Czy można być jednocześnie szczęśliwym i rozczarowanym? Najwyraźniej tak. Stałam ze złożonymi rękoma, mierząc Liam'a wzrokiem czy aby na pewno wszystko z nim dobrze. Jego prośba bowiem była dość nietypowa.
- Czy możesz powtórzyć? - Powiedziałam, mając nadzieję, że to tylko głupi sen.
- Założyłem się z kolegą, o to, że mógłbym być gejem i .... pocałować chłopaka. Wiesz, o grubą kasę. Tak więc jako, iż jesteś moją przyjaciółką, mogłabyś tego chłopaka.... udawać. Oczywiście dostaniesz swoją cześć pieniędzy i tak dalej....
- Nie chodzi o kasę, Liam. Co ci strzeliło do głowy żeby się o takie głupoty zakładać?!
- Ciiii, mów ciszej Victoria. Nikt o tym nie wie i niech tak zostanie.
- Liam! To jest głupie, nie rozumiesz? Po co o takie coś się zakładać, nie jesteś gejem i...
- Kasa. - Pstryknął mi palcami przed nosem.
- Głupota. Zresztą poproś Danielle. Całujecie się na okrągło. - Naburmuszyłam się.
- Ale on, mój kolega zna Danielle. Rozpozna ją.
- Liam, ale ja... Ja nie mogę. - Poczułam wielką gulę w gardle. Jeden jedyny raz miałam okazję aby pocałować chłopaka moich marzeń, lecz ja rezygnuję. Zresztą sądzę, że większość zrobiłaby podobnie. Mam udawać jego chłopaka?! Mam się bawić z nim w udawanie homoseksualistów! To jest ... jakby naśmiewanie się z tych ludzi, z ludzi innej orientacji, którzy przecież tak samo jak my zasługują na równe prawa.
- To by był taki niewinny żarcik, zabawa....- Złapał mnie za rękę, a moje ciało automatycznie przeszły ciarki.
- Nie...
- Wczoraj na imprezie pokazałaś mi swoją szaloną stronę, nie chowaj jej teraz Vic. - Uśmiechnął się cwaniacko. - Proszę. Zrób to dla przyjaciela.
- Nie.... Nie wiem, Liam.
- Victoria no, proszę cię tylko o jedną małą przysługę. Jesteś mi to winna, gdyby nie ja wczoraj byś nie doszła nawet do domu. - Spochmurniał.
- Co jeśli odmówię?
- Nic. Nie pomożesz swojemu przyjacielowi i tyle. Zachowasz się chamsko, ale to twoja sprawa.
- To co, nie będziemy już przyjaciółmi bo odmówię pomocy ci w tym cholernie głupim zakładzie?
- Może.
Nie takiego zachowania spodziewałam się po Liam'ie. Był zawsze dla mnie wzorem idealnego chłopaka, który wybaczy, przytuli, zrozumie. A teraz... On mnie szantażuje. Albo mu pomogę albo koniec naszej przyjaźni, która trwa dopiero niecałą dobę.
- To jak?- Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie wiem, Liam. Nie spodziewałam się tego po tobie. - Wyrwałam rękę z jego ciepłego uścisku i usiadłam na plaży, kładąc obok deskę. Odechciało mi się surfować, mimo tej pięknej pogody.
- Vic. - Usiadł obok i delikatnie mnie objął. - Proszę. - Szepnął mi do ucha, przy okazji muskając je swoimi ustami.
- Zrozum, nie mogę ranić Danielle....
- Nie ranisz jej! Przecież nikt się o tym nie dowie. Pomożesz mi, no proszę....
- Nie wiem, Liam. To jak zdrada. Nie mogę całować chłopaka najlepszej przyjaciółki za jej plecami...
- A nie chcesz tego? - Uśmiechnął się. Już chciałam gwałtownie zaprotestować ale on powiedział: - Żartuję no.
- Muszę iść. Źle się czuję. Napiszę ci smsa co o tym sądzę, dobrze?
- Tylko dzisiaj. Poza tym zostań z nami, popływaj...
Nie potrafiłabym pływać spokojnie tuż obok niego... Obok jego umięśnionego, rozpalonego od słońca ciała, które teraz obejmowało mnie.... Wstałam i wzięłam deskę.
- Muszę spadać. Do zobaczenia.
Liam także wstał i przybliżył się do mnie na odległość kilku milimetrów. Dotknął ręką mojego podbródka i powoli przybliżał swoją twarz do mojej. Oczarowana jego głębokimi oczami dopiero w ostatniej chwili odwróciłam głowę, tak, że jego buziak wylądował na moim policzku. Nie mogąc dłużej na niego patrzeć, wzięłam nogi za pas i czym prędzej pobiegłam wzdłuż plaży. Nie mogłam wrócić tak po prostu do domu, więc jedynym wyjściem było udanie się do Leny. Może ona coś wymyśli... Pomoże mi jakoś, zaradzi problemowi. W przechowalni zostawiłam deskę, moja półka czekała już, co prawda nieco zakurzona, lecz wciąż ta sama.
- Miło, że wróciłaś. Dawno nie pływałaś. - Zagadnął do mnie Greg, właściciel .
- Ach, tak, wiem. Przepraszam.
- Czemu deska jest sucha? - Mówił biorąc ode mnie sprzęt. - Nie używałaś jej? Zobacz jakie fale!
- Nie... Jakoś źle się czuję. Ale przyjdę jutro, obiecuję.
