Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 marca 2012

Rozdział 14

{Louis}

Szedłem z Carol cały czas za rękę, bałem się ją puścić, aby znowu mi nie uciekła.
- Wybaczyłaś mi już? - szepnąłem czule do jej ucha.
- Yhm, chyba tak - odparła uśmiechając się. - Chociaż ciągle troszkę boli....
- Daj, pocałuję - odparłem, po czym złapałem ją w pasie, przyciągnąłem i pocałowałem delikatnie.
- Myślisz, że po prostu mnie pocałujesz i wszystko będzie dobrze....
- Jak tego nie lubisz, po prostu powiedz....
- Uwielbiam - odrzekła i zaczęła mnie jeszcze szybciej całować. Po drodze zerwałem jej jeszcze parę kwiatków próbując zrobić z nich bukiet ale trochę nie wyszło.
Do domu wpadliśmy jak burza, pełni energii i szczęścia. W holu stał już Nialler oparty o ścianę.
- Oo, gołąbeczki, jak tam?
- Dobrze, dobrze, czego chcesz? - zapytałem.
- Carol ci wybaczyła?
- A skąd ty w ogóle wiesz o co poszło?
- Wieści szybko się rozchodzą.
- Owszem, między nami wszystko po staremu. - Uśmiechnąłem się do niej czule.
- Świetnie.  A teraz chodź tu, bo mamy naradę - powiedział po czym wszedł do dużego pokoju.
Złapałem Carol za rękę ciągnąc ją za sobą.
- Ekhem. - Nialler znowu pojawił się w przejściu. - Powiedziałem chodź, nie chodźmy. Wybacz Carol, ale....
- Hej, zaraz, jak ona nie idzie ja też nie. - Nie rozdzielą nas teraz, po tym wszystkim co przeszliśmy.
- Nie, Lou, spoko. To wasza prywatna narada, idź, ja dam radę sobie sama ... - rzekła dziewczyna ale jakoś wciąż nie chciałem jej puścić. Tak dobrze mi przy niej było, jej uśmiech mnie uspokajał, oczy pałały miłością, a sam jej widok sprawiał, że byłem szczęśliwy.
- Ale.... - chciałem zaprotestować.
- Lou, wyluzuj. Na zewnątrz czeka Sam, weźmie Carol do domu,a ty teraz siadaj tam - groźnie pokazał palcem na sofę, gdzie było wolne miejsce koło Harry'ego.
- Okej - odparłem naburmuszony niechętnie puszczając rękę mojej księżniczki.
Usiadłem, obserwując oddalającą sie Carol. Po chwili Niall do nas dołączył siadając na środku pokoju, na krześle.
- No, moi drodzy, jak sami widzicie, dużo rzeczy się zmieniło od czasu kiedy tu przyjechaliśmy.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie nawzajem porozumiewawczymi spojrzeniami, zastanawiając się do czego blondyn dąży.
- Każdy z was ... hm... jakby to ładnie ująć.... Znalazł sobie jakąś laseczkę. - Wtedy Liam nie wytrzymał i rzucił się z pięściami na Horana.
- Idioto, nie nazywaj jej tak! - Zaczął się drzeć, a my wszyscy rzuciliśmy się aby go zatrzymać.
- Dobraa, spokojnie. Specjalnie użyłem takiego określenia, abyście się dobrze zastanowili czy je naprawdę kochacie. - Niall otrzepał swoją koszulkę z napisem 'Free Hugs' i usiadł z powrotem na miejscu jak pozostali.
- Chodzi mi o to, że nie chciałbym aby któraś z nich została zraniona. Wiecie, one są normalnymi dziewczynami, i trzeba się zastanowić czy na dłuższą metę taki związek z gwiazdami dobrze im zrobi.
Hm, właściwie blondyn gadał dość mądrze (nie spodziewałem sie, że umie tak opowiadać o czymś, co nie jest jedzeniem), ale ja jestem przekonany, że Carol kocha mnie równie mocno jak ja ją.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Horana:
- Poza tym jesteście cholernie beznadziejni, jeśli chodzi o dziewczyny.
- Co? - spytał zdziwiony Loczek.
- Odezwał się, kurde specjalista... - mruknął tylko Zayn.
- A żebyście wiedzieli. Po pierwsze Harry, nie możesz sobie tak pomiatać Emmą, jak to robiłeś na początku. To i tak cud, że dziewczyna się na to zgodziła, a nie zostawiła cię od razu!
- Hej, no może na początku musiałem ją lepiej poznać? Nie pomiatałem ją! - Styles był oburzony.
- Nie ma to jak poznawać dziewczynę, całując ją na pierwszej imprezie w kiblu. - Haha, tak, to było dobre podsumowanie pierwszego spotkanie Hazzy i Emmy. Pomijając fakt, że byli nieco nawaleni, to zachowywali sie dość dziwnie jak na pierwszą randkę.
- Dobra, dobra, ale teraz jest okej. Czyli to było dobre spotkanie. - Uśmiechnął się cwaniacko.
- Tak, no, na szczęście pocałowałeś właściwą dziewczynę. A teraz nasi kochani przyjaciele Louis i Liam.... Kurwa, jeszcze nigdy nie widziałem żeby ktoś tak zjebał sprawę, serio. - Powiedział z uznaniem. Jednak można było wyczuć, że nie było to pozytywne.
- No co chcesz, Horan, nastąpiła mała pomyłka. - Liam był odrobinę wkurzony.
- Pomyłka? Wiesz, stary jaka Sam była załamana, prosząc mnie abym udawał jej chłopaka? Była zdolna do wszystkiego bylebyś tylko na nią znowu zwrócił uwagę. Nawet ubrała jakieś krótkie bluzeczki, aby wyglądać bardziej sexy.
- Że dla mnie?
- Nie, kurde, dla słonia.
Payne trochę się zmieszał. Teraz przyszedł czas na mnie, widziałem to w oczach blondyna.
- No Lou.
- Tak?
- Pogodziliście się już z Liam'em?
- Ależ tak, dzięki za troskę.
- Uważaj, Lou, bo ona drugi raz ci  nie wybaczy. Jeśli jesteś pewny, że ją kochasz to okej, ale jeśli nie.... Lepiej jej to powiedz, a nie oszukuj.
- Nie oszukuje, pacanie.
- Dobra, jak chcesz. Ufam ci, że wiesz co robisz, jako, że jesteś z nas najstarszy, Louu.... Jeszcze Zayn. Jak tam ze Stacy?
- Właśnie, stary, jesteś z nią czy nie? - dopytywał sie Liam. Zayn, który przez cały czas siedział cicho, wreszcie musiał się odezwać:
- Nie.
- NIE?! - Zdziwiliśmy się wszyscy, wspominając widok przytulających i całujących się Zayn'a i Stacy.
- Nie - spokojnie potwierdził mulat.
- Ale w sumie czemu? - spytał jak zwykle ciekawski Loczek.
- Bo jakoś tak.... No nie wiem czy ona tego chce.
- Raczej chyba ty sam nie wiesz czego chcesz. - Spojrzałem na niego.
- Właśnie Zayn, do tygodnia zbierasz się, aby ją o to spytać, przecież wszyscy to widzimy! - dodał Niall.
- Wcale nie... - zaprzeczał.
- WCALE TAK! - odparliśmy chórem. Zayn na zewnątrz był pewny siebie, ale w środku... bardzo kruchy. Przez lata staraliśmy się znaleźć mu dobrą dziewczynę, i gdy wreszcie jest jakaś.... on się po prostu boi.
- Zayn, Stacy to nie woda, nie bój się jej....
- Ale ja się nie boję..... DOBRA, może trochę, ale wiecie.... co jeśli... Trochę się boję, że... Że ona mnie nie chce! Że ona mnie nie lubi, nie zgodzi się, powie nie, że.... ona mnie nie kocha tak ja ja ją. - Schował głowę w dłoniach, podpierając się przy tym.
- Zayn.... - Liam położył mu rękę na ramieniu. - Nie poddawaj się. Spróbuj. A co jeśli stracisz ją na zawsze? Jeśli nie wykorzystasz szansy teraz, możesz jej już nigdy nie spotkać.
- Myślisz? Ale ja po prostu.... - Nie mógł dokończyć, bo do mieszkania wpadła Stacy.
- Hey chłopcy, muszę teraz jechać, nie wiem kiedy wrócę i ten....
Wszyscy mieliśmy teraz w głowie tylko jedno - Stacy wyjeżdża i już nie wróci! Opuszcza nas?! A Zayn... no cholera co z Zanyem?! Chłopak chyba jednak to przeżywał o wiele bardziej niż my i ... cóż, pod wpływem emocji, ogarnięty czystą rozpaczą, udręką , że może nigdy już nie zobaczyć swojej ukochanej, zrobił coś, na co nigdy przedtem nie miał odwagi. Gwałtownie podszedł do niej łapiąc ją za rękę i jednym tchem powiedział:
- Co, Stacy, nie, nie możesz, nie teraz, ja się nie chcę stracić, nie mogę, bo ja.... bo ja cię kocham, kocham no!, Stacy nie odjeżdżaj, błagam! - Po czym usiadł z bezradności na kanapie. Wszyscy usiedliśmy jeszcze raz analizując to co się przed chwilą stało.
Dziewczyna stała wmurowana. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś miał tak szeroko otwartą szczękę ze zdziwienia.
- Ależ chłopcy... Zayn.... No.... Ja tylko chciałam powiedzieć, że jadę do monopolowego, może wam coś kupić, ale kurczę, nie spodziewałam się takiej reakcji.... - była nieźle wstrząśnięta ale chyba nie bardziej niż teraz my. A Zayn... zrobił sie cały czerwony. Jak buraczek.
- To możemy my wyjdziemy na chwilkę.... - zaproponował Niall. Wszyscy pędem ruszyliśmy do drzwi, razem z Malikiem, który nie chciał zostać sam na sam z nią. Ale wepchnęliśmy go tam z powrotem i   zamknęliśmy drzwi na klucz.
- Zabiję was patafiany! - usłyszeliśmy z pokoju.

