Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Chapter 7

{Lena}

Siedziałam przerażona, a moje serce fikało koziołki w górę i w dół. Niestety nie ze szczęścia, tym razem. Nie pamiętałam nic. Moje wspomnienia urywały się w tym miejscu, na tym pokoju. Sięgałam pamięcią jedynie do momentu gdy tu weszłam... Co działo się potem? Co jeśli.... Jeśli jeden jedyny raz wybrałam się na imprezę i skończę teraz jak nieostrożne nastolatki w tych filmach, które zawsze oglądałyśmy z Victorią? Te dziewczyny upijające się do nieprzytomności lądujące następnie w łóżkach z obcymi mężczyznami, a potem chodzące z wielkimi brzuchami przez 9 miesięcy... Moje ciało przeszyły dreszcze. To zdecydowanie nie była przyszłość o jakiej zawsze marzyłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej, czym jednocześnie obudziłam chłopaka leżącego obok. Przejechałam ręką po szyi, rozmasowując ją i jednocześnie chcąc zmazać wszelkie ślady obecności niechcianego osobnika. Wiedziałam jednak, że się nie da. Jeśli coś się stało, to się nie odstanie. Bałam się jedynie, jak mocne piętno ta jedna, głupia, nierozważna noc zostawi na mnie. Odpowiedź siedziała obok. Wystarczyło się tylko spytać. Zadać pytanie, na które w tej chwili w ogóle nie miałam odwagi.
- Hm. - Szepnęłam cicho, starając się zwrócić jego uwagę na siebie. Tak właśnie działa nasz mózg - chcemy aby to ta druga osoba zaczęła rozmowę, gdyż sami jesteśmy zbyt dużymi tchórzami aby to zrobić.
- Lena? - Chłopak lekko przechylił głowę mrużąc przy tym oczy.
- Cześć Ben.
- Jak się spało? - Posłał mi ciepły uśmiech, który wywołał jeszcze większy dreszcz. Mogłam być w ciąży. Mogłam mieć dziecko w sobie. Mogłam mieć już zrujnowaną przyszłość, lecz on o tym nie miał pojęcia, najwyraźniej.
- Dobrze, nawet. Ben?
- Tak? - Odparł siadając na krawędzi łóżka, będąc w połowie opasanym białą pościelą.
- Czy my... - Zaschło mi nagle w gardle. - Czy coś się stało tej nocy?
- Och Lenny. - Uśmiechnął się do mnie. Znowu. - Nie. Nic a nic.
Odetchnęłam z ulgą, a do moich płuc na nowo wpadło powietrze.
- Bogu dzięki, bo tak się bałam... Że zrobiliśmy coś głupiego. Wiesz jakie by to mogło mieć dla mnie konsekwencje, nieletnia ciąża i te rzeczy...
- Jasne, że wiem. Po prostu nie chciałem na tobie nic wymuszać. Słodko sobie spałaś, taka mała, upita Lena. Wolałem... Wolałem poczekać aż się obudzisz i sama mi pozwolisz.
- Pozwolę? - Nic nie rozumiałam. Jeszcze przed chwilą czułam ogromne szczęście, które nagle zostało zastąpione przez paniczny strach.
- Pozwolisz mi na to. - Szepnął, przybliżając się do mnie z powrotem, jednocześnie delikatnie przejeżdżając swoimi opuszkami palców po moim udzie.
- Nie. Ja nie chcę, Ben.
- Dlaczego? - spytał rozczarowany.
- Ty myślisz, że ile my mamy lat? Ben, jak mówię, że nie to nie. Znajdź sobie kogoś innego, bo ja... - Nie dane było mi dokończyć, gdyż zostałam siłą przyciągnięta do chłopaka. Zaczął mnie całować po szyi a ja przestraszyłam się nie na żarty.
- Czemu drżysz? - Jego szept zakołysał mną całą.
- Zostaw mnie! - Odepchnęłam go z całej siły. Adrenalina zaczęła działać.
- Nie chcesz po dobroci? Dobrze... - Zaczął się do mnie zbliżać, a ja w jednym momencie zrozumiałam, że jestem w pokoju z gwałcicielem. Chłopakiem, który jeszcze wczoraj udawał miłego kolegę, bawił się, uśmiechał.... Z jednego oka zaczęła mi lecieć pojedyncza łza. Musiałam myśleć szybko, szybciej niż on aby znaleźć ucieczkę z tego potwornego labiryntu, w którym się znalazłam. Miałam jedną szansę - zeskoczyłam jak oparzona z łóżka, potykając się po drodze o jego koszulę,  i wybiegłam z pokoju. Gdy usłyszałam za sobą trzask drzwi i tupot stóp, automatycznie przyspieszyłam. Serce buzowało jakby chciało wyskoczyć z mojej piersi. Ze schodów niemalże zeskakiwałam, bojąc się, iż upadnę. Byłby to koniec, moja przegrana. Jeden mały błąd i po mnie, gdyż Ben ma z pewnością szybszy refleks niż ja. Dopadłam wreszcie drzwi i modląc się w duchu aby nie były zamknięte pociągnęłam z całej siły za klamkę. Jest. Udało się.