Uśmiechnęłam się, po czym przerzuciłam torbę przez ramię i ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia z plaży. Gorący piasek nagle zamienił się w suche drewno w postaci podestu, aż w końcu wyszłam na ulicę, od której aż czuć było ciepło. Szłam mijając tysiące roześmianych ludzi, aż w końcu napotkałam dom Leny.
Zapukałam i poczekałam parę sekund, aż w końcu w drzwiach ukazała się sylwetka.... babci mojej przyjaciółki.
- Ach Victoria, skarbie co cię tu sprowadza? - Spytała.
- Ja do Leny... - Przestąpiłam próg lecz zostałam zatrzymana przez staruszkę.
- Ma karę. Nie może wychodzić... Wiesz, wczoraj trochę przesadziłyście z imprezą.
- Ale... Ale chociaż na chwilkę, ja do niej mam sprawę...
- Nie, nie. Mama jest dzisiaj w złym humorze, martwiła się całą noc o naszą małą Lenę... Przyjdź jutro . Do widzenia. - Pożegnanie było o wiele chłodniejsze niż przywitanie.
Zdziwiona odeszłam parę kroków i usiadłam na krawężniku za rogiem. Wykręciłam szybko numer mojej przyjaciółki ale odpowiedziała mi poczta głosowa. Najwyraźniej telefon też jej skonfiskowali. Załamana własną samotnością schowałam głowę w kolanach. Po chwili namysłu zdecydowałam, iż pozostała mi teraz tylko jedna osoba... Danielle. Tylko ona będzie umiała mi dobrze poradzić. Jednak nie mogę jej powiedzieć wprost o co chodzi. Cóż, nie mam nikogo innego, głupio mówić Louis'owi o takich rzeczach, a Lenny ma karę...
Wsiadłam w najbliższy autobus, który zajechał prawie pod dom Peazer. Wyszłam, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Jako że pogoda była piękna, Danielle siedziała w ogródku opalając się i przeglądając najnowsze magazyny. Jej wciąż skręcona kostka spoczywała spokojnie na leżaku.
- Heej Dan. - Ucałowałam ją zaraz po wejściu przez furtkę.
- Och Vic! Myślałam, że siedzisz na plaży. - Uśmiechnęła się. - Opowiadaj, jak było na imprezie!
Po pół godzinie historyjek, śmiechów i zażaleń wreszcie przeszłam do sedna.
- Wiesz, mam jednego przyjaciela... Który tak jakby mnie o coś poprosił. Lecz jest to dość niemiła i nie wygodna propozycja dla mnie.... I nie wiem co zrobić.
- Czy on chce cię skrzywdzić?
- Niee, on chce się po prostu zabawić.
- No cóż, skoro to jest twój przyjaciel, to zakładam, iż sobie ufacie....
- Sugerujesz, że powinnam mu pomóc?
- Ja bym tak zrobiła, ale decyzja należy do ciebie.
Przełknęłam ślinę. Już, już chciałam powiedzieć Danielle całą prawdę, ale poczułam wibracje komórki w mojej kieszeni. Liam. O wilku mowa.
- Eee, poczekaj, mama dzwoni. - Odeszłam na bezpieczną odległość i szepnęłam do telefonu: - Czego chcesz?
- Przemyślałaś wszystko?
- Takkk.
- I?
Zamilkłam na chwilę. Zgodzić się czy nie? Z jednej strony tak bardzo chciałam aby mnie polubił, chciałam mu pomóc, ale skoro ma to być zdradą....
- Victoria? Jesteś tam?
- Dobra. - Wypaliłam w końcu.
- Zgadzasz się?! - Wykrzyknął z entuzjazmem.
- Yhm. Chyba tak .
- To wspaniale! Vic, uwielbiam cię! Jutro o 16 jest ognisko, więc wpadnę po ciebie około 15.15 i pomogę ci się ucharakteryzować. Na razie! - Rozłączył się zostawiając mnie i moje zmartwienia same.
- Danielle, uhm.... Musze lecieć, mama wzywa. - Skłamałam, gdyż nie mogłam dłużej z nią siedzieć i kłamać jej prosto w twarz. W moim wnętrzu zło wygrało walkę z dobrem, mimo iż sama tego nie chciałam. To było za wiele. W mojej głowie tysiąc myśli na raz biło się ze sobą, a ja starałam się w tym całym bałaganie znaleźć właściwy autobus do domu. Na zegarku dochodziła godzina 3 po południu, także mama z pewnością szykuje jakiś obiadek. Nie myliłam się. Już od progu dało się poczuć zapach kurczaka, a na stole ujrzałam przygotowaną sałatkę warzywną. Po szybkich powitaniach opowiedziałam mamie o "świetnej zabawie" na plaży oraz wizycie u Dan, oczywiście słowem nie wspomniałam o sprawie z Liam'em.
Po smacznym obiedzie udałam się do nauki i tak spędziłam resztę dnia. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi byłam tak padnięta, że po prostu padłam wyczerpana na łóżko.