{Stacy}

Dobra, tak więc.... To była najdziwniejsza sytuacja w jakiej kiedykolwiek się znalazłam... Atmosfera była bardzo napięta, cisza zaległa wokół nas, tak że dało się słyszeć bicie naszych serc.
- Przepraszam za to. - Zaczął chłopak.
- Nic nie szkodzi.
- Bo wiesz chłopcy mi coś tam gadali i tak się zmartwiłem i ten.... - Gadał jak najęty ale ja musiałam mu przerwać aby zadać bardzo ważne pytanie...
- To była prawda?
- Co?
- No wiesz, to co przed chwilą powiedziałeś....
Wtedy na jego twarzy znów pojawił się ten uroczy rumieniec. Schylił głowę, szepcząc:
- Tak...
- Proszę głośniej, bo coś nie usłyszałam... - Oczywiście, dobrze wiedziałam, co powiedział i moje serce wykonywało teraz fikołki w tę i w tamtą.... Zayn jeszcze nigdy mi tak wprost swoich uczuć nie okazał.... Ale chciałam, aby teraz stał się bardziej odważny, aby wreszcie się odezwał....
- Tak no.... - Powiedział troszkę głośniej.
- Proszę? - Uwielbiłam sie z nim drażnić. Pochyliłam sie już bardzo nisko, przybliżając moje ucho do jego twarzy i uśmiechając się cwaniacko.
- No przestań mi dokuczać, Stacy! - Powiedział, po czym złapał mnie i rzucił na kanapę obok, a następnie sam usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować. Biorąc oddech wykrzyczał na cały dom:
- Kocham cię, Stacy, pasuje teraz?!
- Tak! - odparłam, po czym wsunęłam dłonie w jego miękkie włosy, przyciągając go do siebie.
Po paru minutach on siedział a moja głowa spokojnie spoczywała na jego kolanach. Patrzyłam w sufit, jednocześnie błądząc ręką w powietrzu, próbując uchwycić promienie słońca wpadające do pokoju przez okno. Zayn podniósł swoją dłoń również, po czym splątał ją z moją.
- Coś się martwi? - Spytałam widząc jego smutną twarz.
- Tylko to, że kiedyś możesz mnie zostawić.
- Nigdy, przenigdy. Gdzie ja znajdę drugiego chłopaka z takimi zapasami lakieru do włosów?
- Hahah, dzięki. Czyli to je kochasz, nie mnie?
- Oczywiście! - pokazałam mu język po czym zaczęłam uciekać, ale nie miałam za bardzo gdzie, więc Malik szybko mnie złapał i objął nie chcąc puścić. Śmialiśmy się i turlaliśmy po podłodze, potem oglądaliśmy jakieś filmy, dopóki zmęczeni nie usnęliśmy.

{Louis}

Wyszliśmy na miasto, na takie męskie popołudnie. Harry zaproponował żebyśmy się wszyscy zgolili na łyso, na co w spojrzeliśmy na niego jak na wariata. Pewnie, spoko.Zamiast tego udaliśmy do Nandos (zgadnijcie czyj pomysł) i do paru innych knajpek, trochę zabawiliśmy z fanami, po czym wróciliśmy, bo w końcu zamknęliśmy Zayna i Stacy samych w domu... Gdy weszliśmy, ujrzeliśmy leżących ich razem na kanapie, przed włączonym TV...
- Szybcy są... - Powiedział Harry, który jak zwykle ma brudne myśli.
- Styles, przestań. Chyba... ten... pogodzili się, nie? - zapytałem.
- Ta, no raczej nie spaliby sobie razem, gdyby się nienawidzili.
- Dobra, chodźcie, zagramy na górze na PS3, a ich tu zostawmy - Wszyscy chętnie skorzystaliśmy z propozycji Liam'a.
*     *     *

- Heej, co się tu dzieje... - spytała lekko jeszcze śpiąca Stacy wchodząc po schodach do naszego pokoju.
- A nic, wróciliśmy wcześniej, wy sobie smacznie spaliście, więc my postanowiliśmy zagrać sobie. - Powiedział Niall nie odrywając wzroku od ekranu.
- Aha - odparliśmy wszyscy chórem, przytakując.
- Krakersa? - spytałem podając dziewczynie paczkę ciastek.
- Nie, dzięki - odparła, wciąż jeszcze trochę nie ogarniając.
- A, właśnie, patrz co ci kupiliśmy - zaczął Liam, odkładając na bok kontroler i wyciągając z siatki dwie butelki wódki.
- O byliście w monopolowym - uśmiechnęła się. - Daj, pokaż - Podeszła do chłopaka.
Ale Liam był zadziorny i im bliżej ona się przysuwała tym bardziej on odsuwał od niej butelkę.
- Ej, no daj! - Prosiła dziewczyna, siadając na Liam'ie i starając się dosięgnąć butelki. Wtedy straciła równowagę spadając razem z nim na podłogę. Butelka na szczęście upadła na leżącą nieopodal poduszkę. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, tylko nie Zayn, który właśnie wszedł do pokoju i krytycznym wzrokiem zmierzył leżących na sobie Liam'a  i Stacy.
- Ładnie, ładnie. - Rzekł.
Dziewczyna zaraz się podniosła rzucając się na jego szyję, krzycząc:
- Hej, kotkuu!
- Tak, teraz to kotek. - Powiedział naburmuszony Zayn, a my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, ponieważ miał on na głowie istny harmider. Każdy włos w inną stronę. Malik nie ogarniał z czego tak się śmiejemy, dopóki nie zobaczył się w lustrze. Zrobił tylko przerażoną minę i wybiegł szybko do łazienki.
- Która godzina? - spytała Stacy.
- 21 - odparłem patrząc na zegarek.
- Tak późno?! Strasznie długo spałam...
- Widać musieliście być obydwoje po czymś bardzo zmęczeni.... - skomentował Loczek z uśmiechem na twarzy. Wszyscy zaśmialiśmy się, najwyraźniej pomyśleliśmy o tym samym.
- Bardzo śmieszne, Hazza. Dobra, muszę spadać! - przytuliła każdego z nas, z Zaynem (który już wyszedł z łazienki) pożegnała się oczywiście nieco dłużej.
- Fuuj, nie przy ludziach - obrzydził sie Horan.
- Napiszę do ciebie - szepnął Zayn patrząc jej w oczy, po czym odprowadził ja do drzwi. Gdy wrócił Horan powiedział:
- Tak, no, mamy jeszcze jeden problem, moi drodzy.... Chyba wiecie, że nasze wakacje się kończą za dwa dni.... I musimy lecieć w trasę.
- To tak szybko? - jęknąłem.
- Tak, i chyba wiecie, że związki na odległość zazwyczaj nie trwają długo....
- Sugerujesz, że mamy zerwać z dziewczynami, czy co? - odparłem oburzony.
- Właśnie chyba żartujesz - Zaśmiał się sarkastycznie Hazza.
Po części było to śmieszne, w życiu bym teraz nie zostawił Carol, ale z drugiej strony bałem się o naszą przyszłość....