Słowo 'wolność' nabrało dla mnie znaczenia dopiero gdy pod bosymi stopami poczułam zimny asfalt, a poranne, rześkie powietrze wywiało ze mnie resztki zapachu tego chłopaka. Wtedy również spostrzegłam co mam na sobie - oprócz całego kompletu bielizny byłam w posiadaniu zielonkawo-morskiej koszulki z alfabetem wypisanym na niej. Od Bena. Jego zapach znowu mnie uderzył, zaczął palić od środka. Chciałam ją zdjąć - wyzwolić się z tego szaleńczego wspomnienia. Byłoby tu jednak niezwykle głupie - nastolatka rozbierająca się o poranku na ulicy. Zamiast tego skupiłam się na obecnej sytuacji. Chciałam sprawdzić, czy on biegnie za mną, bałam się jednak odwrócić głowę. Dopiero po chwili ciekawość wzięła górę. Skręcając lekko kark ujrzałam za sobą pustą ulicę z autami stojącymi przy jednorodzinnych domkach, jakże popularnych w naszym mieście. Słońce chowało się jeszcze nieśmiało za ich dachami, a chmury przeganiały nawzajem w ich niewidzialnym wyścigu po niebiosach. Rozmyślając tak nagle uderzyłam w coś twardego, a moją pierwszą myślą było: to on. Znalazł mnie. Przegonił mnie. Dopadł mnie.