(Następny dzień)
Już od 5 rano nie mogłam spać, myślałam o całym niedzielnym dniu, który właśnie się zaczynał. O tym, że nie mam żadnego kontaktu z Leną, o kłamstwie, które wcisnęłam Danielle i wreszcie o wyprawie jaka czeka mnie z Liam'em... Wszystko to razem wzięte spowodowało, iż z bezradności zaczęłam płakać, a zmęczona płaczem szybko ponownie usnęłam. Tym razem wstałam o normalnej porze, tj o godzinie 9. Po śniadaniu przejechałam się rowerem do sklepu po parę warzyw i owoców, gdyż mamie nagle zachciało się zdrowo odżywiać. Udało mi się przez to trochę odświeżyć i oprzytomnieć. Kolejne południe spędziłam zajętą nauką. Sprawdzian z chemii w najbliższy wtorek prześladował mnie już od dawna. Około 15 do domu zadzwonił dzwonek. Wyjrzałam przez frontowe okno i ujrzałam bordowego Forda Fiestę przed bramą. Liam.
- Wcześnie jesteś. - Mruknęłam na powitanie otwierając mu drzwi.
- Tak, ponieważ muszę z tobą parę rzeczy obgadać. Po pierwsze... - Zaczął.
- Hej, może nie tutaj, chodźmy do mojego pokoju. - Zaproponowałam chcąc uniknąć konfliktu z mamą. Jednak ta jak zawsze pojawiła się w najmniej odpowiednim momencie.
- Ooo, witam. Kim jesteś? - Spytała się podając rękę w kierunku chłopaka.
- Liam Payne, miło mi panią poznać. - Zachowywał się niezwykle grzecznie, wiadomo, on wie jak należy rozmawiać z kobietami.
- Jedziecie na ognisko, tak?
- Tak. Ale niech się pani nie martwi, odwiozę Victorię do domu całą i bezpieczną.
- Och, mam nadzieję. Chcecie coś do picia?
- Nie trzeba, mamo. - Odpowiedziałam za nas dwojga i pociągnęłam Liam'a na górę.
Podczas drogi przez kręte schody do mojego pokoju, chłopak cały czas przyglądał mi się z uśmiechem.
- O co chodzi? - Spytałam rozbawiona gdy już wstąpiliśmy do mojego królestwa. - Jestem gdzieś brudna czy jak?
- Wszystko w porządku. Po prostu wyobraziłem sobie ciebie w męskich ciuchach, które ci przyniosłem i stwierdziłem, iż będziesz wyglądasz bardzo przystojnie. - Puścił mi oczko a moje nogi odruchowo zrobiły się jak z waty. Usiadł na łóżku i zaczął wyciągać ze swojej torby moją dzisiejszą garderobę. Czarne rurki, biały luźny t- shirt z wcięciem przy klatce piersiowej i gustowna ciemna marynarka.
- Trochę gejowata ta koszulka. - Stwierdziłam.
- O to chodzi. - Wyszczerzył się. Nagle komórka Liam'a, leżąca do teraz spokojnie na stoliku, zaczęła gwałtownie wibrować.
- Zayn? - Przeczytałam krzywe literki z wyświetlacza.
- Ach, czego on znowu chce. - Naburmuszył się chłopak biorąc urządzenie do ręki. Drugą machnął do mnie, podając mi jednocześnie męskie ubrania. - Masz, idź się przebrać do łazienki a ja pogadam z Zayn'em. Pamiętaj, schowaj cycki.
Zrobiłam co kazał, jednak ze względu na to, że łazienka znajduje się tuż za ścianą mojego pokoju, słyszałam każde słowo z jego rozmowy z Mulatem.
- No siema, Zayn, czego chcesz? Proszę? Tak jedziemy na ognisko, zgodnie z planem. Tłumaczyłem ci już, że wcale jej nie wykorzystuję.... Victoria sama zgodziła się mi pomóc. Przestań dramatyzować Zayn, idź sobie coś pojaraj i zaraz ci się polepszy. Tak nawiasem mówiąc Victoria jest teraz naga w łazience... Chcesz z nią pogadać? - Usłyszałam śmiech chłopaków i zbliżające się kroki.
- Liam, pogięło cię! - Wykrzyknęłam zdenerwowana.
- Haha, widzisz, już jest podniecona. - Teraz ich wspólny śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Ubrana wyszłam szybko z łazienki i rzuciłam Liam'owi wściekłe spojrzenie.
- Ulala, ale seksownie wygląda. - Powiedział chłopak do słuchawki lustrując mnie wzrokiem. - Żałuj , że nie możesz jej widzieć, hahaaha. Co mówisz? Ooo, czyżbyś był zazdrosny? Nie, w ogóle. Bardziej się martwisz o nią niż o swoje papierosy... Co jest dziwne. Dobra, spierdalaj Zayn, będę robił co mi się podoba. Nara. - Rozłączył się i wrzucił telefon do torby. - Gotowa?
- Nie wiem. - Nie miałam jednak czasu na zastanowienie się, gdyż Liam gwałtownie mnie pociągnął na dół, pożegnał się z moją mamą i posadził mnie na przednim siedzeniu jego Forda.
- A więc Cody. - Zwrócił sie do mnie, zapalając silnik. - Zwiąż teraz włosy i schowaj pod tym. - Podał mi czerwono - czarnego full capa (czapka z płaskim daszkiem).
Nie odezwałam się słowem, gdyż coraz mniej podobała mi się ta zabawa. Te całe żarty, w ogóle ten zakład był jakimś nieporozumieniem. Po 10 minutach jazdy Liam pogłaskał mnie czule po kolanie.
- Masz ochotę poćwiczyć pocałunek? - Spytał z chytrym uśmiechem.
- Fuj, nie! Przestań, jesteś ohydny. - Strzepnęłam szybko jego dłoń. - Daleko jeszcze?