_________________________________________________________________________________

Tak więc osobiście nie jestem zachwycona tym rozdziałem, jest bardzo zwyczajny. Nic ciekawego, aczkolwiek mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu. :)

Coraz bliżej końca... Dziękuję wszystkim, którzy ze mną trwają tak długo i czytają mój blog, mimo, że czasami jest beznadziejny. 
Następny rozdział ukaże się w weekend. =)

Jeszcze raz bardzo dziekuuuje i proszę o komentarze! <3

Buziaki <3
Mika



Pan Malik, like a boss.
On powinien być modelem. *.*  
#justsaying

sobota, 17 marca 2012

Rozdział 13

{Sam}

Siedząc tam nie mogłam pozbierać myśli. Carol była gdzieś daleko, zostawiła mnie, Louis biegł za nią aby ją przeprosić, a Liam.... Ten cholerny gówniarz siedział teraz obok przypatrując mi się już od jakichś paru minut. Nie będę ukrywać, że miałam ochotę przywalić mu w tą jego mordkę i jedynie brak siły oraz wiecznie boląca noga spowodowały, że się powstrzymałam.
- Sam?
- Nie sądzę aby to był dobry moment na jakiekolwiek rozmowy.
- Ale jeśli nie teraz to kiedy?
- Nie wiem. - Po prostu musiałam teraz to wszystko przemyśleć. Zadzwonić do Carol,czy może do Lou? Niee, to bez sensu, żadne z nich nie odbierze.
- Sam.... czy ty kochałaś Louis'a? - spytał się Liam. Nie wiem jakim w ogóle prawem wracał teraz do tego tematu, ale jednak, mimo wielu sprzecznych uczuć, odpowiedziałam mu spokojnie:
- Tak. Ale jako brata. BRATA.
- Więc pomyliłem się....
Wtedy nie wytrzymałam i z wielką ironią w głosie odwróciłam się  w  jego stronę mówiąc:
- SERIO, stary, SERIO. Co ty nie powiesz... Dobrze, że tak szybko to zauważyłeś! - po czym przewróciłam oczami i zwinęłam się znowu w kulkę patrząc przed siebie.
- Ojej, no dobra, przyznaję, trochę zawaliłem, ale....
- Zawaliłeś? Zawaliłeś! Rozjebałeś nasz związek,a  teraz robisz to samo ze związkiem przyjaciela!
- Ja?! To przez ciebie on udawał że kocha Carol.
- To by się nie stało, gdybyś mu uwierzył!
- Ale... No jak miałem mu uwierzyć?!
- Normalnie! O to chodzi w przyjaźni! Przyjaciele sobie ufają! Wiesz co to jest zaufanie? Raczej nie, bo nawet własnej dziewczynie nie potrafiłeś zaufać! Ale tej dziwce Katy to tak, mimo iż zdradzała cię na lewo i prawo...
Wtedy Liam zamilkł. Pewnie trafiłam w czuły punkt, ale o dziwo nie byłam z tego zadowolona. Poprzednia satysfakcja z widoku speszonego Payne'a gdzieś się ulotniła. Zostało tylko przygnębiające uczucie pustki.
- Powiesz mi może po co próbowałaś zniszczyć mój dzień w wesołym miasteczku? - teraz chłopak, który bał się łyżek starał się być twardy, no proszę. Na samo wspomnienie tamtego dnia uśmiechnęłam się pod nosem, bo naprawdę odwaliliśmy kawał dobrej roboty z Niall'em.
- Tak, dla fun'u - pokazałam mu język. - A co, chyba nie powiesz mi, że próbowałeś tam spędzić romantyczny dzień we dwoje z tą duperą? - zaśmiałam się cicho, ale wewnątrz poczułam ukłucie zazdrości.
- Niestety nie udało się - spojrzał na mnie z ukosa.
- Czyżby przeze mnie i Niallera?
- Akurat tu cię zdziwię, bo nie.
- Nie przez nas? - Teraz to ja tu czegoś nie rozumiałam.
- Nie.
- Tak więc przez co?
- Przez to, że ona nie była odpowiednią osobą. Takie romantyczne dni udają się tylko wtedy, kiedy spędzasz je z osobą na której ci naprawdę zależy.
Zamurowało mnie. Nie sądziłam, że Liam mógłby być zdolny do takich przemyśleń.
- Nie zależy ci na Katy? - spytałam cicho.
- Oczywiście, że nie. - Odwrócił głowę, patrząc mi teraz prosto w oczy.
Delikatnie przełknęłam ślinę i zadałam pytanie, na które bałam się usłyszeć odpowiedzi, ale jednocześnie bardzo jej pragnęłam.
- A na kim ci zależy?
- Pytanie powinno być, czy tej osobie zależy na mnie.
- Myślę, że zależy. - Nawet byłam tego pewna, ale nie wypowiedziałam tych słów na głos.
- Mi też na niej zależy. Nawet nie wiesz jak bardzo.
W tym momencie moje serce omal nie wyskoczyło z piersi, zaczęło bić jak szalone. Odwróciłam głowę starając się na niego nie patrzeć. Nie mogłam, nie chciałam, bo wtedy utonęłabym w jego brązowych oczach. Czekałam aż coś powie, ale zamiast tego usłyszałam tylko westchnięcie.
- Zepsuliśmy.
- Taaak... - potwierdziłam.
- Naszym zachowaniem zraniliśmy osoby, na których najbardziej nam zależało. Sam - odwrócił się do mnie będąc teraz twarzą w twarz - przepraszam cię. Za wszystko.
Potem po prostu wziął mnie w ramiona i przytulił. Tak, ot tak, siedziała sobie dwójka ludzi na chodniku, przytulając się. Dwójka ludzi, którzy popełnili wiele błędów. Dwójka ludzi, którzy zranili wiele osób. Dwójka ludzi, którzy przez ten cały czas ukrywali swoje uczucia, nie potrafiąc ich odpowiednio wyrazić.Wąchałam teraz szyję chłopaka, brakowało mi tego przez długi czas. Te perfumy, te jego miękkie, lekko kręcone włosy.... I wreszcie silne ręce, które zawsze cię opatulą gdy tego potrzebujesz.
Na policzek spłynęła mi łza, którą zaraz Liam wytarł końcem swego palca. Pochylił się, podnosząc moją głowę i patrząc mi w oczy. Wtedy ja podniosłam lekko dłoń dotykając jego twarzy, jednocześnie czując lekki zarost chłopaka  pod opuszkami palców. On złapał energicznie moją dłoń i przyciągając do siebie, delikatnie zaczął całować. O tak, tego mi brakowało najbardziej. Nie był pewny czy ja też tego chcę, ale zaraz go upewniłam, łapiąc jego twarz w dłonie i całując namiętnie. Teraz już nie byliśmy dwójką niepewnych swoich uczuć ludzi, przytulających się, lecz dwójką szczęśliwych, całujących się kochanków.
Po chwili w końcu oderwaliśmy się od siebie, powoli rozumiejąc co przed chwilą zrobiliśmy.
- Dalej cię kocham, wiesz? - powiedział.
- Ja ciebie też. I chyba nigdy nie przestałam. Ale musisz wybrać między mną a Katy, bo ja... - wtedy Liam, złapał mnie za brzuch i przyciągnął do siebie mówiąc:
-  Żarty sobie robisz? Weź, kurde, Katy to jakiś głupi lachon, nigdy, przenigdy z nią nie byłem na poważnie!
- To dobrze - uśmiechnęłam się, czując niesamowitą ulgę.
- Ale, o ile się nie mylę masz teraz chłopaka....
- Co?
- No Niall, zapomniałaś?
- A taak.... Hahahahaa - zaczęłam śmiać się jak głupia, co spotkało się z groźnym wyrazem twarzy Liam'a.
- Mogę wiedzieć co cie tak śmieszy, kochanie?
- To, że.... Wiesz, ja tak naprawdę nigdy nie byłam z Niallem w związku. - Czas powiedzieć prawdę.
- Czekaj... CO? Czy ty chcesz powiedzieć, że...
- Poprosiłam Niallera aby udawał mojego chłopaka, żeby... no wiesz...
-  Wzbudzić we mnie zazdrość?
- Może trochę - zarumieniłam się.
- Ty mały diabełku - przyciągnął mnie jeszcze bardziej znowu całując. - Udało ci się, cholernie dobrze. Wiesz jak mnie to dotknęło? Każdy widok ciebie i jego całujących się bolał tak strasznie.... Zastanawiałem się dlaczego to nie mogę być ja? I krok po kroku spostrzegłem jaki błąd zrobiłem, ile straciłem, zostawiając cie....
- Mi też ciebie brakowało....
- Musimy to nadrobić - uśmiechnął się cwaniacko.
- Hahah, dobrze, dobrze, ale... może chodźmy najpierw poszukać Carol i Lou? Wiesz, sądzę, że to im jesteśmy najbardziej coś winni....
- Tak, masz rację... Czuję sie tak głupio.
- Wieem... - odparłam, po czym z pomocą Liam'a udało mi się wreszcie wstać. - Daleko masz stąd auto?
- Nie, stoi tu, na parkingu.
Zaczęłam iść powolnym krokiem gdy nagle poczułam silne szarpnięcie i znalazłam się ponownie w ramionach chłopaka.
- Co ty robisz? - zdziwiłam się .
- Przecież nie pozwolę ci przemęczać swojej nóżki, ty ofiaro, która wywróciła się na prostej drodze! - zaczął się śmiać, a po chwili ja się do niego dołączyłam i ruszyliśmy w stronę pojazdu.