Podniosłam głowę pełną niepokoju i strachu. Najpierw zobaczyłam blond włosy, trochę jaśniejsze niż Bena, lecz to pewnie przez to słońce. Kawałek brody, usta, nos, aż wreszcie oczy... Jednak były niebieskie. Pod słońce niewiele mogłam dojrzeć, tym bardziej, że leżałam poobijana, zmarznięta i nieomalże zgwałcona na ziemi.
- Lena?
- Zostaw mnie, Ben! - Krzyknęłam i z całej siły przywaliłam chłopakowi w szczękę, tak że automatycznie wykonał obrót.
- Chryste, Lena, co cię opętało....
Podniosłam się i ustawiłam w pozycji ninja, gotowa do następnego ataku. Lecz wtedy...
- Niall?! - Wykrzyknęłam zdziwiona.
- Tak! - Odparł.
- O Jezu, tak strasznie cię przepraszam... Naprawdę nie chciałam, pomyliłam cię z kimś innym....
- Z Benem?
- No, tak jakby.... Nie ważne, ale tobie nic nie jest? - Dotknęłam jego lekko czerwonej twarzy a on gwałtownie się odsunął.
- Wszystko okej. Ale... Ale masz zimne ręce. Lena? - Zlustrował mnie wzrokiem. - Co... Co tam się stało? U Bena? Czemu wyglądasz.... No cóż, dość skromnie?
- Nie, nic, naprawdę, wszystko okej.... - Zastanawiałam się na ile mogę mu zaufać i czy należy mu opowiedzieć o tym co chciał mi zrobić jego najlepszy przyjaciel...
- Lena. - Powtarzając chyba po raz setny moje imię złapał mnie teraz za obydwa nadgarstki i spojrzał prosto w oczy. - Czemu jesteś na wpół naga o 7 rano i wyglądasz jakbyś uciekła ze szpitala psychiatrycznego?
- To miało być śmieszne? - Starałam się wyrwać z jego uścisku ale on nie odpuszczał.
- Nie.
- W takim razie o to samo mogłabym spytać ciebie. Nie powinieneś spać teraz z kacem?
- Ja zadałem pytanie pierwszy. Czy Ben... Czy on próbował coś... Coś ci zrobić?
W tym momencie Nialler zwolnił delikatnie uścisk, więc skorzystałam z okazji i wyrwałam mu się, siadając jednocześnie na ziemi. Trzymałam głowę schowaną w kolanach, dopóki nie poczułam na sobie czyjegoś ciepłego materiału. Bluza.
- Masz. - Mruknął Niall.
- Niee, Niall. Dzięki, ale nie będę zgrywać żadnej biednej dziewczynki, okej? Nie róbmy z tego kolejnej komedii romantycznej. Wszystko dobrze, ja tylko musiałam trochę odreagować, przewietrzyć się....
- Sama robisz z tego film! Biegasz w samej koszulce po polu i kłamiesz, że nic się nie stało. - Zmierzył mnie wzrokiem.
- Dobrze. - Wkurzyłam się trochę. -  A więc twój szanowny przyjaciel o mało mnie nie zgwałcił! - Opowiedziałam mu w skrócie co zaszło w domu Bena, a on co chwilę tylko potakiwał.
- Widzę, że cię to jakoś nie dziwi? Jesteście w jakimś klubie gwałcicieli czy jak? - Spytałam.
- Nie. Po prostu Ben już taki jest... Umie być miły, pomocny, dobry z niego podrywacz... Ale dąży do celu. Wiesz... Lubi seksowne laski i już.
Wstałam i stanęłam osłupiała. Nie wiedziałam czy mam być wściekła za to, iż tak łatwo dałam się nabrać Benowi czy się cieszyć, że Niall nazwał mnie 'seksowną laską'....
- Skręcisz teraz w prawo a potem druga w lewo i po jakiś 20 metrach zobaczysz po prawej stronie mój dom.
- Mam iść do ciebie?
- Tam jest Lizzie. Pomoże ci, pogadasz z nią.... Babskie sprawy. Poza tym przydałoby ci się jakieś ubranie.
- Och, okej.. Hm.... Dzięki. - Nie wiem dlaczego, ale przystałam na tą propozycję. - A ty?
- Ja?
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu. Zaraz wrócę.
Ruszyłam szybkim krokiem aby się rozgrzać. Po parunastu minutach stanęłam przed dużą restauracją z irlandzką koniczynką na banerze. Byłam tu może raz czy dwa ale nigdy nie skojarzyłam jej z Niall'em. Nie miałam pojęcia, że jest Irlandczykiem....
- LENA, OMFG! - Ten krzyk mógł należeć tylko do jednej osoby. Lizzie. Rzuciła się na mnie, ściskając i wykrzykując jakieś skrótowce w młodzieżowym slangu. Wprowadziła mnie do środka, ja za to padłam zmęczona na kanapę w restauracji.

