię, ona jest naprawdę świetna i nie chcę jej stracić! Ale ty nie jesteś na mnie zła, prawda? - to miłe, że troszczył się o mnie w sytuacji gdy jego związek właśnie się rozpadał.
- Jasne, że nie. Przepraszam, że przeze mnie Katy się wściekła.
- To nie twoja wina, przejdzie jej, mam nadzieję. - On sam wątpił w swoje słowa. - Dzięki za wszystko i do zobaczenia! - pomachał mi ręką i pobiegł śladami dziewczyny.
Potem przez dobre pół godziny musiałam wyjaśniać Emmie każdy szczegół, ponieważ ona czasami trochę wolno rozumuje, ale w końcu załapała.
- Wow, to niesamowite! - powiedziała, już spokojna. - Historia jak z bajki!
Nagle przydarzyło się coś jeszcze jak za bajki, chociaż to wszystko było teraz bardziej jak sen. W naszą stronę szli właśnie chłopaki z One Direction: Zayn, z przodu, szedł pewnym krokiem, co chwilę poprawiając włosy i robiąc przy tym minę zawodowego modela; następnie Harry - z wielkim bananem na twarzy co chwilę z czegoś się śmiał z Niall'em, który jedną ręką gestykulował tak zamaszyście, że omal nie wybił oka Harry'emu a w drugiej trzymał kanapkę. Na końcu szedł Louis starając się zatrzymać chłopaków poprzez krzyczenie do nich i ciągłe wywracanie oczami. Tak to wyglądało w zwolnionym tempie. Gdy już do nas podeszli Em o mało co się nie zapowietrzyła.
- Siema laski, ja jestem Harry, to jest Niall, Louis i Zayn. Poznałyście już Liam'a, prawda? - i zaczął się śmiać. Jak pięknie on się śmiał.... Po chwili reszta też zaczęła to robić, to znaczy wszyscy oprócz Louis'a. Niall o mało nie zwrócił jedzenia, a Zayn aż musiał się złapać Hazzy aby nie upaść z tego śmiechu. Stałyśmy tam jak jakieś idiotki pośrodku najprzystojniejszych gości na świecie i nie miałyśmy pojęcia co robić. Nawet brawurową Emmę przytkało. W końcu najstarszy z nich podszedł do nas i powiedział:
- Wybaczcie moim dzieciaczkom, są trochę nierozgarnięci. - zmarszczył czoło. - Chodzi o to, że jak już pewnie zauważyłyście, Liam był w związku z niejaką Katy, którą miałyście okazję poznać. I wszyscy chłopcy chcieli aby on z nią zerwał bo ona jest taka.... No dobra, po prostu jest beznadziejna i dziwna!  Ale on nas nie słuchał, więc chłopcy chcieli sami jakoś doprowadzić do rozpadu ich związku, dlatego go śledzili. Chcieli jakoś dzisiaj zaaranżować zdradę Katy, ale ty ich najwyraźniej wyręczyłaś, bo Liam się tak jakby pomylił... - tu nawet Lou nie mógł powstrzymać się od małego uśmiechu pod nosem - Może to nawet lepiej, że ty to załatwiłaś, a nie oni, bo wiesz... w ich wykonaniu to mogłoby być niebezpieczne, i nie wiem czy by ktoś nie ucierpiał.
- Żartujesz chyba?! To dobrze?! To źle, bardzo źle! To wszystko przez mnie! Przecież, przecież.... - byłam skołowana. Z jednej strony czułam się fatalnie, bo chyba nikt nie lubi niszczyć cudzej miłości, ale z drugiej strony pomogłam chłopakom z 1D.... zrobić coś złego, ale jednak im pomogłam.
- Dziękuuujemy ci! - powiedział Harry biorąc mnie pod ramię i cmoknął mnie w policzek. Oczy Em rozszerzyły się niewiarygodnie, były niemal na pół twarzy! Zapewne moje też, może to lepiej, że siebie wtedy nie widziałam.