- Nie, kochanie. - Odparł po czym przechylił się w moją stronę dotykając swoimi ustami mojego policzka. Odepchnęłam go wściekła przez co o mało nie wylądowaliśmy w rowie.
- Patrz jak jeździsz, do cholery,nie chcę zginąć! - Zaczęłam krzyczeć.
- Już, już uspokój się. Boże, Victoria zamknij się wreszcie!
- Chyba Cody. - Prychnęłam.
- O, nareszcie załapałaś. Partnerze.
- Tymczasowy partnerze.
Resztę drogi przejechaliśmy w kompletnej ciszy. Przerywały nam ją jedynie urywki radia, które bezskutecznie próbowało wydać z siebie jakiś pojedynczy chociażby odgłos przypominający muzykę. Lecz przez brak zasięgu nie udawało mu się to, nawet po tysiącach prób. Przypominał teraz trochę mnie - ja również krzyczałam bezgłośnie o pomoc. Jednak za błędy trzeba płacić. Zauroczona Liam'em zapomniałam kompletnie o moich przyjaciółkach i teraz za karę jadę na te męczarnie. Będę całować chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, która święcie wierzy, że wszystko jest w porządku... Przeszedł mnie dreszcz. Zapragnęłam uciec, wyskoczyć z tego auta, ale wiedziałam, że przy prędkości z jaką jechaliśmy mogłoby to być dość ryzykownym posunięciem. Siedziałam więc dalej na skórzanym siedzeniu, bezradnie wpatrując się w pustą drogę przed nami.
Z daleka ujrzałam parę domków a przy jednym z nich wkrótce zatrzymaliśmy się. Chrząknęłam chcąc poprawić nieco głos na nieco bardziej męski, chociaż według porad Liam'a najlepiej by było gdybym nic a nic nie mówiła. Z rozmachem otworzyłam drzwi i, poprawiając przy wyjściu marynarkę, z równie dużą siłą je zamknęłam. Paru gości się do mnie obróciło. Po chwili podeszła do nas grupka chłopaków, zaczęli przybijać piątki Liam'owi, po czym i ja się do tego dołączyłam. Potem zaczęło się przedstawianie dziewczyn i ciche pogwizdywania gdy któraś z nich była gorąca. Szczerze mówiąc dla mnie wszystkie wyglądały tak samo i były równie obrzydliwymi plastikami, ale cóż, różne bywają gusta.
- Siema Liam. - Podszedł do nas opalony chłopak w niebieskim t-shirtcie z DC.
- Siema stary, poznaj Cody'ego. - Podałam mu rękę.
- Oo, widzę, że naprawdę chcesz wygrać ten zakład.... Czyli będzie buzi buzi?
- Oczywiście. - Rzekł Liam i klepnął mnie w pupę, na co ja aż podskoczyłam.
- Hahah, już się nie mogę doczekać! Znajdę was potem, dzióbeczki! - Mrugnął i wtopił się w tłum.
- Liam! - Odciągnęłam go na bok.
- Co? - Odparł rozbawiony.
- Miałam cię tylko pocałować, a nie urządzać jakieś sceny miłosne! - Szepnęłam.
- Och, na tym polega związek gejów. Na obmacywaniu się! - Znów ten jego śmiech.
- Nie prawda! Liam, nic o nich nie wiesz, śmiejesz się z tych ludzi, zachowujesz jak idiota! Mam ciebie dość. - Tupnęłam nogą i odeszłam w stronę straganów z piciem. Nalałam sobie kubek coli i zaczęłam łapczywie pić.
- Hej... Cody, tak? - Podeszła do mnie szczupła platynowa blondynka i uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak. - Odpowiedziałam niepewnie. - A ty jesteś?
- Alice. Miło mi cię poznać. Pierwszy raz tutaj?
- Tak jakby.
- Chodź, oprowadzę cię. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż przedtem i bez zapytania złapała mnie za rękę ciągnąc na przód. Zapoznawała z każdym napotkanym osobnikiem, aż wreszcie zmęczeni usiedliśmy na ławkach, nieopodal ogniska. Ja zajęłam miejsce z brzegu a ona po prostu usiadła sobie na moich kolanach, mimo iż cała reszta siedzenia była wolna. Wytrzeszczyłam oczy a po moich plecach zaczęła spływać stróżka potu. Napięcie wzrosło gdy dziewczyna zaczęła mnie ciągnąć za koszulę i próbowała zdjąć czapkę. O mało nie wpadłam! Nie mogłam uwierzyć, że... Że ta laska właśnie ze mną flirtowała! O mój Boże! Nie dość, że sama byłam dziewczyną przebraną za chłopaka to jeszcze nawet ona nic o mnie nie wiedziała... Nawet nie spytała czym się interesuję. Niektórzy ludzie są naprawdę płytcy, co bywa przerażające.
- Tu jesteś. - Usłyszałam głos Liam'a, który w tej chwili był jak zbawienie. - Hej ty! - Wskazał palcem na Alice. - To mój partner, idź sobie znajdź własnego. - Dziewczyna aż wstała ze zdziwienia a Payne korzystając z okazji odciągnął mnie na bok i szepnął:
- Ładnie, ładnie, już mnie zdradzasz? I to z dziewczyną? Więc od teraz jesteś lesbijką?
- Nie zaczyna się zdania od więc.
- Zamknij się i chodź się całować.