*     *     *

{Louis}

Biegłem za nią ile sił w nogach, ale Carol była naprawdę bardzo szybka. Jednocześnie karciłem siebie w głowie, za to wszystko co jej zrobiłem. Przyznaję, na początku jej nie kochałem. Ale potem... widząc jej uśmiech, jej radosne oczy moje serce nabierało szybszego tempa. Spędzając z nią mnóstwo czasu zdałem sobie sprawę jak bardzo wyjątkową jest dziewczyną. Wiecznie radosna, nie poddająca się. Ale teraz się poddała. Zaczęła uciekać zamiast się ze mną zmierzyć. Ja bym pewnie zrobił tak samo, ale.... po raz pierwszy widziałem strach w jej oczach. Czarną pustkę i rozpacz. Miałem ochotę przywalić samemu sobie za głupotę, jak mogłem jej to zrobić? Cholerny ze mnie idiota, no. Kiedy już zacząłem ją kochać, pragnąć, ona mnie nie chce i ucieka.... Zaraz, gdzie ona biegnie? Przyspieszyłem kroku, nie chcąc tracić jej z oczu, a jednocześnie starając się ją dogonić.  Biegła w kierunku morza, ale o dziwo ominęła zejście na plażę i... Kurde. Nie, nie, nie! Zmierzała do punktu widokowego, tam były ustawione ławki tuż przy skraju, za nimi rozlegała się przepaść, a mi do głowy przychodziły już tylko najczarniejsze scenariusze....
Nagle dziewczyna wspięła się na jedną z ławek przygotowując się do skoku.  Zatrzymałem się gwałtownie w miejscu.
- CAROL, cholera, nie! - wydarłem się najgłośniej jak mogłem. Nie było tu nikogo oprócz nas, więc nikt nie mógł jej powstrzymać. Tylko ona, ja i urwisko. Pytanie kogo lub co wybierze.
- Tomlinson, Tomlinson.... - zaczęła wolno wymawiać moje nazwisko, kiwając się na ławce. Modliłem się aby przypadkiem nie spadła, aby zeszła tu do mnie, porozmawiać....
 - Carol, nie... nie rób tego co chcesz zrobić. To,  że jestem dupkiem nie znaczy, że musisz kończyć życie przeze mnie. Ja się nie liczę, naprawdę. Masz rodzinę, przyjaciół...
- Liczysz się. Bardzo. Byłeś dla mnie jak światełko w tunelu nadziei, jak woda dla kwiatka, jak .... drewno dla bobra. Haha, widzę, że coś słabo biegasz, nie mogłeś mnie dogonić.... - zaczęła się śmiać, ale był to śmiech rozpaczy, który rozdzierał mnie od środka.
- Porozmawiaj ze mną.... Ja cie przepraszam, ja...
- W dupie to mam  - rzekła pokazując mi środkowy palec. - Kochałeś mnie kiedykolwiek? Czy przez cały czas byłam po prostu marionetką w twoich rączkach?
- Na początku faktycznie nie za bardzo kochałem..... Ja żałuję tego, co wtedy zrobiłem, że cię oszukałem. Ale nie żałuję, że cię poznałem, że wtedy zapragnąłem cię mieć  jako dziewczynę. Moje uczucie rozwijało się powoli, ale teraz osiągnęło stopień maksymalny i ja wiem.... ja wiem, że jestem dzieckiem, okropnym, najpierw robię, potem myślę.... i nie umiem sobie odpowiednio radzić z dziewczynami.... Ale ty mnie zrozumiałaś. Nie zostawiłaś po pierwszej randce, nie zostawiłaś gdy zachowywałem się śmieszne, głupkowato.... I ja wiem, że na ciebie nie zasługuję, bo jesteś po prostu perfekcyjną dziewczyną, a ja takim małym gównem.... Ale i tak... cię kocham, Carol.  - Pociągnąłem nosem, bo zachciało mi się płakać. Już nawet moje oczy stały się lekko wilgotne, jak tylko pomyślałem sobie, że mogę jej więcej nie zobaczyć.... Nie nosić w ramionach, nie całować tysiąc razy dziennie, nie słyszeć jej śmiechu w odpowiedzi na moje żarty, lub nie widzieć skrzywionej twarz gdy jej dokuczałem na żarty...
- Dopiero teraz mnie pokochałeś..... - powtórzyła moje słowa jak automat, a z jej oczu popłynęły malutkie łzy.
- Tak, wiem, że to późno, ale jesteś dla mnie wszystkim Carol, i....
- Za późno. - Ucięła krótko i odwróciła się do mnie tyłem, powoli zbliżając do krawędzi. Nie mogłem na to patrzeć. Zacząłem biec w jej kierunku i gdy już wystawiła jedną nogę w przepaść, w ostatniej chwili złapałem ją za brzuch przyciągając mocno do siebie i obiecując sobie nigdy nie puścić. Nie wierzyłem w moje szczęście, że zdążyłem ją złapać w porę... Gdy już upadliśmy w dwójkę na ziemię, otworzyłem szeroko oczy patrząc, czy aby na pewno ciągle mam ja w ramionach.
- Oszalałeś durniu? - Jej krzyk upewnił mnie co do tego, że jest bezpieczna. 
- Nie. Słuchaj, Carol, możesz mnie nienawidzić, ale nie możesz się rzucić z mojego powodu. Wiesz co.... możesz nawet mnie zabić jak chcesz.  Ja się powinienem rzucić, a nie ty.... - Powiedziałem i moje nogi jakoś tak odruchowo zaczęły iść w miejsce, z którego uprzednio chciała skoczyć dziewczyna.
- Nie! Louis....Louis, no cholera, przecież ja nie potrafię bez ciebie żyć!
- A więc jak ja mógłbym żyć bez ciebie?! - Spytałem łapiąc ją za obydwie ręce. 
- Nie wiem, Lou, ale znalazłbyś sobie inną! Bardzo szybko. A ja.... szukałam tak długo i w końcu ty... - Teraz już nie mogła opanować pociągającego nosa i łez.
- Hej, mała... Ja też długo szukałem. Dziewczyny, która mnie zaakceptuje takim jakim jestem. Takiego dzieciaka. To przeznaczenie nas spotkało i ja nie mogę cię tak łatwo stracić. Jeśli rzucisz się tam - wskazałem palcem na morze - to ja rzucę się za tobą.
Wtedy po raz pierwszy tego dnia podniosła swoje wielkie oczy i spojrzała na mnie.
 - Odważyłbyś się?
- Ani przez chwilę bym się nie zawahał - odpowiedziałem zakładając jej ciemne włosy za ucho. Były  takie miękkie i przyjemne w dotyku.
- Nie wiem.... nie wiem czy mogę ci znowu zaufać.
- Spróbuj. Proszę, daj mi szansę, a obiecuję, że jej nie zmarnuje. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie w jej stronę, ciągle trzymając jej ręce. 
Ona swoją dłonią przeczesała mi włosy, po czym złapała za szyję i pocałowała w usta.
- Rozumiem, że to znaczy tak? - mruknąłem z uśmiechem na ustach, łapiąc ją w talii i czując jednocześnie ciepło jej bijącego serca. 
- Tak - wyszeptała cicho, nie odrywając się ode mnie. 
Wtedy przerwał nam sms, który dostałem od Niall'a.... Kiedyś go chyba za to zabiję. 
Do domu już, idioto. Narada, ważne. x 
Szczerze mówiąc to w tej chwili nic nie było ważniejsze od Carol, no ale jeśli blondyn wzywa.... Złapałem dziewczynę za rękę, bojąc się ja znów utracić i we dwójkę ruszyliśmy przed siebie, czując jakby zaczynał się nowy etap w naszym życiu. 

