Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 12 lutego 2012

Rozdział 6




Never say never.

{Liam}
Właściwie to mogłem się domyślić, że ona ma tylko jakąś karę. Zamiast tego bałem się,  iż Sam się na mnie obraziła, po… no wiadomo po czym.  Chciałem z nią porozmawiać, ale nie mogłem się dodzwonić ani nic. I wreszcie dzisiaj jakaś kompletnie nieznane mi laski przekazały nam, że ona ma po prostu szlaban, lecz i tak czeka na mnie w domku na drzewie. Swoją drogą ciekawy pomysł z tym miejscem spotkania, no ale dobra. Biegłem tak szybko jak mogłem i jednocześnie uważałem czy aby nigdzie nie widać jej rodziców. Podszedłem pod furtkę, którą opisały mi Carol i Stacy, i zapukałem cichutko. Potem nieco mocniej. W końcu po parunastu minutach czekania, zamierzałem już naprawdę mocno walnąć w te drzwiczki gdy nagle oberwałem czymś, co spadło z góry. Była to drabinka zawieszona na linie. Spojrzałem na nią, a potem na górze zobaczyłem owy domek, z którego czujnie obserwowały mnie oczy dziewczyny. Piękne oczy należy dodać. Miały taki niebanalny kolor oraz biły od nich ciekawość i spryt. Wpatrywały się we mnie uparcie aż w końcu musiałem złapać się tej drabinki i wspiąć do góry. Na końcówce poczułem dotyk silnej dłoni Sam, która złapała mnie i podciągnęła tak, że aż na nią upadłem.  Miała na sobie luźne, krótkie spodenki, które odsłaniały jej wysportowane nogi oraz bluzkę w biało – niebieskie paski. Ona szybko się podniosła i otrzepała, a ja rzekłem:
- Dzięki, ale poradziłbym sobie sam.
- Ciebie też miło widzieć.
- No tak, zapomniałem. Czeeść! –przywitałem się po czym ją uściskałem. Ona jednak była jakaś sztywna. – Wszystko ok? Coś się stało?
- Oprócz tego, że mam szlaban do odwołania i rodzice mnie sprawdzają co sekundę, to tak wszystko okej.
- Ale to nie moja wina, że tyle wypiłaś – uśmiechnąłem się. – Ja i tak nie mogłem pić.
- Nie mówiłeś, że będzie tyle ludzi.
- Ojej, to impreza, wiadomo, że zawsze jest dużo ludzi.
- Nie zawsze. No ale nie ważne. – Odparła naburmuszona.
- Heeej, jesteś na mnie zła czy jak? – złapałem ją od tyłu w talii i przyciągnąłem do siebie. Starała się wyrywać, ale jej nie pozwoliłem.
- Puść mnie. – Wtedy zacząłem ją łaskotać, a ona zaczęła chichotać. Potem zmieniło się to w śmiech i po chwili oboje leżeliśmy na podłodze śmiejąc się i łaskocząc. Rozejrzałem się nieco po domku w kształcie prostokąta, który był dość duży, zbudowany ze zwykłych desek, jednakże bardzo starannie. Na dwóch ścianach były jakieś rysunki, a jedna była całkowicie zamalowana. Idąc od dołu można było zobaczyć jasno-zieloną trawę, następnie pień drzewa i wreszcie jego koronę. Mimo iż było to zapewne malowane dziecięcą ręką, wydawało się aż nadto prawdziwe. Jedynym magicznym przemiotem była tu postać jednorożca lecącego po barwnej tęczy tuż nad drzewem. „Ciekawe postrzeganie świata”  pomyślałem. Nagle Sam wzięła poduszkę i zamachnęła się aby mnie uderzyć, ale ja w porę ją złapałem i podniosłem do góry wraz z jej rękoma, dzięki czemu nasze twarze znów spotkały się niebezpiecznie blisko. Uśmiechnąłem się i ona zrobiła to samo. Jednak wtedy zadzwonił telefon.  