Po jakiejś godzinie doszłam do siebie. Opowiedziałam jej wszystko, a ona co chwila krzyczała oburzona.
- Jejku, wiedziałam że Ben zawsze był flirciarzem ale że aż tak... Na bank wszystko okej? - Spojrzała na mnie swoimi ogromnymi zielonymi, kocimi oczami.
- Taak. - Uśmiechnęłam się a ona mnie przytuliła.
 Liz zaprowadziła mnie do góry, gdzie mieszkał Niall z rodziną. Miał dość skromne mieszkanie, aczkolwiek nowoczesne i dobrze umeblowane. Większość ścian miała jasny odcień zieleni, tylko w paru pokojach była ona niebieska lub delikatnie różowa. W kuchni kafelki były białe, podobnie jak ściany. Stół ciągnął się przez całe pomieszczenie, a na szafkach wisiało mnóstwo przypraw, dających temu pomieszczeniu niesamowitą atmosferę.
- To jest ich prywatna kuchnia. Rodzice Niall'a są świetnymi kucharzami, na dole jak już wiesz mają restaurację.Hej Lenny... Tak właściwie to co tam zaszło? Wiesz, masz na sobie t-shirt od Bena a bluzę od Niall'a.... Idziesz na dwa fronty? - Puściła mi oczko.
- Nawet na jeden front nie lecę! - Odparłam oburzona. - Mówiłam ci, że Niall'a spotkałam gdy uciekałam...
- Ach tak. Przepraszam. To był taki żarcik. Zrobię ci herbaty, co?
- Pewnie.
Lizzie zwinnie chodziła po nieskazitelnie czystej kuchni, wyciągała sprawnie rzeczy z szafek jakby była u siebie w domu. Zaparzyła wodę i zabrała się za robienie kanapek.
- Hm, a twoi rodzicie wiedzą gdzie jesteś? - Spytała zlizując masło z palca.
Wytrzeszczyłam oczy. CHOLERA! Ja przecież miałam wrócić na noc do domu, Boże, a zamiast tego byłam u Bena, potem Niall a teraz Lizzie...
- Masz może telefon? - Spytałam najspokojniej jak umiałam.
- Trzymaj. - Rzuciła mi niebiesko-białą nokię. - Phi, a mówią, że to ja jestem ta nieogarnięta.... Tak w ogóle twoje rzeczy są ciągle u Bena?
- Tak, o matko, mam przekichane! - Byłam przerażona. Rodzice pewnie umierają ze strachu, zresztą Victoria pewnie też.... Wykręciłam numer najpierw do niej.
- LENA. - Odebrała już po pierwszym sygnale.
Wylałam z siebie co najmniej dziesięciominutowy potok słów, gdzie większość z nich to było 'przepraszam'. Opowiedziałam jej całą historię, a ona chciała już dzwonić po policję lecz szybko wybiłam jej to z głowy. Victoria powiedziała:
- Słuchaj. Powiedziałam twoim rodzicom, że jesteś u mnie. Moja matka myśli, iż śpisz sobie teraz ślicznie koło mnie, a więc lepiej się pośpiesz i przyjdź do mnie zanim tu wpadnie! W ogóle wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! Masz szczęście, jest 8.30 a obiecałam sobie, że jeśli nie wrócisz do 9.00 do zadzwonię na policję.
- O matko, Victoria kocham cię. Ratujesz mi życie! - Odetchnęłam z ulgą. Musiałam jednak szybko kończyć tę rozmowę gdyż Lizzie groziła mi palcem pokazując na stygnącą herbatę.
- Vic, wpadnę za 10 minut, ok?