_________________________________________________________________________________

Dobra, chyba zaczyna się robić zbyt ckliwie... Tak więc macie happy end, wedle życzenia. Carol żyje i jest baaardzo szczęśliwa z Louisem. <3
W następnym rozdziale wszystko się wyjaśni, Niall pokaże swoje inne oblicze i ogólnie mam nadzieję, że się wam jako tako spodoba. :)
+ DZIĘKUJE, DZIĘKUJE, DZIĘKUJEEE wam bardzo za 5000 wejść, jestem normalnie niesamowicie HAPPY! Jesteście najlepsi! :')
++ Jak zawsze, proszę o komentowanie i nie opuszczanie mnie! Już za niedługo pojawi się nowe opowiadanie! :)

Buziaki <3
Mika 

Tak oto, naszym chłopakom udało się wreszcie ogarnąć swoje uczucia.
Dlatego też mamy tutaj Lou i Liam'a przybijającego high five! <3




wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 12

{Sam}

Gdy się obudziłam leżałam w czyimś łóżku. Po zapachu marchewek rozpoznałam kto był jego właścicielem. Louis. Mój kochany Louis, przyjaciel, z którym ostatnio spędzałam tak mało czas przez Liam'a. Lou pocieszał mnie, radził co robić, był jak straszy brat. A potem.... wszystko się popsuło. Gazety, paparazzi.... Dlaczego Liam, mój chłopak (teraz już eks) im uwierzył?! Przecież nie na tym polega zaufanie. Nie okłamałam go ani razu, a on po prostu ocenił mnie, nie zważając przy tym na moje zdanie. To nie fair, nie to chodzi w związku! Powinnam się na niego obrazić, zostawić... A tymczasem to on mnie rzucił! Tak po prostu, jak zużytą szmatkę, jak niemodny ciuch, zepsutą płytę. Ale ja mam uczucia. I to boli. Strasznie. Chcę go nienawidzić, chcę go zniszczyć, ale nie mogę. Bo..... bo ja... go kocham. Tak, przyznałam się do tego przed samą sobą. To trudne, ale prawdziwe. Nie potrafię tego uczucia w sobie zabić.... Nie potrafię. Szkoda, że on to już zrobił dawno temu.... Moje rozmyślania przerwało wejście Marchewkowego.
 - Heeeej śpiochu - powiedział.
- Och, hej Lou. Jak długo spałam?
- Niedługo, nie martw się. Festiwal jest za godzinę. Dasz radę iść?
- Mhm, chyba tak. Jestem wyspana i mam mnóstwo energii - na dowód tego przeciągnęłam się i chciałam zeskoczyć z łóżka, na co poczułam ostry ból w nodze. Syknęłam.
- Hej, hej, spokojnie, mała, nie tak szybko. Doktor powiedział, że możesz chodzić, ale powoli.
- Doktor? Był tu? I ja to przespałam? - Zastanawiałam się ile jeszcze mnie ominęło.
- Taaak i.... - Nie mógł dokończyć bo do pokoju wpadł Niall.
- Ja pierdole Sam, jak można potknąć o malutką dziurę na chodniku i skręcić kostkę?! - zaczął.
 - Dzięki skarbie, za miłe przywitanie - parsknęłam.
- Hahaha, nie ma za co - walnął sie obok mnie na łóżku i przytulił. - Przecież wiesz, że... - spojrzał przelotnie na Louisa - że... cię kocham nie ważne jaką pokraką jesteś - i pocałował w policzek.
 - Awwww, ja ciebie też nie ważne ile kilogramów pizzy zeżresz - pocałowałam go również. Potem wpadły dziewczyny i wszystkie naraz pytały sie jak się czuję, czy aby na pewno nic mi nie jest i czy chcę iść na festyn. Na wszystko odpowiadałam potakująco, nie ogarniałam całego tego zamieszania wokół mnie. Kiedy jeszcze do pokoju wpakowali się chłopcy, to już w ogóle powstał taki harmider, że aż trudno było mi oddychać. Wszyscy mnie przytulali po kolei, oczywiście oprócz Liam'a, który stał za progiem i przyglądał się nam wszystkim.
 - To jak, mamy pół godziny do rozpoczęcia. Damy radę? - spytał Harry.
- DAMY RADĘ! JAK BOB BUDOWNICZY! - wydarliśmy się na całą chatę, a Liam tylko przewrócił oczami i wyszedł.  Udałyśmy się z dziewczynami do naszych domów aby wybrać coś na festyn. Będzie dużo ludzi, jakieś koncerty i bazary w różnymi duperelami, które uwielbiamy z Emmą kupować. Czas zacząć przygotowania!
*    *     *