Jakbyśmy grali w jakimś filmie normalnie. Myślałem, że Sam to oleje, ale zadziałało to na nią jak porażenie piorunem. Gwałtownie się podniosła i niemalże wyskoczyła z domku. Biegnąc przez ogródek potknęła się wpadając do sadzawki. Wyszła z niej cała mokra, ale to nie zatrzymało jej w biegu. Następnie poślizgnęła się wpadając w błoto. Zacząłem się śmiać, bo była cała brudna, podczas tego biegu z przeszkodami. Rzuciła mi wściekłe spojrzenie ale ruszyła dalej. Jak w jakimś maratonie, gdzie do wygrania są… złote majtki albo coś takiego. Kurczę, ten telefon musiał być naprawdę ważny. W końcu odebrała. Wymieniła parę słów, po czym wściekle rzuciła słuchawką i zniknęła w głębi domu. Ruszyłem za nią, aby sprawdzić czy nie potrzebuje pomocy…. No i to naprawdę nie moja wina, to co się po chwili stało. Bo skąd ja mogłem  wiedzieć… Wszedłem do domu, rozejrzałem się i w jednym z pokoi usłyszałem krzątanie. Otworzyłem więc drzwi a tam stała Sam… w samej  bieliźnie. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i żadne z nas nie mogło się ruszyć. Właściwie to nie widziałem zbyt wiele, bo była cała z błota, ale to co zobaczyłem spodobało mi się. Miała zgrabne ciało, chude nogi, no i…. wcale nie małe piersi. Nie żeby mnie to interesowało, rzecz jasna. Po prostu jakoś tak odruchowo tam spojrzałem. W końcu po tym mały rekonesansie zniknąłem z jej pokoju z uśmiechem pod nosem. Usłyszałem tylko parę oburzonych krzyków, a potem dziewczyna szybko przeleciała do łazienki mrucząc do mnie ‘zboczuch’. Siedząc w kuchni postanowiłem jej zrobić ciepłą herbatę. Pomieszczenie było spore, a w środku stał drewniany stół otoczony dużą ilością szafek dookoła. Z jednej z nich wyciągnąłem kubek ale szukanie herbaty zajęło mi nieco więcej czasu. Po znalezieniu zaparzyłem wodę i nalałem do kubka jednocześnie wsadzając tam herbatę.  
- Masz szczęście, że akurat lubię owocową – usłyszałem za sobą znajomy mi głos.
- Nie szczęście tylko intuicja. Dobrze cię znam.
- Taak,  niech ci będzie – uśmiechnęła się biorąc kubek z moich rąk.
- Kto to dzwonił? Ktoś bardzo ważny jak widzę? Może twój chłopak? – ostatnie pytanie zadałem bardzo ostrożnie.
- Moi rodzice. Sprawdzają nas co chwilę czy jesteśmy w domu.
-  Ale Emmy tu nie ma….
- Umiem podrabiać jej głos -  powiedziała i dała mi mały pokaz swoich umiejętności.
- Nieźle – oceniłem. Ja też spróbowałem, ale wyszedł z tego jakiś kwik, a Sanny omal nie zakrztusiła się herbatą.
- A co do chłopaka, to akurat go nie mam. A ty? – zaczęła.
- Ja aktualnie też go nie mam, bo wiesz jakoś nie myślałem o zmienieniu orientacji seksualnej…
- Haha, nie o to mi chodzi, głuptasie! – zaśmiała się.
- Jesteś taka słodka jak się wściekasz, a dzisiaj już parę razy miałem okazję to zobaczyć.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – Sam uparcie dążyła do celu.
- A cóż to z ciebie za fanka, nie śledzisz na bieżąco portali plotkarskich o nas? – puściłem oczko. Szczerze mówiąc nienawidziłem tego gówna, zawsze jakieś głupoty wymyślą. Mnie to niesamowicie denerwuje ale na przykład Harry i Louis zawsze się z tego nabijają.
- Śledzę, ale nie wiem czy mówią prawdę. Dlatego pytam się ciebie.
- A co one piszą? – spodobała mi się ta gra.
- Że sypiasz z Zayn’em – okej, nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Trochę mnie przytkało, ale zaraz opanowałem sytuację uśmiechając się:
- No dobra, to akurat prawda… - zażartowałem.
- Wiedziałam!
- Ale laski żadnej nie mam. Zresztą nie wiem czy zauważyłaś jak jedna zrywała ze mną na plaży..hm…. tak tuż przed twoim nosem.
- A taak, faktycznie, coś tam było.