- Czekam. Pośpiesz się albo obie zaraz wpadniemy!
Rozłączyłyśmy się a ja poszłam zjeść śniadanie.
- Liz, zjedzmy szybko bo muszę uciekać do domu, dobrze?
- Spoko, odprowadzę cię.
- Ale nie do mojego.... Muszę iść do Victorii, moi rodzice myślą, że tam śpię.
- Uuuu, okłamałaś starych? Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, iż z was takie małe kłamczuszki... - Zachichotała gryząc ogórka.
- Jakie tam kłamczuszki....
Zapadła na chwilę cisza, przerywana tylko mlaskaniem Lizzie i moim postukiwaniem palcami o blat. Stary nawyk.
- Tak właściwie... Jak blisko jesteście z Niall'em? - Przerwałam, zadając pytanie z czystej ciekawości.
Dziewczyna popatrzyła na mnie, wyraźnie zdziwiona. Poczułam się niesamowicie głupio.
- Przepraszam. To nie moja sprawa. Zignoruj to pytanie. - Próbowałam jakoś naprawić sytuację.
- Ależ nie, wszystko w porządku. Tak więc, hm... Jak wiesz Niall jest Irlandczykiem. Przeprowadził się tu jakieś 5 lat temu, bo.... Bo był prześladowany w poprzedniej szkole.
- Naprawdę? - Spytałam przerażona. Oglądałam masę filmów na ten temat i nigdy nie chciałabym być na miejscu tych ofiar.
- Tak. W Irlandii... Nie pamiętam gdzie dokładnie. Jego rodzice mają tu dobrych znajomych i znaleźli ten lokal po czym uznali, że to dobre miejsce na rozwinięcie biznesu. A ja z Benem znaliśmy się od dawna. On zaprzyjaźnił się z Niallem i potem zapoznał mnie. Ale nie martw się, łączą nas czysto przyjazne stosunki, chociaż nie powiem, nasz blondynek jest całkiem przystojny... Nie uważasz?
- Ach, tak tak. - Potaknęłam tylko przyjaźnie. Szczerze mówiąc trudno mi było oceniać, nigdy nie świrowałam na punkcie blondynów z długimi grzywkami.... To była działka Victorii. Ja bardziej gustowałam w nieśmiałych, spokojnych chłopakach, typu Zayn'a... Lecz cóż, ten wyraźnie dał mi do zrozumienia, że mnie nie lubi, tak więc chyba czas znaleźć sobie inny obiekt zainteresowań. Najgorsze jest jednak to, że to serce wybiera. Nie da się ustawić, przekupić miłości. Czy do dobrze? Opinie są podzielone. Czasami mam ochotę zakochać się w chłopaku, który jest miły, przyjazny, ach, i oczywiście nie próbuje mnie zgwałcić....  Potrafi być jednocześnie romantyczny i nieco nieokrzesany, dziki. Jednakże jest niemożliwe znalezienie ideału. Moim wydawał się być Zayn. Lecz pozory bardzo mylą - wystarczyło jedno starcie z nim twarzą w twarz i moje wszelkie wyobrażenia dotyczące tego chłopaka ulotniły się bezpowrotnie.
Siedziałyśmy w błękitnym salonie, na szaro-czarnych meblach, a przede mną leciała w TV jakaś kreskówka. Lizzie naprawdę czuła się tutaj jak u siebie w domu. Swobodnie robiła co jej się żywnie podobało, teraz zaś latała po kanałach szukając czegoś odpowiadającego jej gustom. A te, z tego co już wiem, nie łatwo było zadowolić.