Taaaa.... Normalnie się tak nie ubieram, ale tym razem należało zrobić wyjątek. Podczas gdy moja przyjaciółka myła się w łazience, ja sobie cichaczem zaglądnęłam do jej szafy. Chciałam wyglądać naprawdę .... inaczej. Tak... ładnie, jak dziewczyna. Szczerze? To chyba chciałam się przypodobać Liam'owi. Pokazać mu, że ja też mogę być seksi duperą, na jakie on leci. Tak więc wyciągnęłam bardzo krótkie dżinsowe spodenki, do tego krótką białą - niebieską bluzkę z napisem "New York City" odsłaniającą mój pępek.  Potem pomalowałam oczy kredką i przejechałam tuszem po rzęsach. No, może być. Zapowiadała się gorący wieczór. 
- Cholera, Sam - rozdziawiła buzię Emma gdy wyszła z łazienki. - To ja zawsze się odwalam, a ty jesteś tą naturalną, zapomniałaś?
- Czas coś zmienić, moja droga. Nie podobam ci się?
- Podobasz! Stara, wyglądasz niesamowicie!
- Tylko nie stara.
- Młoda, wyglądasz zajebiście! 
- Ty też - uśmiechnęłam się.
- Dobra, chodźmy do chłopaków, pewnie są już na miejscu.
Szłyśmy kolejny już raz alejką przez park, na plażę i zaczęły do nas dochodzić dźwięki szybkiej muzyki sączącej się z głośników. Gdy doszłyśmy, miejsce rozświetlało tysiące lampek, wszędzie były też stoiska i scena już ustawiona, czekała na artystów. Na stołach dużo jedzenia i picia, a przy jednym z nich znalazłyśmy chłopaków. Emma zaraz rzuciła się na szyję Harry'ego i objęła go nogami w pasie, a ten ją podniósł wysoko uśmiechając się przy tym. Ja jakoś tam dokuśtykałam się do nich, chociaż nie było łatwo, bo za bardzo nie mogę biegać, teraz z tą nogą. Przywitałam się ze wszystkimi, a Niall'owi dałam buziaka w policzek. Wytrzeszczył lekko oczy na mój widok, ale zaraz potem uśmiechnął się. Wkrótce pojawiły się Carol ze Stacy, oraz.... Liam. Ale sam. Bez Katy. Wyglądał na jakiegoś takiego przybitego. Ale cóż, to nie moja sprawa. Jak ma jakiś problem niech się idzie wyżalić swojej dziewczynie.
Uścisnęłam dziewczyny i poszłyśmy z Emmą buszować po sklepach.
- Oooo, patrz, te spodenki!
- A ta czapka!
- Hahaha, skąd my to znamy? - spytała się moja przyjaciółka pokazując mi koszulkę z One Direction. Wzięłam markera i zamazałam twarz Liam'a.
- Tak lepiej - odparłam dumna ze swojego dzieła.
- Nie ładnie tak, oj nieładnie - usłyszałam nagle znajomy głos za swoimi plecami. To on.
- Spadaj - pokazałam mu język.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami. - Ale wiesz to, że mnie wymażesz z jednej koszulki nie znaczy że wymażesz mnie również ze swojej pamięci.
- Owszem znaczy, już to dawno zrobiłam - pociągnęłam Emmę i poszłyśmy dalej. Było mnóstwo ludzi, ale jakoś się przeciskałyśmy przez tłum. Potem spotkałyśmy Harry'ego i Niall'a, i wspólnie udaliśmy na dalszy spacer.
Przymierzaliśmy chustki i kapelusze.
- Oo, jak ładnie ci w tym - rzekłam obwiązując mojemu chłopakowi czerwoną chustkę w białe kropki wokół głowy. On potem założył sobie okulary przeciwsłoneczne i tak samo zrobił loczek. Emma nałożyła mu jeszcze kapelusik w Barbie i kazała uśmiechnąć do aparatu.
- Uroczooo!
- Jakie sweetaśne pyszczki z was! - zaśmiałam się.
Zaczęło się ściemniać, myśmy tymczasem szli i śmiali ze wszystkiego. Chłopcy zjedli żelki, wygłupiając się przy tym strasznie. Potem kupiliśmy babeczki, z których większość pożarł Niall. Emma wzięła bitą śmietanę z ciastka i wysmarowała twarz Hazzy, tak że wyglądał jak klaun.
- Hahahhaahhaa, nie mogę - zaczęła krztusić się ze śmiechu.
- Wiesz, stary normalnie też wyglądasz jak pajac, ale teraz to  już pobiłeś samego siebie - blondynowi też uśmiech nie schodził z twarzy.
- No dokładnie - przytaknęłam śmiejąc się jak głupia.
- Emmmmm, dorwę cię! - zakrzyknął klaun i zaczęli sie gonić dookoła nas.
- Przestańcie, przestańcie no! - latali wokół mnie, tak że prawie się przewróciłam.
- Mam cięęę - wydarł się Styles łapiąc swoją zdobycz.
- Wyglądasz jak jakiś przestępca! - powiedziała dziewczyna.
- Morderca! - dodałam.
- Gwałciciel! - palnął Niall, co zaraz podłapała Emma.
- Dokładnie, dokładnie! - zaczęła się drzeć. - On mnie gwałci, gwałci! Gwałciciel! - piszczałą wciąż wisząc na chłopaku. Ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów, aż jakiś mały dzieciak podleciał do Styles'a i krzyknął:
- Zostaw ją bo rzucę w ciebie lodem!
- LODEM, hahahahahahahah - oczywiście nikt z nas nie miał skojarzeń, bo po co.
Harry zdziwiony uśmiechnął się po czym postawił dziewczynę na ziemię, a ta z kolei pocałowała chłopczyka w policzek dziękując za ratunek.
- Ejjj - zaprotestował lokowaty. - Mi tak nie dajesz!
- Bo ty chcesz mnie zgwałcić! - znowu zaczęli się ganiać, ale tym razem pobiegli w stronę plaży.
- Hahah, oni są porąbani! - uśmiechnęłam się.
- Ale pasują do siebie, przyznasz? - odparł Nialler.
- O tak!
- Nareszcie Harry ma się z kim wyszaleć.
- Z kim, czy NA KIM? - spytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Z KIM, ty zboczeńcu jeden! Hahaha!
Kupiliśmy sobie lemoniadę. W momencie kiedy Niall podawał mi picie, Liam nas akurat mijał, więc ja obróciłam się i namiętnie pocałowałam blondyna.
- Dziękuje kochanie.
- Wszystko dla ciebie!
Wtedy Payne zawrócił i udając, że nas nie widzi, wpadł prosto na mnie wylewając całe picie na moją koszulkę.
- Idioto! - krzyknęłam.
- Ooojej, przepraszam - uśmiechnął się sztucznie. - Widzę, że ktoś tu ma prześwitującą bluzeczkę....
- Co nie możesz sobie popatrzeć na cycki swojej laski, to musisz na moje? - spytałam przekornie.
- Żartujesz? Każda z tych dziewczyn chodzących tutaj zrobiłaby dla mnie wszystko, więc wcale nie potrzebuje ciebie.
- Jasne - prychnęłam i odeszliśmy.
Usiedliśmy na ławce czekając na resztę. Po chwili pojawili się Emma z Harrym i Carol z Louis'em. Chłopcy zaproponowali, że pójdą zamówić jakąś pizze.
- Ja tu czekam, moja noga więcej nie wytrzyma - czułam jak mi pomału drętwieje, za dużo się nachodziłam dzisiaj.
- Ojj, no chodź - powiedziała Emma. - Umieram z głodu!
- Przed chwilą jadłaś! - byłam zszokowana ile ta dziewczyna może jeść.
- Ja tu z Sam poczekam, a wy idźcie - zaproponowała Carol. Tak też zrobiliśmy. Siedziałyśmy sobie w dwójkę na ławeczce obserwując odchodzących przyjaciół, gdy nagle spostrzegłyśmy wyłaniającego się Liam'a z krzaków, który zaczął ciągnąć za sobą Louis'a. Reszta coś tam się sprzeciwiała, ale po chwili Tomlinson odszedł spokojnie z Payne'm.
- Co oni robią? - spytałam Carol.
- Nie wiem
- Chodźmy za nimi!
- Co? Odbiło ci? Będziemy śledzić naszych chłopaków?
- Mojego eks.
- Oj, tak, przepraszam - zawstydziła się.
- Właśnie dlatego chcę to zrobić. Bo to jest mój eks i wiem do czego jest zdolny.
- Przestań, Liam jest dobry, on by nic Marchewce nie zrobił.
- Jesteś pewna?
- Tak!
- Przekonajmy się! - zaczęłam ciągnąć Caro w stronę gdzie poszli chłopcy. Przewróciła oczami, ale w końcu dała się namówić. Na szczęście nie odeszli zbyt daleko, ciągle mogłyśmy ich śledzić. Zatrzymali się nieopodal, w miejscu gdzie kończyła się plaża, a zaczynała droga.
- Czego chcesz? - spytał Louis.
- Żebyś to skończył.
- Co?
- Ten teatr, co tu kurwa odstawiasz.
- O co ci chodzi...
- Ty już dobrze wiesz. O Carol.
Na te słowa dziewczyna gwałtownie drgnęła, a ja odruchowo złapałam ją za rękę i pożałowałam, że tu przyszłyśmy. Bałam się co za chwilę usłyszymy, ale bardziej bałam się jak Carol na to zareaguje.
- Co z nią? Zazdrosny?
- O nią? Przestań. Dobrze wiesz, że tylko jedna osoba się dla mnie liczy, zresztą to ta, którą mi zabrałeś.
W tym momencie zrobiło mi się tak ciepło na sercu. Tak więc on dalej się o mnie troszczył.... Kłamał w wesołym miasteczku... Nie nienawidził mnie....
- Nie zabrałem ci jej!
- Tak? Kłamca, zdrajca!
- Wtedy, gdy podsłuchałeś naszą rozmowę, próbowałem wytłumaczyć chłopakom, że Sam jest dla mnie jak siostra!
- JASNE! Wmawiaj mi to!
- Liam, jesteś moim bratem, nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił!
- Serio? - widać było, że Liam się speszył .
- Serio. - Louis podał mu rękę. Chciałam już odchodzić szczęśliwa, że się pogodzili, gdy nagle stało się najgorsze....
- Czekaj, a więc chcesz mi powiedzieć, że jesteś z Carol dlatego, że ją kochasz, a nie dlatego, że chciałeś abyśmy uwierzyli, że nie kochasz Sam?
- No.... i nie i tak. To trudne.
- Trudne? Okej, więc na serio nie kochałeś Sam, ale w takim razie po co związałeś się z Caro? Lou, znamy się długo i na kilometr było widać, że jej nie kochasz.
- Tak, to prawda..... znaczy ja..... może na początku.... Ale teraz.....
Nagle poczułam gwałtowne szarpnięcia dłoni i usłyszałam cichy szloch... Carol. O mój Boże. Wybiegła z krzaków stając oko w oko ze swoim chłopakiem.
- Ty..... ty.... - wycedziła przez zęby pokazując palcem na Lou.
- Carol? - widać było, że się jej tu nie spodziewał, tym bardziej całej w łzach. Zaczęłam powoli wstawać z klęczek jęcząc przy tym z bólu. Cholerna noga!
- Louis.... jak mogłeś..... Byłeś pierwszym chłopakiem, któremu zaufałam do lat! Od lat, rozumiesz?! - Jej twarz zalał potok łez. Lou chciał się do niej zbliżyć, ale ta odepchnęła go ręką.
- Zostaw mnie! Ja nie wierzę! Nie wierzę.... - Schowała twarz w dłoniach. - Ty mnie wykorzystałeś. - Podniosła głowę. - Wykorzystałeś.... Jak kiedyś mój ojciec moją mamę! - Zobaczyłam w jej oczach to samo co Louis - wielki ból, cierpienie. Teraz to było jasne. Nie chodziło tylko o same oszustwo. To była powtórka. Przeżywała teraz to co jej matka - i to bolało najbardziej. Poczucie, że dała się nabrać, chociaż obiecała sobie być silną.... Jedyny chłopak, któremu ufała bezgranicznie okazał się największym zdrajcą.... Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak.
- Carol... To nie tak... Ja cie kocham....
- Nie! Nie kochasz! Lub kochasz, dopiero teraz?! Teraz jest za późno! Za późno.... Powiedz mi.... powiedz mi tylko jedno....I proszę cię, tym razem bądź ze mną szczery.... Ten jeden raz nie kłam.... Czy wtedy kiedy postanowiłeś być moim chłopakiem kochałeś mnie? Czy wtedy gdy tańczyliśmy w deszczu - Widziałam pojedynczą łzę spływającą po jej policzku gdy dotarło do niej, że to wszystko było fałszywe - czy wtedy kochałeś mnie?
Louis stał jak wmurowany. Nie mogłam w to uwierzyć. Człowiek, który był mi jak brat, wzór do naśladowania, tak zniszczył moją przyjaciółkę?!
- Nie - to jedno słowo przeszyło serce Carol wszerz i złamało na tysiąc kawałeczków. Przynajmniej miał odwagę powiedzieć jej prawdę. Dziewczyna odwróciła się i zaczęła biec. Zalana łzami, rozczarowana biegła na oślep byle dalej od tego wszystkiego....
- Zjebałeś - odezwał się Liam, który uprzednio tylko się wszystkiemu przyglądał.
- Wiem, kurwa, wiem! Przez ciebie! - złapał leżący patyk i cisnął nim w Payne'a, po czym sam puścił się biegiem za ukochaną.
- Carol, czekaj.... - ja też ruszyłam w pogoń, ale z tą nogą poruszałam się w tempie żółwia.
- Cholera, no, Caroo - zawołałam ostatni raz, zrozpaczona, że nie mam jak jej pomóc. Z tej całej bezsilności usiadłam po prostu na ziemi, modląc się aby Carol nie zrobiła czegoś głupiego.... Było ciemno, wokół huczące morze, doskonała okazja, żeby.... Nie, nie, Sam, wybij to sobie z głowy. Ona taka nie jest, nie zrobi tego....A jeśli... Z tymi słowami złapałam się za głowę a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Żeby Louis zdążył... Złapał ją, wytłumaczył... Błagam.....