- Hej, nie martw się - rzekł Niall, który wreszcie skończył z tą kanapką. - Zrobiłaś dobry uczynek, ponieważ Katy prędzej czy później i tak by go zraniła, nie?
- Okej, skoro tak uważasz... Ale ja mu powiedziałam, żeby za nią poleciał i spróbował ją przeprosić...
- CO ZROBIŁAŚ?! - chłopcy zakrzyknęli chórkiem. Jak ten orszak psów od Emmy z Mr. Sraczką na czele.
- Ej no, najpierw tak ładnie ułatwiłaś nam sprawę a teraz ją komplikujesz? - Zayn był rozczarowany moim zachowaniem.
- A wy nie powinniście wspierać kolegi, hę?
- Nie jeśli jego laska to wiedźma! - odpowiedział Harry.
- Okej, najpierw mnie uwielbiacie a teraz nienawidzicie, co za mieszanka uczuć!
- Bo ty pomagasz im się zejść!
- Hej, bo tak postępują normalni ludzie, a nie, że rozbijają związek kolegi i jeszcze się wściekają, iż jakaś dobra osóbka starała się to naprawić.
- Mówiąc 'dobra osóbka' masz na myśli siebie? - spytał Niall.
- Tak, a co? - odparłam.
- Nic, tylko się upewniałem, czy dobrze myślę. - odparł nieśmiało
- Okeeej... - to było troszkę dziwne, ale chyba na tym polega urok tego blondyna, nie? Nieśmiały słodziak!
- Dobra, uspokójmy się. Na razie nie wiemy na czym stoimy, bo nie wiadomo czy Katy przebaczy Liam'owi tę 'pomyłkę' czy nie. - Jak na komendę na słowo 'pomyłka' wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet Louis i Emma.
- Hej, co was tak śmieszy? Ja tu jestem zdruzgotana przez to wszystko! - rzekłam obrażona.
- Przepraszam, ale wiesz jak to śmiesznie wyglądało? Liam podchodzący do jakiejś obcej dziewczyny i ta twoja mina... Żałuj, że siebie nie widziałaś! - Lou dalej się uśmiechał.
- Ale tak na serio powinniśmy z dalszą akcją się wstrzymać i dowiedzieć się co z naszą słodką parką. - to był Zayn.
- Hej, a może byście wpadły do nas na imprezę w takim razie? Dzisiaj, o 18.00, zaproszenie macie od samych One Direction! - powiedział Harry.
- Może być, loczku, to twój jedyny dobry pomysł dzisiaj. - Louis ironicznie zachwalał kolegę. - Dajcie nam swoje numery to napiszemy wam adres i dokładne szczegóły spotkania. - Po czym wymieniliśmy się z Louis'em telefonami.
- Dobra to my lecimy, bo skończyło się jedzenie. - nie trudno zgadnąć czyje to słowa.
- PAAA, do zobaczenia! - wydarli się chłopcy na całą plaże, co mi bardzo się podobało, zwłaszcza, że akurat nadeszli Pan Sraczka i świta, którzy widzieli jak gadam z chłopakami STO RAZY przystojniejszymi niż oni sami. I to w dodatku JA gadam, nie Emma!
- Hej czekajcie, tak przy okazji to jesteśmy SANNY i EMMA! - tym razem to moja przyjaciółka miała głowę na karku i w porę nas przedstawiła chłopakom. Myślę, że po prostu chciała się wreszcie odezwać.
No cóż za 4 godziny byłyśmy umówione na imprezę u One Direction. Ha, to przecież normalka w naszym życiu. Oczywiście wcale nie stałyśmy zamurowane jakieś pół godziny po tym zdarzeniu, na plaży, analizując tą rozmowę ponad sto razy.