Siedząc sobie przy herbatce opowiedziałem jej nieco o mojej rodzinie – tata mnie często mnie ignorował, wyjeżdżał sobie gdzieś. Mama gadała ze swoimi przyjaciółkami, też rzadko kiedy miała czas dla mnie. Ja sam sobie śpiewałem jakieś piosenki, bawiłem się z kumplami…. Teraz jestem wiecznie zły na tatę, za to wszystko. Jak stałem się sławny on chce nagle naprawić nasze relacje. Sanny doradziła mi abym dał mu drugą szansę. Spróbował naprawić przeszłość, ale też nie pozwalał mu na za wiele. Pomyślałem, że spróbuję. Zaproszę go na jeden koncert, ale nie zabiorę go limuzyną ani nic. Nie będzie na mnie zarabiał, o nie.
Potem zaproponowałem, żebyśmy poszli do domku na drzewie, bo spodobało mi się tam. Był obszerny i miał ładny widok. Sam się zgodziła i po chwili mknęliśmy środkiem jej ogródka. W pewnej chwili złapałem ją za rękę, ciekawy jej reakcji. O dziwo nie odsunęła się ani nic, tylko złapała moją mocniej. Tak razem dotarliśmy do naszego celu. Dziewczyna weszła pierwsza, a ja za nią. Poszperaliśmy trochę w  środku, ale nie znaleźliśmy nic nowego. Zmęczeni po prostu położyliśmy się na plecach.
- Patrz, co jest tam wymalowane – rzekła Sam pokazując palcem na sufit. Faktycznie było tam całe niebo nocą! Wszystkie gwiazdozbiory, wow, podziwiam autora tego dzieła! Musiał się sporo napracować.
- Niesamowite – odparłem. Wodziliśmy teraz palcem po całym niebie, gadając o przeróżnych gwiazdach. Gdy skończyliśmy nastąpiła chwila ciszy, podczas której po prostu leżeliśmy i myśleliśmy. Nagle Sanny odwróciła się na boku w moją stronę i łapiąc mnie za rękę wypowiedziała te 6 dziwnych słów…
- Liam…. Co będzie teraz z nami?
- Z… jakimi nami? – spytałem zdziwiony. Przecież nie było żadnych ‘nas’. Na imprezie po prostu dobrze się razem zabawiliśmy, owszem, może trochę za dobrze, ale… to wszystko tylko po przyjacielsku. Przynajmniej takie było moje zdanie.
- Bo to wszystko tak wygląda jakbyśmy  byli razem…
- Co wszystko? – byłem coraz bardziej przerażony.
- Najpierw mnie pocałowałeś…
- Byliśmy pijani.
- Konkretnie to ja byłam. Ty nie. To co, nie mogłeś mnie po prostu odsunąć, odepchnąć jak byłam zbyt nachalna czy coś? Przecież jesteś wystarczająco silny – odparła pokazując na moje bicepsy. Zerknąłem na nie dumnie, bo w końcu opłaciło się te codzienne chodzenie na siłownię.
- Dziewczynom się nie odmawia – wyszczerzyłem zęby w  uśmiechu.
- Dobra, a potem wszedłeś tak po prostu to mojego pokoju….
- Przypadek.
- A następnie idąc przez ogródek złapałeś mnie za rękę…
- Tak robią przyjaciele.
- Nieprawda!
- Ależ tak!
- Okej, a więc ja nic dla ciebie nie znaczę? – podniosła się i usiadła.
- Znaczysz. Jesteś wspaniałą przyjaciółką. - Bałem się czegoś więcej. Nie wiedziałem nas razem. Ja w trasie, ona wiecznie na mnie czekająca? Nie chciałem ranić jej, ale także siebie. Nie wiem, czy bym zniósł to nasze rozstanie. Innym dziewczynom zależało tylko na mojej sławie….  Albo chociaż po części. Sam jest inna. Przyjacielska. Mogę z nią pożartować lub pogadać poważnie. Po prostu świetnie się rozumiemy.
- Tylko przyjaciółką? – spytała z nadzieją w głosie. Wtedy uderzyła we mnie fala rozczarowania, złości. Ona była taka sama jak reszta tych bab – wykorzystuje mnie, chce być moją dziewczyną aby zyskać rozgłos, sławę. Wykrzyczałem jej to prosto w twarz, a ona się obruszyła.