Nagle do pokoju wpadł Niall trzymając w jednej ręce pączka, a w drugiej siatkę z.. moimi rzeczami.
- Gdzie ty się podziewałeś, co? - Spytała Lizzie.
- Byłem w sklepie i u Bena... Tu masz swoje rzeczy. - Podał mi je, nie przerywając jedzenia pączka.
- Dzięki. - Posłałam mu uśmiech.  - O mój Boże, jest już 8.50! Victoria mnie zabije! Zresztą rodzice też! - Złapałam się za głowę.
- Podwieźć was? - Spytał Niall.
- A masz prawko? - Byłam zaskoczona gdyż dobrze wiedziałam, iż chłopak nie powinien jeszcze posiadać prawa jazdy ze względu na młody wiek.
Lizzie i Niall spojrzeli na siebie wymownie a ja przez chwilę poczułam się jak piąte koło u wozu, jak intruz, który zakłóca im spokojny dzień.
- Wiesz... - Zaczęła dziewczyna. - Bo nie zawsze wszystko jest legalne...
- Mam prawko, zamknij się Lizzie. - Przerwał Niall. - Jedziemy?
- Nie dzięki, wolę się po chichu wślizgnąć do domu, nie chce być zauważona.
Pożegnałyśmy się z blondynem, Liz ucałowała go w policzek a ja ofiarowałam mu po prostu uścisk. Wyleciałyśmy z domu jak petarda, na szczęście tym razem miałam na sobie nieco ubrań od mojej kumpeli, przez co czułam się o wiele lepiej. Na rozdrożu rozstałyśmy się, ona do siebie, a ja do Victorii. Weszłam przez balkon, do którego prowadziła dość stroma droga po drzewie. Ale jakoś dałam sobie radę. Moja przyjaciółka nakazała mi być cicho, gdyż po jakiś pięciu minutach do jej pokoju zawitała jej mama.
- Macie tu śniadanko. - Położyła nam chyba z 10 tostów na blacie. - Macie szczęście, że dziś sobota, inaczej nie wiem jakbyście w tej szkole przeżyły. Aha i Lena - następnym razem powiadom swoich rodziców co zamierzasz robić po imprezie, dobrze?
- Aha. Dziękuje bardzo za nocleg.
- Ależ dziecko, zawsze jesteś u nas mile widziana.
Byłam już baaardzo najedzona, ale nie chciałam robić przykrości dziewczynie, więc ochoczo zabrałam się za pałaszowanie. Na szczęście to Victoria przez większość czasu jadła a ja (już po raz trzeci) zdawałam jej relację z dzisiejszego ranka. Nagle jej telefon zaczął wibrować.
- To Maya. Napisała, że razem z innymi są na plaży, fale dopisują, więc mamy brać deski i do nich lecieć.
- Maya? - Spytałam zdziwiona.
- Taaak, poznałam wczoraj jakąś laskę na imprezie, nawet nie wiem skąd ona ma mój numer. - Vic westchnęła, po czym zaczęła szukać w szafie jakiś odpowiednich ubrań.
- Hej, wiesz co, to ja pójdę do siebie, przygotuje i za godzinę do was dołączę, dobrze?
- Aha, pewnie! Jest... 10, tak więc o 11 widzę cię na miejscu! - Dałam jej buziaka w policzek i spacerkiem udałam się do domku. Po dojściu dostałam wykład od rodziców, a w zamian dostali ode mnie gorące przeprosiny. Miałam dość, po prostu dość. Byłam wyczerpana po całych tych dzisiejszych przeżyciach - tyle co dzisiaj się wydarzyło, nie miałam w całym swoim marnym życiu! Naprawdę los mógłby jakoś bardziej proporcjonalnie dawkować mi te przeżycia. Usiadłam na swoim łóżeczku i w oka mgnieniu zasnęłam.