_________________________________________________________________________________


Okej, więc szykuje się impra, postaram się ją jakoś ciekawie zorganizować.  :D

Sorki, za wszystkie błędy i bezsensownie wypowiedzi, dopiero zaczynam + jest właśnie północ, więc wybaczcie, proszę. <3

KOMENTUJCIE, BŁAGAM!

  • Jak wam się podoba główna bohaterka?
  • Czy sądzicie, że dobrze opisałam chłopaków, czy może charakter któregoś z nich się wam nie podoba?
Mile widziane wszelkie UWAGI! :)

Buziaki,
Mika <3

wtorek, 17 stycznia 2012

Rozdział 1

No. 1, jedziemy z tym koksem. 


Siedziałam na tej głupiej plaży i grzebałam w tym głupim piasku ubrana w najgłupszy strój kąpielowy na świecie. Lato, koniec szkoły, wymarzone wakacje rozpoczęte. Poprawka: wymarzone to one chyba były dla Emmy, mojej najlepszej kumpeli, która w najlepsze zabawiała się z chłopakami. Moim jedynym przyjacielem był ten oto piasek. W sumie, jakby na to popatrzeć z innej strony, miałam teraz przy sobie więcej przyjaciół niż ona. Tych ziarenek piasku było miliony. "Ha, moi chłopcy" - pomyślałam. Po chwili spostrzegłam, że Emma zbliża się do mnie ze swoją zgrają psów, które dosłownie chodzą za nią ciągle i robią wszystko na jej zawołanie.' Zrób to, przynieś tamto! ' Bla, bla, bla. Zakładam, że jakby powiedziała ' Wysikajcie się pod tamtym drzewem! ' to wszyscy zaczęliby się ścigać, kto pierwszy to zrobi. Byłam takim idealnym przeciwieństwem tej królowej. Nie zrozumcie mnie źle, ona była bardzo fajna, naprawdę. Tylko trochę jej czasami odbijało jak przebywała z chłopakami. To poczucie władzy, którego ja nigdy nie zaznałam.
- Dawaj, Sanny, słońce świeci, morze wzywa, a ty grzebiesz w tym piasku! - zawołała uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Taak, no dawaj chodź! - zakrzyknął jej orszak jak na jakimś obozie harcerskim.
Zmrużyłam oczy i odpowiedziałam:
- Tak się składa, że właśnie sobie coś tu buduję. Fort oddzielający mnie od was - z natury byłam szczera, odważna i otwarta. Zapewne to mój wygląd odstraszał ludzi. Normalka.
- Hej - Emma położyła mi rękę na ramieniu a następnie zerknęła na chłopaków. - Możecie nas na chwilę zostawić?
- Jasne! - powiedział wysoki blondyn w szortach w kolorze sraczki. Zapewne ich generał główny. Pan wielkie.sraczkowate.gacie. A stojący obok niego pryszczaty chudzielec rzekł:
- Może ci coś przynieś, Sanny? Jak coś to mów! - uśmiechnął się. Ja też się uśmiechnęłam ale najsztuczniej jak umiałam. To wszystko była jedna wielka sztuka, kierowana przez Em. Oni po prostu chcieli się jej podlizać.
Kiedy odeszli mruknęłam:
- Czyżby pan pryszcz.na.patyku próbował wykopać pana wielkie.sraczkowate.gacie z pozycji dowódcy? Ta historia ciekawie się rozwija...
- Co tam mówisz? - powiedziała moja przyjaciółka. - Hej, Sam*, przepraszam, że cię tak trochę olewam. Ja wiem, to jest złe, już nie będę, obiecuje. Wybaczysz mi? - I wtedy wbiła we mnie te swoje wielkie, brązowe oczy, piękne jak cała reszta jej ciała. Jakby ją bogowie wymodelowali z najlepszej gliny a na mnie zostawili te ostatki. Kręcone włosy opadały delikatnie na szczupłe ramiona, pod którymi znajdowała się chuda talia i patyki zamiast nóg. Tyle.
- Tak, tak, jasne, że ci wybaczę. Tylko to trochę męczące, że tak wszyscy się za tobą uganiają.
- Ależ oni nawet nie są ładni! I ja ich nie chcę, serio, możesz sobie ich wziąć.
- Nie dzięki, te owłosione mały mnie z lekka przerażają. - I zaczęłyśmy się śmiać, obgadując ich wszystkich po kolei. A ci siedzieli tylko w barze, parę metrów od nas i uśmiechali się przyjaźnie czekając aż królowa ich wezwie. Mnie interesowali tylko jedni chłopcy. A właściwie była ich piątka. One Direction.

----------------

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła ale mi to w sumie nie przeszkadzało odkąd odkryłam, że szanowni 1D są NA TEJ SAMEJ PLAŻY CO MY. Boże, ja nawet w to nie wierzę, ale tak napisał Harry na twitterze, a ponieważ chłopcy to potwierdzili, uznaję, że nie był on wtedy pijany i nie wymyślił tego. Tak więc od 8 rano siedzę na tej plaży wypatrując ich, udając, że interesują mnie rozmowy królowej z jej plebsem.
Wszyscy mieli dzisiaj inne szorty oprócz Pana Sraczki  (skracam nazwę, tamta za długa), który najwyraźniej lubi te swoje ohydne w kolorze gacie. A Emma najwyraźniej nie ma nic przeciwko temu, bo coraz częściej z nimi gada. Taak, oto cała ja: nie mam własnego życia, więc oglądam życie innych. Stałam tam obserwując ich i będąc jednocześnie tyłem do wejście na plażę. Nagle poczułam na swoim brzuchu czyjeś ciepłe dłonie i usłyszałam głos szepczący mi do ucha:
- Witaj kochanie, już jestem...
Odwróciłam się, cała posrana ale jednocześnie wściekła, że jakiś zboczeniec chce mnie zgwałcić i to jeszcze na publicznej plaży!
- NO CO TO MA ZNA.... - chciałam mu wykrzyczeć prosto w twarz ale ta twarz była mi bardzo znajoma.... aż za znajoma...
- OMG, TO TY! - zatkało mnie. Nawet nie mogłam wymówić jego imienia, tak zajebiście wyglądał w świetle słońca, na plaży bez koszulki.... i jeszcze wiatr mu rozwiewał te jego włosy....
- Z ONE DIRECTION.... - tylko tyle umiałam z siebie wydusić.


_________________________________________________________________________________

* prawdopodobnie Sam to nie jest skrót od Sanny, ale powiedzmy, że tak jest. ;)

Dobra, to moje pierwsze opowiadanie o 1D, więc proszę nie czepiajcie, się, wiem, że jest z lekka nudne, ale akcja rozwinie się w następnym rozdziale, obiecuje ! :)

Tak przy okazji jestem @ItsMika1D na twitterze, wszelkie uwagi kierujcie pod tym adresem lub w komentarzach poniżej. Uwielbiam One Direction jak już pewnie zdążyliście zauważyć, więc postanowiłam napisać opowiadanie o nich i muszę przyznać, że sprawia mi to niesamowitą przyjemność! :)

W komentarzach poniżej możecie ZGADYWAĆ jakiego chłopaka z One Direction spotkała Sam, każdej zwyciężczyni obiecuje dedykację jednego rozdziału + shoutouty na twitterze.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że się Wam podobało! :)
KOMENTUJEMY, KOMENTUJEMY! Bo bez tego nie powstanie ciąg dalszy!

Mika <3