- Jak możesz tak myśleć?! Ja cię strasznie lubię i myślałam, że ty czujesz to samo co ja. Nie mogłeś mi tego normalnie powiedzieć?! Zamiast mnie oskarżać…. Obwiniać, oceniać! – była wściekła i to strasznie. Już miałem coś odpowiedzieć, kiedy zauważyłem na jej policzku spływającą powoli łzę. Wahała się czy opaść, czy może gdzieś skręcić. Była niepewna jak ja. Zmiękczyło to moje serce, pomyślałem, że naprawdę teraz przesadziłem. Jednego byłem pewien – to nie była udawana łza. Jej naprawdę było przykro i to przeze mnie. Zamilkłem. Ona się odwróciła wycierając spływającą kroplę.
- Sam…. Ja nie chciałem cię oceniać… Po prostu… - pomyślałem, że teraz sobie wszystko wyjaśnimy i znów będziemy przyjaciółmi, ale ona rzekła:
- Mógłbyś sobie już pójść?
- Hej, przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło. Ja się po prostu boję takich związków na odległość, nie chcę się zranić.
- Tak, tak, zawsze każdy nie chce nikogo zranić, znam to, Liam.
- Po co mnie tu w ogóle zaprosiłaś? Żeby sobie poflirtować? Powrzeszczeć?
- Pogadać. Ale ty najwyraźniej nie chcesz.
- Chcę, tylko nie o ‘nas’. Zrozum, jesteśmy przyjaciółmi. To mi wystarcza.
- Dla ciebie całowanie drugiej osoby nic nie znaczy? To był taki zwykły wakacyjny flirt czy jak?!
- Nazywaj to jak chcesz.
- Fajnie, fajnie – powiedziała sarkastycznie. – Sądzę, że nie bylibyśmy dobrymi przyjaciółmi, za bardzo się różnimy. – Starała się mnie pozbyć, wyrzucić mnie.
- Nie chcesz się ze mną kumplować tylko dlatego że ja nie chcę z tobą być? – wyłożyłem kawę na ławę.
- Nie. Po prostu jesteśmy inni!
- Okej, ja sobie w takim razie idę. Ale wiedz, że to głupie, zrywać z kimś znajomość, dlatego bo nie robi tego co tych chcesz! Jak jakaś królowa,  kurde! – odparłem wstając i zaczynając schodzić po drabince. Co ona sobie wyobrażała, że ja jak na zawołanie będę jej chłopakiem? I będziemy żyli długo oraz szczęśliwie jak w bajkach?
- Nie robi tego co ja chce?! Ten ktoś nie szanuje czyichś uczuć, miota sobie nimi! Idź, wynoś się, zdrajco.
Nie miałem zamiaru jej odpowiadać, zresztą to było bez sensu. Wybiegłem przez furtkę nawet się za siebie nie oglądając, wściekły nie tylko na nią, ale też na siebie, bo właśnie straciłem najlepszą przyjaciółkę. 

{Emma}
Wyjrzałam tylko na chwilkę z pokoju, w którym siedzieliśmy z Harrym, ponieważ usłyszałam trzask drzwi. Okazało się, że to Liam wściekły wparował do pokoju, nie odzywając się do nikogo. Postanowiłam mu nie przeszkadzać, zresztą Hazza już mnie ciągnął z powrotem do środka. Nie robiliśmy nic nieodpowiedniego, jedynie się trochę całowaliśmy, śmialiśmy i jeszcze słuchaliśmy muzyki. On próbował mnie uczyć śpiewać, ale nic z tego nie wyszło. Dwoje ludzi dobrze się ze sobą bawiących, to wszystko.  Nasz związek był w pewnym sensie bez zobowiązań. Mam na myśli, że jak on wyjedzie i znajdzie jakąś inną to będzie wszystko w porządku, tak samo ze mną. W końcu prowadzimy zupełnie inne tryby życia. To co się tutaj zdarzyło, było tylko miłym wakacyjnym flirtem. Oboje się z tym zgadzaliśmy.
Parę minut później zeszliśmy na dół, gdzie poznałam Carol i Stacy, bardzo fajne dziewczyny, no może jedynie ta blondynka trochę nadpobudliwa ale nadrabia to swoim urokiem. Oglądnęłam kawałek filmu, siedząc na kolanach Hazzy, a potem stwierdziłam, że należałoby wreszcie pójść do domu. Po pierwsze zaraz wrócą rodzice Sam, a po drugie moja przyjaciółka będzie potrzebowała wsparcia po kłótni ze swoim ‘prawie’ chłopakiem. Pożegnałam się ze wszystkimi, Harry’ego pocałowałam namiętnie aby mnie na długo zapamiętał (a widząc jego duże zadowolenie raczej tak będzie) i ruszyłam w drogę powrotną. Weszłam cichutko do domu, gdzie zastałam Sam siedzącą na kanapie a obok telefon.