- Co?! - Wydałam z siebie głuchy okrzyk, zaskoczona niespodziewanym rozkazem. Wiedziałam oczywiście, że ten moment kiedyś nadejdzie, lecz nie spodziewałam się, że tak szybko... Nim się obejrzałam znalazłam się z Liam'em sam na sam za jakimś domkiem, a obok nas równie szybko pojawił się chłopak w niebieskiej koszulce, z którym Liam się założył.
- No to patrzę, gołąbeczki. - Rzekł zadowolony.
- Rozluźnij się. - Szepnął Liam do mojego ucha, podchodząc i łapiąc mnie za nadgarstki. Nagle wszystkiego mi się odechciało, dosłownie. Ale nie było już wyjścia. Stałam tam, oszołomiona i nieprzygotowana do tego co miało nadejść... Ale Payne doskonale wiedział co robić. Na początku lekko mnie pocałował, trzymając wciąż za ręce, by potem pogłębić pocałunek, jeżdżąc swoimi ogromnymi dłońmi po mojej szyi aż wreszcie po rozgrzanych policzkach. W moim brzuchu latało tysiące motyli, a świat nagle przestał istnieć. Stałam tam ja i on, a dookoła była pusta łąka z wiecznie święcącym słońcem i kolorowymi jednorożcami skaczącymi wesoło... Mimo iż całowałam się z nim jako chłopak, jako homoseksualista, wewnątrz czułam co innego. Nie wiedziałam, czy dla niego znaczy to równie dużo ile dla mnie, lecz miałam cichą nadzieję, że tak.
Wtem tę jedną z najlepszych chwil w moich życiu przerwał czyiś wrzask. Roztrzaskał moje bębenki na kawałeczki, obijał się od wszystkiego dookoła, lecz najgorsze było to, że rozbił także moje serce.... Gdyż dobrze wiedziałam do kogo należał.
Danielle.
_________________________________________
Chujowy.
Nic innego nie może określić tego rozdziału. Nie podoba mi się. Jedynie końcówka może jakoś wyszła, ale reszta... To porażka, po prostu.
Cóż, komentarzy ubywa, a ja pomału popadam w depresję pisarką. Jeśli przeczytałeś, proszę, błagam, zostaw jakiś znak. :C
Dziękuje oczywiście wszystkim, którzy komentują i czytają, jesteście niesamowici! Piszcie kogo chcecie więcej, kogo mniej! :) Wszystkie komentarze mile widziane. <3
Tak więc wstawiam ten rozdział tak szybko z okazji moich urodzin. :) Dzisiaj w szkole wszyscy mi wyjedli całą torbę cukierków, ale nie martwcie się, zaoszczędziłam trochę dla Was! :D
Nie męczę Was już moimi głupimi przemowami, powodzenia w zdobywaniu ostatnich ocen i szykujemy się do lata! (OMG, 2 TYGODNIE)
xoxo
Mika
Zapukałam i poczekałam parę sekund, aż w końcu w drzwiach ukazała się sylwetka.... babci mojej przyjaciółki.
- Ach Victoria, skarbie co cię tu sprowadza? - Spytała.
- Ja do Leny... - Przestąpiłam próg lecz zostałam zatrzymana przez staruszkę.
- Ma karę. Nie może wychodzić... Wiesz, wczoraj trochę przesadziłyście z imprezą.
- Ale... Ale chociaż na chwilkę, ja do niej mam sprawę...
- Nie, nie. Mama jest dzisiaj w złym humorze, martwiła się całą noc o naszą małą Lenę... Przyjdź jutro . Do widzenia. - Pożegnanie było o wiele chłodniejsze niż przywitanie.
Zdziwiona odeszłam parę kroków i usiadłam na krawężniku za rogiem. Wykręciłam szybko numer mojej przyjaciółki ale odpowiedziała mi poczta głosowa. Najwyraźniej telefon też jej skonfiskowali. Załamana własną samotnością schowałam głowę w kolanach. Po chwili namysłu zdecydowałam, iż pozostała mi teraz tylko jedna osoba... Danielle. Tylko ona będzie umiała mi dobrze poradzić. Jednak nie mogę jej powiedzieć wprost o co chodzi. Cóż, nie mam nikogo innego, głupio mówić Louis'owi o takich rzeczach, a Lenny ma karę...
Wsiadłam w najbliższy autobus, który zajechał prawie pod dom Peazer. Wyszłam, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Jako że pogoda była piękna, Danielle siedziała w ogródku opalając się i przeglądając najnowsze magazyny. Jej wciąż skręcona kostka spoczywała spokojnie na leżaku.
- Heej Dan. - Ucałowałam ją zaraz po wejściu przez furtkę.
- Och Vic! Myślałam, że siedzisz na plaży. - Uśmiechnęła się. - Opowiadaj, jak było na imprezie!
Po pół godzinie historyjek, śmiechów i zażaleń wreszcie przeszłam do sedna.
- Wiesz, mam jednego przyjaciela... Który tak jakby mnie o coś poprosił. Lecz jest to dość niemiła i nie wygodna propozycja dla mnie.... I nie wiem co zrobić.
- Czy on chce cię skrzywdzić?
- Niee, on chce się po prostu zabawić.
- No cóż, skoro to jest twój przyjaciel, to zakładam, iż sobie ufacie....
- Sugerujesz, że powinnam mu pomóc?
- Ja bym tak zrobiła, ale decyzja należy do ciebie.