{Victoria}

Jest 11.30 a po Lenie ani śladu. Stoję jak kołek w jednym miejscu, a konkretnie przy wejściu na plażę. Moją sukienkę co chwilę podwiewa wiatr, przez co muszę ją ciągle poprawiać aby przypadkiem nie odsłaniała zbyt dużej części moich grubych ud. Na jednym ramieniu mam zawieszoną torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami a w drugiej trzymam deskę. Już dziesiątki wesołych surferów mnie minęło a ja, mimo ogromnej chęci wejścia wreszcie do wody, wciąż stoję w tym samym miejscu. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu....
- Hej. - Powiedział dziewczęcy głos.
Obróciłam się i ujrzałam niewysoką blondynkę w czerwonym stroju kąpielowym, dość skromnym, należy dodać.
- Heej, znamy się? - Spytałam.
- Victoria, hello, jestem Maya, tak? Z wczorajszej imprezy, pamiętasz? - Odparła niezadowolona.
Ochrzaniłam się w myślach za tak słabą pamięć. Tak, to jest więc dziewczyna od porannego smsa. Swoją drogą dobrze, że nareszcie przypomniałam sobie ową Mayę.
- Jaasne, tak tylko żartowałam! Wiesz, czekam tu na Lenę i ten....
- Napisz jej smsa, a sama chodź do nas, wiesz jak jest super?
- No właśnie, ten.... - Zaczęłam ale w tym momencie nadszedł szanowny pan Payne. Liam Payne. Liam bez koszulki Payne. Automatycznie zapomniałam o Bożym świecie na widok jego mięśni. Przywitał się z nami i rzekł:
- To jak, ruszamy?
Maya popatrzyła na mnie a ja jak odurzona potaknęłam. Następnie patrząc na zmianę to na wyświetlacz, to na klatę Liam'a wysłałam Lenie smsa, iż idę już surfować. Gdy tylko znów uniosłam głowę zobaczyłam jego uśmiech nade mną, a umięśnione ciało chłopaka szło teraz dokładnie obok mnie.
- Nie chcę ci przeszkadzać...
- Ależ nie, nie, wszystko w porządku. Piękna dziś pogoda, co nie? - Starałam się jakoś zacząć rozmowę.
- Tak, jasne, ale ja akurat chciałem o czym innym z tobą pogadać....
- Pewnie, mów! - Rzekłam uradowana, iż Liam znalazł jakiś temat do rozmowy.
- Mam do ciebie małą prośbę, przyjaciółko. - Popatrzył mi prosto w oczy, a ja nie mogłam mu przecież odmówić.
- Peeewnie. - Odparłam zauroczona. Jednak wraz z coraz głębszym zapoznawaniem się z propozycją/prośbą Liama, moje oczy robiły się coraz szersze a ja sama stanęłam w pewnym momencie jak osłupiała...
- Przepraszam bardzo, że co?!



______________________________________________________



Ugh, przez tydzień nic nie dodałam! Czuję się naprawdę podle. : (( Jak sami pewnie wiecie nadchodzi koniec roku, nauczyciele nie odpuszczają, a oceny same się nie zdobędą. :C Jednak jest to już końcówka tych męczarni, także od teraz postaram się dodawać częściej rozdziały. : )
Dziękuje wszystkim, którzy komentują, naprawdę, to tylko i wyłącznie dzięki Wam ten blog dalej istnieje. :') Mogłabym Was jednak prosić o nieco więcej komentarzy, jest to baardzo, bardzo ważne, gdyż motywuje mnie do dalszego pisania i wymyślania. Mam już pomysł na najbliższe parenaście rozdziałów, ale bez Was, moich Czytelników nic nie zdziałam.... Dlatego proszę, bardzo proszę, KOMENTUJCIE! : )

Co do rozdziału... Starałam się jak mogłam, lecz czuję, że powoli tracicie chęci do czytania, nudzi się Wam to.... Dlatego też próbowałam coś urozmaicić, nie wyszło mi jednak najlepiej. : (
Piszcie co wam się podoba a co nie, krytyka jest dla mnie równie ważna! Pomaga, i to nawet bardzo!

Dzisiaj trochę więcej z punktu widzenia Leny, nieco historii Niall'a oraz na końcówce dość nieciekawa prośba Liam'a, którą poznacie w następnym rozdziale. Wiem, że wiele z was uwielbia Zayn'a, dlatego też z góry zapowiadam, iż w pojawi się on w następnej notce, a dłuższa historia z nim już za niedługo! :D

Z góry przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam tym rozdziałem i błagam Was o komentarze! :)
Powodzenia w zdobywaniu pozytywnych ocen, trzymam za Was kciuki!

xoxo
Mika

+ Jeśli jakiegoś Waszego bloga jeszcze nie skomentowałam to bardzo przepraszam, zabieram się zaraz za czytanie! Zostawiajcie mi Wasze adresy w komentarzach.<3