_________________________________________________________________________________

Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale mam nie ma za bardzo dostępu do kompa. : ((

Tak więc, nastąpiła mała zmiana akcji, mam nadzieję, że się wam spodoba.
KOMENTUJCIE koniecznie, bo zbliżamy się powoli do finału. :D
Dziękuję za wszystkie wejścia i opinie, jesteście niezastąpieni! :')
Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej!
+ Pojawiła się nowa SONDA, bardzo ważna, bowiem od niej zależy końcówka historii! Tak więc głosujcie! :D


Buziaki <3
Mika






Louis, któremu troszeczkę rzeczy wymknęły się spod kontroli....








piątek, 2 marca 2012

Rozdział 11

{Sam}

Obudziłam się następnego ranka lekko skacowana, ale bardzoooo szczęśliwa. O tak, ten dzień będzie zajebisty, czułam to. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wstałam, umyłam się i zrobiłam nam wszystkim śniadanie. Wieczorem na plaży miał się odbyć taki festyn, na który wszyscy jesteśmy zaproszeni. Oczywiście szłam z Niall'em. Harry z Emmą, Zayn ze Stacy, Louis z Carol, a Liam.... hmm z jakąś duperą, pewnie Katy, chyba że ten model już mu się znudził. Dupek, cholerny dupek, już ja mu pokażę. Ale teraz nie czas o nim myśleć.
- Witam naszego rannego ptaszka - rzekła Emma śmiejąc się i wchodząc do pokoju.
- Witam naszego skacowanego ćpuna - odparłam z uśmieszkiem układając kanapki na talerzu.
- Bardzo śmieszne - powiedziała z przekąsem. - Skojarzyło mi się z Louis'em.... - zaczęła ale zaraz przestała bo do pokoju wpadł jak burza Niall, zżerając od razu połowę kanapek.
- Ej! - połowa mojej pracy znalazła się w brzuchu chłopaka!
- Brzusio głodny, Niall zły - odpowiedział z dziecinnym uśmiechem na twarzy i zaśmiał się. Emmą klepnęła go w tyłek i kazała wyjść, powiedziała, że zobaczymy się dopiero na festynie, bo ona chce spędzić cały dzień ze mną.
- A co niby będziecie robić? - spytał blondyn.
- Tajemnica! - Emma nie dawała za wygraną.
- Wesołe miasteczko - mruknęłam. Jakoś ten pomysł do mnie nie przemawiał. A poza tym czułam ogromną potrzebę spędzania dużej ilości czasu z Niall'em....
- Wpadnę! - wyszczerzył się i wychodząc po drodze klepnął Emmę w tyłek. - Jesteśmy kwita, skarbie! - mrugnął, gdy tymczasem dziewczyna rzuciła w niego świeżo zrobioną kanapką z serem, szynką i pomidorem. On jej oddał, no i się zaczęło! Bitwa na jedzenie między nimi i ja latająca w środku, próbująca unikać pocisków a jednocześnie powstrzymać ich! On już zabierał ze stołu całą nową tacę jedzenia (zrobionego przeze mnie) aby jej oddać, ale w porę go zatrzymałam.
- NIEEEE, Niall ogarnij się! Spadaj stąd i to już! Nie będziecie mi tu niszczyć mojej ciężkiej pracy! - Serio, harowałam jak ciężka krojąc ten chleb i wszystko inne, a te dzieci sobie tu urządzają bitwę na jedzenie! MOJE jedzenie! Nialler pocałował mnie w policzek i wyszedł, a my zabrałyśmy się do konsumowania resztek.

Około południa udałyśmy się do wesołego miasteczka, było oddalone o jakieś 10 minut drogi, a więc niedużo. Dzień był równie piękny jak poprzedni, dookoła nas rozpościerała się śliczna panorama oświetlonego słońcem parku, ze śpiewającymi ptaszkami. Gdzieniegdzie ludzie urządzali sobie pikniki, jeździli na rolkach lub po prostu spacerowali ciesząc się sobą nawzajem. W parku rozrywki poszłyśmy najpierw na parę łagodnych karuzel, potem na rollercoastera, po którym prawie mdlałyśmy. Siadłyśmy pod parasolem w jednej z knajpek aby czegoś się napić, gdy nagle ktoś mnie objął od tyłu.
- Oto jestem, pożeracz kanapek! - powiedział głos, a ja odwróciłam się i natychmiast wtuliłam w niego, czując łaskoczące mnie blond włosy chłopaka.
- A ty tu czego? - Emma nie była zadowolona.
- Spełniam obietnicę!
- Lepiej spadaj, bo zaraz ja spełnię swoją groźbę!
- Jaką?
- Że ci zjem wszystkie twoje kanapki!
- Nie martw się, pod łóżkiem mam zapas. Hahaha
- On niestety nie kłamie, ma istną lodówkę po swoim łożem! - rzekł Harry, który właśnie do nas dołączył. - Odkryliśmy to parę dni temu, gdy jeden z prowiantów zaczął już sam wychodzić.
- FUUUJJJ - krzyknęłyśmy obie z Emmą.
- Hahahaa - chłopcy zaczęli się śmiać.
- Mogę ci porwać przyjaciółkę na chwilkę? - spytał Loczek.
- Spoxx ziomiee - odprałam. Na prawdę miałam dobry humor, jak nigdy. Emma chciała zaprotestować, ale z bicepsami Hazzy nie ma żartów. Zostałam więc sama z Niallem. Zaczęłam go całować, a gdy się od siebie oderwaliśmy zobaczyłam Liam'a patrzącego w naszą stronę. Uśmiechnęliśmy się do niego, a ten otworzył buzię pokazując na nią palec i udając odruch wymiotny. Pozdrowiłam go środkowym palcem uśmiechając się przy tym szeroko i poszliśmy dalej z Horanem, który zaczął się ze mnie śmiać.
- Ej, co sie tak śmieszy, hmm? - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Bo ty schodzisz na złą drogę, hahah! Najpierw zlewasz Liam'a na rzecz mnie, a teraz te zagrywki.... Nie ładnie, oj nie! - pogroził mi palcem przed nosem, na co ja pokazałam mu język.
- A wiesz co.... mam pomysł - rzekł Nialler.
- Uhm?
- Może byśmy zrobili parę kawałów naszej lovelaśnej parce? Katy i Liam'owi? Taki piękny dzień na robienie kawałów!
- Ale Liam jest jak taki twój brat, nie obrazi się...? - nie byłam pewna czy to dobry pomysł.
- Weź, przestań ja sobie zawsze ze wszystkiego żartuje, więc on mnie zna. A ty.... dla ciebie to będzie taka mini zemsta.
- Nie wiem, Niall..... - jakoś nie widziałam siebie w roli kogoś takiego.... Aż do tego momentu. Stanęliśmy znowu twarzą w twarz z nimi.... (Liamem i Katy) oddaleni o jakieś parę metrów. Mój były chłopak to zauważył i gdy tylko Katy do niego podeszła zaczął ją całować jak szalony. Nawet dotknął jej pupy. Rozdziawiłam oczy ze zdumienia. Frajer.
- JEDZIEMY Z TYM KOKSEM, STARY  - dotknęłam pewnie ramienia Niall'a, a w odpowiedzi zobaczyłam tylko jego chytry uśmieszek.

W kiosku kupiliśmy parę gazet aby nas nie było widać, jak to robią prawdziwi agenci. I zaczęliśmy ich śledzić. Ale mieliśmy ubaw. Jako pierwsze udali się do domu strachów. Nialler założył kaptur na głowę, a ja złapałam stojącą obok łopatę i po porozumiewawczym spojrzeniu ruszyliśmy za nimi. Gdzieś tak w połowie ich wycieczki wyskoczyliśmy tuż przed ich nosami, blondyn udawał zombie a ja jakiegoś psychola z łopatą. Zaczęliśmy się drzeć ale i tak nic nie przebije pisku jaki wydała Katy. Jeeeju, myślałam, że mi bębenki pękną. W ostatniej chwili Liam spostrzegł mój rozbawiony wzrok, po czym poznał, iż to jestem ja i wściekł się, próbując jednocześnie uspokoić panikującą dziewczynę. Śmialiśmy się niesamowicie wychodząc na zewnątrz, aż w końcu jakiś strażnik zaczął nas gonić abym mu oddała łopatę. Porzuciłam ją szybko na ziemi, ale ten pajac nie przestawał nas gonić. W pewnym momencie wpadłam nogą w dziurę i nie mogłam jej wyciągnąć. Cholera, policja blisko, a ja nie umiem tej nogi wyjąć! W końcu Niall mi pomógł, szkoda tylko, że przy okazji oberwał przy tym moim butem, który po uwolnieniu z owej dziury wystrzelił jak torpeda, trafiając prosto w buzię Niallka. Przepraszałam go tysiąc razy, ale żadne przeprosiny nie wyszły porządnie,  bo ciągle się śmiałam.