Przełknęłam ślinę. Już, już chciałam powiedzieć Danielle całą prawdę, ale poczułam wibracje komórki w mojej kieszeni. Liam. O wilku mowa.
- Eee, poczekaj, mama dzwoni. - Odeszłam na bezpieczną odległość i szepnęłam do telefonu: - Czego chcesz?
- Przemyślałaś wszystko?
- Takkk.
- I?
Zamilkłam na chwilę. Zgodzić się czy nie? Z jednej strony tak bardzo chciałam aby mnie polubił, chciałam mu pomóc, ale skoro ma to być zdradą....
- Victoria? Jesteś tam?
- Dobra. - Wypaliłam w końcu.
- Zgadzasz się?! - Wykrzyknął z entuzjazmem.
- Yhm. Chyba tak .
- To wspaniale! Vic, uwielbiam cię! Jutro o 16 jest ognisko, więc wpadnę po ciebie około 15.15 i pomogę ci się ucharakteryzować. Na razie! - Rozłączył się zostawiając mnie i moje zmartwienia same.
- Danielle, uhm.... Musze lecieć, mama wzywa. - Skłamałam, gdyż nie mogłam dłużej z nią siedzieć i kłamać jej prosto w twarz. W moim wnętrzu zło wygrało walkę z dobrem, mimo iż sama tego nie chciałam. To było za wiele. W mojej głowie tysiąc myśli na raz biło się ze sobą, a ja starałam się w tym całym bałaganie znaleźć właściwy autobus do domu. Na zegarku dochodziła godzina 3 po południu, także mama z pewnością szykuje jakiś obiadek. Nie myliłam się. Już od progu dało się poczuć zapach kurczaka, a na stole ujrzałam przygotowaną sałatkę warzywną. Po szybkich powitaniach opowiedziałam mamie o "świetnej zabawie" na plaży oraz wizycie u Dan, oczywiście słowem nie wspomniałam o sprawie z Liam'em.
Po smacznym obiedzie udałam się do nauki i tak spędziłam resztę dnia. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi byłam tak padnięta, że po prostu padłam wyczerpana na łóżko.
(Następny dzień)
Już od 5 rano nie mogłam spać, myślałam o całym niedzielnym dniu, który właśnie się zaczynał. O tym, że nie mam żadnego kontaktu z Leną, o kłamstwie, które wcisnęłam Danielle i wreszcie o wyprawie jaka czeka mnie z Liam'em... Wszystko to razem wzięte spowodowało, iż z bezradności zaczęłam płakać, a zmęczona płaczem szybko ponownie usnęłam. Tym razem wstałam o normalnej porze, tj o godzinie 9. Po śniadaniu przejechałam się rowerem do sklepu po parę warzyw i owoców, gdyż mamie nagle zachciało się zdrowo odżywiać. Udało mi się przez to trochę odświeżyć i oprzytomnieć. Kolejne południe spędziłam zajętą nauką. Sprawdzian z chemii w najbliższy wtorek prześladował mnie już od dawna. Około 15 do domu zadzwonił dzwonek. Wyjrzałam przez frontowe okno i ujrzałam bordowego Forda Fiestę przed bramą. Liam.
- Wcześnie jesteś. - Mruknęłam na powitanie otwierając mu drzwi.
- Tak, ponieważ muszę z tobą parę rzeczy obgadać. Po pierwsze... - Zaczął.
- Hej, może nie tutaj, chodźmy do mojego pokoju. - Zaproponowałam chcąc uniknąć konfliktu z mamą. Jednak ta jak zawsze pojawiła się w najmniej odpowiednim momencie.
- Ooo, witam. Kim jesteś? - Spytała się podając rękę w kierunku chłopaka.
- Liam Payne, miło mi panią poznać. - Zachowywał się niezwykle grzecznie, wiadomo, on wie jak należy rozmawiać z kobietami.
- Jedziecie na ognisko, tak?
- Tak. Ale niech się pani nie martwi, odwiozę Victorię do domu całą i bezpieczną.
- Och, mam nadzieję. Chcecie coś do picia?
- Nie trzeba, mamo. - Odpowiedziałam za nas dwojga i pociągnęłam Liam'a na górę.
Podczas drogi przez kręte schody do mojego pokoju, chłopak cały czas przyglądał mi się z uśmiechem.
- O co chodzi? - Spytałam rozbawiona gdy już wstąpiliśmy do mojego królestwa. - Jestem gdzieś brudna czy jak?
- Wszystko w porządku. Po prostu wyobraziłem sobie ciebie w męskich ciuchach, które ci przyniosłem i stwierdziłem, iż będziesz wyglądasz bardzo przystojnie. - Puścił mi oczko a moje nogi odruchowo zrobiły się jak z waty. Usiadł na łóżku i zaczął wyciągać ze swojej torby moją dzisiejszą garderobę. Czarne rurki, biały luźny t- shirt z wcięciem przy klatce piersiowej i gustowna ciemna marynarka.
- Trochę gejowata ta koszulka. - Stwierdziłam.
- O to chodzi. - Wyszczerzył się. Nagle komórka Liam'a, leżąca do teraz spokojnie na stoliku, zaczęła gwałtownie wibrować.
- Zayn? - Przeczytałam krzywe literki z wyświetlacza.
- Ach, czego on znowu chce. - Naburmuszył się chłopak biorąc urządzenie do ręki. Drugą machnął do mnie, podając mi jednocześnie męskie ubrania. - Masz, idź się przebrać do łazienki a ja pogadam z Zayn'em. Pamiętaj, schowaj cycki.