- Hej, wszystko w porządku? – zaczęłam.
- Tak, szkoda tylko, że wybywasz sobie na pół dnia, a ja muszę się tu użerać sama ze wszystkim.  - Czyli jednak była wściekła o to , że ją zostawiłam.
- Przepraszam. A co się stało z Liam’em? Był taki jakiś zły….
Wtedy Sanny wybuchła. Jakby tylko czekała na ten moment, żeby móc to wszystko, co ją dotąd dręczyło, na kogoś zwalić…
- Zły?! Zły?! To ja powinnam być zła! On sobie jakieś żarty ze mnie robi, wyrywa mnie jak każdą inną laskę! Frajer! Najpierw się zachowuje jakbyśmy byli razem a potem mówi, że on nic takiego nie miał an myśli…
- Może nie miał… - chciałam dokończyć, ale nie zdążyłam, bo następna fala potoku słów Sam mnie zalała:
- Jak możesz go bronić?! Zranił mnie! Zresztą ty tego nie rozumiesz. Twój chłoptaś jest jeszcze większym Casanovą, bawi się tobą jak marionetką i pewnie chce cię tylko przelecieć! Zastanawiam się czy ty nie chcesz tego samego…. – Teraz to przegięła.
- Przestań, jak możesz tak mówić?! My jesteśmy dobrymi kumplami, ja przynajmniej swojego chłopaka nie odstraszam jak ty!
- A spadaj! Wszyscy jesteście przeciwko mnie! – krzyknęła i zamknęła się w swoim pokoju. No pięknie.

{Carol}
Hmm, sytuacja wyglądała wtedy co najmniej dziwnie. Otóż Liam wściekły siedział w swoim pokoju, Emma poszła do domu sprawdzić co się dzieje z Sam, a my… to znaczy ja, Stacy, Zayn, Lou, Harry i Niall dalej tam siedzieliśmy. Przerwaliśmy film i teraz zapadła krępująca cisza. W  końcu Stacy wypaliła:
- Hej, Caro nie musimy już czasem wracać? – I zaczęła mrugać jak szalona, co w jej języku miało znaczyć puszczenie oczka, ale ona nie umie mrugać tylko jednym, więc mruga dwoma. A żeby mieć pewność, iż ja to odpowiednio odczytam, robi tak parę minut.
- Taaak – odpowiedziałam byle by tylko ona przestała  już z tymi oczami. – Mama będzie się o nas martwić, bo cały dzień nie byłyśmy w domu.
- Ale było warto – dodała Stacy uśmiechając się wdzięcznie do Zayn’a. On wziął ją delikatnie za rękę i zaprowadził do drzwi. Ja sama musiałam tam dojść. Wtedy Louis zaproponował, że nas odprowadzi, na co oczywiście od razu się zgodziłyśmy. Zayn chciał jeszcze pokazać mojej przyjaciółce morze wieczorem, ponieważ są wtedy duże fale a dookoła wszystkie lampy świecą, co stwarza niesamowitą atmosferę. Ja nie chciałam się w nic takiego mieszać, bo już i tak było mi zimno, a nie zamierzałam być chora przez resztę wakacji . Oni udali się więc na plażę. Szliśmy tak z Lou alejką przez park i nagle on zaproponował, iż pożyczy mi swoją bluzę, bo widzi, że marznę. Byłam niesamowicie skrępowana gdy ten zakładał ją na mnie. Przebyliśmy tak parę minut w ciszy, aż w końcu Louis klepnął mnie przyjacielsko w ramię i powiedział:
- Coś taka sztywna jesteś. Wszystko ok? Moja bluza strasznie śmierdzi czy jak?
Uśmiechnęłam się i odparłam:
- Wszystko w porządku, a twoja bluza jest super, naprawdę ciepła. Ale tobie nie jest zimno tak w krótkim rękawku?
- Pff, no co ty, ja jestem gorący facet! – Po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. Nastrój się nieco rozluźnił. Gadaliśmy o wielu rzeczach, o tym co lubimy i czego nie. Obiecałam mu, że dla niego zacznę jeść marchewki, chociaż przedtem nie za bardzo przepadałam za warzywami.