Postanowiliśmy się teraz nieco sami zabawić, więc poszliśmy na paintball'a. Ganialiśmy wszędzie strzelając w siebie nawzajem, gdy nagle oberwałam w dupę od jakiejś obcej osoby. Odwróciłam się oburzona i spod kostiumu ujrzałam rozbawionego Liam'a. Obok niego stała oczywiście Katy, śmiejąca się do rozpuku. Zostałam upokorzona, a to drań! Na szczęście Niall zaraz wyrwał mnie z opresji, trafiając w jego czuły punkt. Liam zaczął zginać się w pół, a Katy próbowała nas trafić, strzelając na oślep gdzie popadnie  i przy okazji trafiając jakiegoś przypadkowego przechodnia.

Następną atrakcją okazał się dom śmiechu, gdzie wyśmienicie się z blondynem bawiliśmy. Te klauny i to wszystko.... Hahaha. Po wyjściu  ujrzałam siedzących obok na łące naszych wrogów. Obściskiwali sie czule, aż  mi się zrobiło niedobrze. Fuj, tak w miejscu publicznym? Chciałam, w nich rzucić balonem z wodą, który akurat znajdował się w misce obok, ale jak zwykle mój kolega miał lepszy pomysł... Umysł Niall'a jest naprawdę niezastąpiony. Przybiliśmy sobie high five'a i zabraliśmy do realizacji planu. Dodam, że na tej łące znajdowały się zraszacze. Szybko odkryliśmy ich włączniki i ukryci za drzewami obserwowaliśmy ich ruchy, czekając na najbardziej odpowiedni moment. Najpierw gadali, śmiali się, a gdy już już mieli się pocałować..... Na raz wcisnęliśmy przycisk i tysiące kropel wody wystrzeliły w powietrze. Woow, to były bardzo mocne zraszacze muszę przyznać. Zakochani poderwali się na równe nogi, a my wrzeszcząc w niebo głosy podbiegliśmy do nich i zabraliśmy do tańca, gdyż z pobliskich głośników dało się słyszeć dobrą popową muzykę. Niall dorwał się do Katy, której się to spodobało, a ja tańczyłam w kółko z Liam'em, który wściekły próbował uciec.
- Nie cierpię cię! Utrudniasz mi życie!- powiedział.
- Hahaha, ja ciebie też! - odparłam śmiejąc się.
- Co ty, w ogóle kurwa odwalasz? - starał się ukryć lekkie rozbawienie pod osłoną złości.
- Bawię się z moim EKS! Nie widać?! Jest lato, nie? Bawimyyyy się! - zaczęłam go okręcać dookoła, aż upadliśmy w dwójkę na ziemię.
 Przez chwile nasze spojrzenia się spotkały i w jego oczach.... nie zobaczyłam wrogości jaką mi przedtem okazywał, lecz coś na rodzaj... smutku? Lub no nie wiem... może miłości? Nieeeee. On szybko się podniósł, złapał Katy za rękę i odciągnął w stronę atrakcji z wesołego miasteczka. Ale z niego, sztywniak, normalnie.
Ponownie zaczęliśmy ich śledzić, chociaż odechciało nam się już tych kawałów. Zmęczyliśmy się porządnie, naprawdę odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Ale nadarzyła się okazja, której po prostu nie mogliśmy nie wykorzystać....

Nasze zakochańce wsiadły do kolejki.... jako jedyni. Taki diabelski młyn. Zaczęli pomału wjeżdżać do góry, tylko oni sami, na całą kolejkę. Jak już byli na samej górze.... to my po prostu ja zatrzymaliśmy. Ot tak, bezczelnie, jak to na nas przystało. Najpierw zaczęli się śmiać, ale po 5 minutach spojrzeli w dół i ujrzeli nas.  Widać było, że są nie tylko źli, ale także zdziwieni. Pffff, oni na serio myśleli, że my się tak łatwo poddamy i ich zostawimy w spokoju? Nie ma takiej opcji! Team Niall i Sam never give up.
- Jaka tam pogoda na górze? - krzyknęłam.
- Spierdalaj - warknął mi z góry Liam.
- Groźny Daddy - mruknął Niall.
- Jak ci tam zimno, to sobie poflirtuj ze swoją hot duperą, która siedzi obok! - odkrzyknęłam. Właściwie to poczułam takie małe ukłucie w sercu, jakby... zachciało mi się tam siedzieć z  nim, zamiast niej. Ale szybko wyrzuciłam to uczucie z siebie, gdy Niall pociągnął mnie za rękę, dając znać, że należy spadać, bo zbliża się ochrona. Popędziliśmy w kierunku wyjścia i po chwili spokojnie szliśmy alejką w stronę domu chłopaków.

*    *    *

Po drodze Nialler zaproponował, że wpadnie jeszcze do sklepu po jakieś żarcie, a mi dał klucze do ich domu. Szłam sobie tak dróżką, uśmiechnięta od ucha do ucha, gdy nagle przyszedł sms.... od Liam'a.
" Co tam, nie możesz mieć Louis'a, to bierzesz Niall'a? Super lala z ciebie nie ma co. Szalejesz dupero"
Zepsuł mi się humor, chciałam mu wykrzyczeć wszystko w twarz, że to jego wina, jego cholerna wina... To on mnie zostawił! Moje serce zaczęło nagle pękać z bólu, bo po prostu nie wyobrażałam sobie, że on mnie za taką 'lalę' właśnie bierze. Trochę sobie podokuczaliśmy, ale tylko na żarty, nie? Tymczasem on tym sms'em zamknął mi usta. Po prostu nie mogłam wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi. Byłam wściekła ale jednocześnie smutna, bo już straciłam poczucie co jest dobre, a co złe. Z jednej strony uważałam, że jemu należało się to co dzisiaj dostał, a z drugiej.... Byłam załamana, bo wciąż jakaś mała iskierka się tliła w moim sercu. I prawdopodobnie niepotrzebnie tylko wykorzystałam Nialla... Ależ jestem beznadziejna! Zaczęłam szybciej biec, a łzy spływały po moich policzkach, nawet nie wiem dlaczego. Obiecałam sobie, że będę silna, że mam w dupie Liam'a.... Ale najwyraźniej tak nie jest. Po prostu nie potrafię! Nagle potknęłam się o kamień i moja stopa wykrzywiła się sprawiając mi tym samym niesamowity ból...... Boże, jak to straasznie bolało... Zaczęłam mieć jakieś migawki przed oczami, łzy zasłaniały mi pół świata, a noga.... bardziej stopa właściwie.... baaardzo bolała! Dostrzegłam z oddali dom chłopaków i jedyne co zdążyłam zrobić to dowlec się tam i upaść bezradnie na ziemię.... Po raz kolejny okazałam się do dupy dziewczyną, która jest słaba i której umysł znów zalała ciemność....
 Ale nie zemdlałam tym razem. Zacisnęłam zęby i wytrzymywałam dzielnie ból. Na szczęście na ostatku moich sił zobaczyłam Zayn'a podającego mi rękę.... I Stacy podpierającą mnie ramieniem.... Otwarte drzwi.... Kanapa... Ciemność. Tak chciało mi się spać..... A oni nie pozwalali.... Ciągle wokół mnie chodzili.... Coś robili.... Znów ciemność.... W końcu pojawił się Niall, który kazał sie im wszystkim zamknąć. A ja nareszcie spokojnie usnęłam.

_________________________________________________________________________________

Miałam dzisiaj bardzo dobry humor, może ze względu na to, że wyjątkowo nikt po mnie w szkole nie pojechał, ani nic nie przyjemnego nie powiedział.
Także, jedenastka jest o jedenastej w nocy. : ))
Kocham, kocham każdego kto to wszystko czyta, MASSIVE THANK YOU! <3
Mimo iż czasami zawalam, mam wzloty i upadki, wy i tak dzielnie to czytacie. :')
Proszę nie zostawiajcie mnie, oceniajcie i KOMENTUJCIE! : ]

Buziaki <3
Mika


Tajny agent, sexy Niall przystępuje do akcji. 

PS: Czytamy, czytamy wspaniały blog mojej przyjaciółki - http://you-can-count-on-me-lila.blogspot.com/ <3. Z góry dziękuje! :{)