Zrobiłam co kazał, jednak ze względu na to, że łazienka znajduje się tuż za ścianą mojego pokoju, słyszałam każde słowo z jego rozmowy z Mulatem.
- No siema, Zayn, czego chcesz? Proszę? Tak jedziemy na ognisko, zgodnie z planem. Tłumaczyłem ci już, że wcale jej nie wykorzystuję.... Victoria sama zgodziła się mi pomóc. Przestań dramatyzować Zayn, idź sobie coś pojaraj i zaraz ci się polepszy. Tak nawiasem mówiąc Victoria jest teraz naga w łazience... Chcesz z nią pogadać? - Usłyszałam śmiech chłopaków i zbliżające się kroki.
- Liam, pogięło cię! - Wykrzyknęłam zdenerwowana.
- Haha, widzisz, już jest podniecona. - Teraz ich wspólny śmiech stał się jeszcze głośniejszy. Ubrana wyszłam szybko z łazienki i rzuciłam Liam'owi wściekłe spojrzenie.
- Ulala, ale seksownie wygląda. - Powiedział chłopak do słuchawki lustrując mnie wzrokiem. - Żałuj , że nie możesz jej widzieć, hahaaha. Co mówisz? Ooo, czyżbyś był zazdrosny? Nie, w ogóle. Bardziej się martwisz o nią niż o swoje papierosy... Co jest dziwne. Dobra, spierdalaj Zayn, będę robił co mi się podoba. Nara. - Rozłączył się i wrzucił telefon do torby. - Gotowa?
- Nie wiem. - Nie miałam jednak czasu na zastanowienie się, gdyż Liam gwałtownie mnie pociągnął na dół, pożegnał się z moją mamą i posadził mnie na przednim siedzeniu jego Forda.
- A więc Cody. - Zwrócił sie do mnie, zapalając silnik. - Zwiąż teraz włosy i schowaj pod tym. - Podał mi czerwono - czarnego full capa (czapka z płaskim daszkiem).
Nie odezwałam się słowem, gdyż coraz mniej podobała mi się ta zabawa. Te całe żarty, w ogóle ten zakład był jakimś nieporozumieniem. Po 10 minutach jazdy Liam pogłaskał mnie czule po kolanie.
- Masz ochotę poćwiczyć pocałunek? - Spytał z chytrym uśmiechem.
- Fuj, nie! Przestań, jesteś ohydny. - Strzepnęłam szybko jego dłoń. - Daleko jeszcze?
- Nie, kochanie. - Odparł po czym przechylił się w moją stronę dotykając swoimi ustami mojego policzka. Odepchnęłam go wściekła przez co o mało nie wylądowaliśmy w rowie.
- Patrz jak jeździsz, do cholery,nie chcę zginąć! - Zaczęłam krzyczeć.
- Już, już uspokój się. Boże, Victoria zamknij się wreszcie!
- Chyba Cody. - Prychnęłam.
- O, nareszcie załapałaś. Partnerze.
- Tymczasowy partnerze.
Resztę drogi przejechaliśmy w kompletnej ciszy. Przerywały nam ją jedynie urywki radia, które bezskutecznie próbowało wydać z siebie jakiś pojedynczy chociażby odgłos przypominający muzykę. Lecz przez brak zasięgu nie udawało mu się to, nawet po tysiącach prób. Przypominał teraz trochę mnie - ja również krzyczałam bezgłośnie o pomoc. Jednak za błędy trzeba płacić. Zauroczona Liam'em zapomniałam kompletnie o moich przyjaciółkach i teraz za karę jadę na te męczarnie. Będę całować chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki, która święcie wierzy, że wszystko jest w porządku... Przeszedł mnie dreszcz. Zapragnęłam uciec, wyskoczyć z tego auta, ale wiedziałam, że przy prędkości z jaką jechaliśmy mogłoby to być dość ryzykownym posunięciem. Siedziałam więc dalej na skórzanym siedzeniu, bezradnie wpatrując się w pustą drogę przed nami.
Z daleka ujrzałam parę domków a przy jednym z nich wkrótce zatrzymaliśmy się. Chrząknęłam chcąc poprawić nieco głos na nieco bardziej męski, chociaż według porad Liam'a najlepiej by było gdybym nic a nic nie mówiła. Z rozmachem otworzyłam drzwi i, poprawiając przy wyjściu marynarkę, z równie dużą siłą je zamknęłam. Paru gości się do mnie obróciło. Po chwili podeszła do nas grupka chłopaków, zaczęli przybijać piątki Liam'owi, po czym i ja się do tego dołączyłam. Potem zaczęło się przedstawianie dziewczyn i ciche pogwizdywania gdy któraś z nich była gorąca. Szczerze mówiąc dla mnie wszystkie wyglądały tak samo i były równie obrzydliwymi plastikami, ale cóż, różne bywają gusta.
- Siema Liam. - Podszedł do nas opalony chłopak w niebieskim t-shirtcie z DC.
- Siema stary, poznaj Cody'ego. - Podałam mu rękę.
- Oo, widzę, że naprawdę chcesz wygrać ten zakład.... Czyli będzie buzi buzi?
- Oczywiście. - Rzekł Liam i klepnął mnie w pupę, na co ja aż podskoczyłam.
- Hahah, już się nie mogę doczekać! Znajdę was potem, dzióbeczki! - Mrugnął i wtopił się w tłum.