Zapraszam Was na plażę! <3

13 komentarzy:

  1. Czyżby Niall poważnie pogadał ze swoim przyjacielem? Hm??
    Myślę że Lenny i nasz słodki Iralndczyk będą razem, chociaż w głowie mam jeszcze Zayna. Podczas imprezy nagle zwrócił na nią uwagę i.. już sama nie wiem! Jestem ciekawa co Liam powiedział Victorii.. hmm.. :3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham! Dawaj dalej, bo jestem ciekawa co się miedzy Victorią a Liam'em stanie... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny !! Jak ja kocham Twojego bloga <3 szczerze chciałabym,żeby Lenny była z Zaynem bo ten ostatni wieczór daje trochę nadziei... ROZDZIAŁ ZAJEBISTY ! z niecierpliwością czekam na następny bo już mnie skręca z ciekawości :) Pozdrawiam ;* -@foreverniall_

    OdpowiedzUsuń
  4. No co Li powiedział ?!
    Ja się pytam do kurwy nędzy co on powiedział !!!
    Wiesz co mam ochotę wymierzyć ci siarczysty policzek, że skończyłaś w takim momencie !
    Ughh, zapraszam na Gemini : http://gemini-blizniaki.blogspot.com

    Ps ROZDZIAŁ GENIALNY ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. grrrtr! czemu w takim momencie??? nooooo! kurde jestem taka ciekawa! i wgl co do Ben'a to O.O czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  6. jakim prawem w takim momencie no ?! :C
    dawaj mi tu szybko nastepny !
    ten byl swietny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ten rozdział jest świetny, zresztą jak wszystkie
    i pod żadnym pozorem nic nie zmieniaj w nim

    OdpowiedzUsuń
  8. no gdziee ?! no jak mogłaś skończyć i nie napisać jaka to prośba ?! no jak kurdeee ?! ;/ AaaAA!! Horaan ! *.* i kurde, Ben ma wpier.dol! ;o
    zapraszam do mnie : Don't wanna be without you :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne, kocham to opowiadanie *-*
    Na początku myślałam, że Ben żartuje, a Lena za bardzo dramatyzuje. I mnie zdziwiłaś, że on na prawdę ją chciał zgwałcić.
    Ciekawe co Liam powiedział Vic. ;o W takim momencie skończyć, nie ładnie. xD

    OdpowiedzUsuń
  10. wiesz co konczyc w takim momencie... ;p
    opowiadanie jest boskie wiec nie masz sie co martwic ze nas nudzi ;d czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial <33

    OdpowiedzUsuń
  11. jej jej jej bejbe <3 czy słowo zajebiście coś Ci mówi.? :P rozdział wyszedł właśnie tak.! jestem pod cholernie wielkim wrażeniem .! kurwa mać no XD nie będę mogła spać przez Ciebie i takie zakończenie rozdziału... wstydziłabyś się ;p ale no Ben zjebał i to nieźle. powinien się odpieprzyć od Lenny i chuj mu w dupe. ale no nie mogę się już doczekać co będzie dalej i mam nadzieję, że choć trochę mi zdradzisz :P i odpowiesz na takie małe pytanko które zadaję praktycznie za każdym razem gdy z Tobą piszę bejb <333333 sorki że nie mogłam przeczytać wcześniej, ale no wycieczka :P
    Love You Mika <3333
    xoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć Mika. Chciałam ci pogratulować talentu. Zdobyłaś tytuł: "Najlepiej Wykreowana Postać Liam'a - Czerwiec 2012r." Mam nadzieję, że się cieszysz, bo to ja cię wytypowałam. Wyniki możesz sprawdzić w zakładce "Zwycięzcy - OneDirection Awards" na stronie onedirectionfanpolish.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    OneDirection

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo podobają mi się twoje teksty ! :)

    OdpowiedzUsuń