- Liam! - Odciągnęłam go na bok.
- Co? - Odparł rozbawiony.
- Miałam cię tylko pocałować, a nie urządzać jakieś sceny miłosne! - Szepnęłam.
- Och, na tym polega związek gejów. Na obmacywaniu się! - Znów ten jego śmiech.
- Nie prawda! Liam, nic o nich nie wiesz, śmiejesz się z tych ludzi, zachowujesz jak idiota! Mam ciebie dość. - Tupnęłam nogą i odeszłam w stronę straganów z piciem. Nalałam sobie kubek coli i zaczęłam łapczywie pić.
- Hej... Cody, tak? - Podeszła do mnie szczupła platynowa blondynka i uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak. - Odpowiedziałam niepewnie. - A ty jesteś?
- Alice. Miło mi cię poznać. Pierwszy raz tutaj?
- Tak jakby.
- Chodź, oprowadzę cię. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż przedtem i bez zapytania złapała mnie za rękę ciągnąc na przód. Zapoznawała z każdym napotkanym osobnikiem, aż wreszcie zmęczeni usiedliśmy na ławkach, nieopodal ogniska. Ja zajęłam miejsce z brzegu a ona po prostu usiadła sobie na moich kolanach, mimo iż cała reszta siedzenia była wolna. Wytrzeszczyłam oczy a po moich plecach zaczęła spływać stróżka potu. Napięcie wzrosło gdy dziewczyna zaczęła mnie ciągnąć za koszulę i próbowała zdjąć czapkę. O mało nie wpadłam! Nie mogłam uwierzyć, że... Że ta laska właśnie ze mną flirtowała! O mój Boże! Nie dość, że sama byłam dziewczyną przebraną za chłopaka to jeszcze nawet ona nic o mnie nie wiedziała... Nawet nie spytała czym się interesuję. Niektórzy ludzie są naprawdę płytcy, co bywa przerażające.
- Tu jesteś. - Usłyszałam głos Liam'a, który w tej chwili był jak zbawienie. - Hej ty! - Wskazał palcem na Alice. - To mój partner, idź sobie znajdź własnego. - Dziewczyna aż wstała ze zdziwienia a Payne korzystając z okazji odciągnął mnie na bok i szepnął:
- Ładnie, ładnie, już mnie zdradzasz? I to z dziewczyną? Więc od teraz jesteś lesbijką?
- Nie zaczyna się zdania od więc.
- Zamknij się i chodź się całować.
- Co?! - Wydałam z siebie głuchy okrzyk, zaskoczona niespodziewanym rozkazem. Wiedziałam oczywiście, że ten moment kiedyś nadejdzie, lecz nie spodziewałam się, że tak szybko... Nim się obejrzałam znalazłam się z Liam'em sam na sam za jakimś domkiem, a obok nas równie szybko pojawił się chłopak w niebieskiej koszulce, z którym Liam się założył.
- No to patrzę, gołąbeczki. - Rzekł zadowolony.
- Rozluźnij się. - Szepnął Liam do mojego ucha, podchodząc i łapiąc mnie za nadgarstki. Nagle wszystkiego mi się odechciało, dosłownie. Ale nie było już wyjścia. Stałam tam, oszołomiona i nieprzygotowana do tego co miało nadejść... Ale Payne doskonale wiedział co robić. Na początku lekko mnie pocałował, trzymając wciąż za ręce, by potem pogłębić pocałunek, jeżdżąc swoimi ogromnymi dłońmi po mojej szyi aż wreszcie po rozgrzanych policzkach. W moim brzuchu latało tysiące motyli, a świat nagle przestał istnieć. Stałam tam ja i on, a dookoła była pusta łąka z wiecznie święcącym słońcem i kolorowymi jednorożcami skaczącymi wesoło... Mimo iż całowałam się z nim jako chłopak, jako homoseksualista, wewnątrz czułam co innego. Nie wiedziałam, czy dla niego znaczy to równie dużo ile dla mnie, lecz miałam cichą nadzieję, że tak.
Wtem tę jedną z najlepszych chwil w moich życiu przerwał czyiś wrzask. Roztrzaskał moje bębenki na kawałeczki, obijał się od wszystkiego dookoła, lecz najgorsze było to, że rozbił także moje serce.... Gdyż dobrze wiedziałam do kogo należał.
Danielle.
_________________________________________
Chujowy.
Nic innego nie może określić tego rozdziału. Nie podoba mi się. Jedynie końcówka może jakoś wyszła, ale reszta... To porażka, po prostu.
Cóż, komentarzy ubywa, a ja pomału popadam w depresję pisarką. Jeśli przeczytałeś, proszę, błagam, zostaw jakiś znak. :C
Dziękuje oczywiście wszystkim, którzy komentują i czytają, jesteście niesamowici! Piszcie kogo chcecie więcej, kogo mniej! :) Wszystkie komentarze mile widziane. <3
Tak więc wstawiam ten rozdział tak szybko z okazji moich urodzin. :) Dzisiaj w szkole wszyscy mi wyjedli całą torbę cukierków, ale nie martwcie się, zaoszczędziłam trochę dla Was! :D
Nie męczę Was już moimi głupimi przemowami, powodzenia w zdobywaniu ostatnich ocen i szykujemy się do lata! (OMG, 2 TYGODNIE)
xoxo
Mika
PS. W następnym będzie więcej Zayn'a, obiecuję!