- Ogólnie bardzo fajnie, że się poznaliśmy. Miło się spędzało z tobą czas – powiedział.
- Dziękuje, panie Tomlinson, z panem również – wykonałam piękny ukłon.
- Ależ przyjemność po mojej stronie, panno…. – nie wiedział jak mam na nazwisko, więc szybko mu pomogłam:
- Evans. Carol Evans.
- Panno Evans – dokończył. – Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze się spotkać, haha – zaczął się znów śmiać, ponieważ zachowywaliśmy się jak idioci gadając w ten dziwny sposób. Lou odprowadził mnie pod sam próg po czym przytulił i odszedł. Ja już zaczęłam pukać do drzwi, gdy on nagle wrócił pytając o numer telefonu. Z chęcią mu go podałam.
- Hej, a Carol czy…  - zaczął Louis ale w tym akurat momencie moja mama musiała oczywiście się pojawić.
- Eee, cześć mamo…. – zaczęłam zmieszana, ale ona powiedziała:
- Carol?
- Pani Evans? – To był Lou.
- Louis?
- No tak mamo, ten z One Direction… - próbowałam jej przypomnieć, że to właśnie o nim i o reszcie zespołu zawsze gadam.
- Ale zaraz ten Louis to Louis, którego kiedyś poznałam… - Mama wyraźnie próbowała kojarzyć jakieś fakty marszcząc czoło. – No oczywiście, że też wcześniej tego nie spostrzegłam! – klepnęła się w czoło.
- Zaraz czego? Wy się znacie? – Teraz to ja czegoś tu nie pojmowałam.
No cóż, okazało się, iż Louis uczył się u mojej mamy pierwszej pomocy. Nie mogłam się powstrzymać i nie szepnąć mu do ucha ‘Lekarzyk’ na co on tylko się szeroko uśmiechnął słuchając dalszych wspomnień mojej mamy. Ja już jej nie słuchałam wpatrzona w ten jego uśmiech. Tak się strasznie cieszyłam gdy pojawiał się on z mojego powodu.
- A pani Evans… Czy mógłbym zabrać jutro wieczorem Carol na ognisko na plaży? Oprócz mnie będzie jeszcze 7 naszych przyjaciół.
- Hm…. Na ostatniej imprezie moja mała dziewczynka nieco przeceniła swoje możliwości…. Jeśli chodzi o alkohol, oczywiście. – Mama spojrzała na mnie groźnie.
- Co w wolnym tłumaczeniu znaczy, iż najebałam się w 3 dupy – szepnęłam znowu do  Lou, a ten tym razem wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? To poważna sprawa! – rzekłam już głośno. -  Tamta impreza to była pomyłka mamo, teraz jestem już bardziej odpowiedzialna, a poza tym to będzie tylko małe ognisko.
- Tak, tak – potakiwał w takt chłopak, ciągle się uśmiechając.
- No dobrze, przekonaliście mnie… Ale teraz nasz przyjaciel musi chyba wracać, bo  już się ściemniło… Może cię odwieźć, Louis?
- Nie, dziękuje, droga jest krótka, dojdę szybko. Do zobaczenia Pani Evans, pa Carol – znów mnie przytulił a ja prawie zemdlałam w tych jego ramionach. Ona jest taki duży, taki prawie mężczyzna… Ale wciąż mój mały lekarzyk.
Stacy przyszła parę minut później i obydwie zaraz wskoczyłyśmy do łóżek. Jednak długo nie mogłyśmy zasnąć. Ona mi opowiadała jak Zayn trzymał ją od tyłu za brzuch i położył sobie głowę na jej ramieniu, po czym zaczął jej nucić jakąś piosenkę. W końcu oczywiście musiało dojść do tego , że ją pocałował. Stacy  była cała w skowronkach, ale doskonale ją rozumiałam. Ciągle gadała i gadała. Gdy już prawie zasypiałam ona znów mnie budziła pytając:
- Ale myślisz, że Zayn… że on mnie lubi?
A ja za każdym razem coraz bardziej śpiąca odpowiadałam:
- Tak, oczywiście, że tak.
Za jakimś dwudziestym razem nauczyłam się odpowiadać z automatu – gdy ona tylko otwierała usta aby znowu zadać to samo pytanie ja mówiłam ‘ tak, tak’ i kładłam się z powrotem. Sądzę, że tak koło 4 nad ranem przestała. Jeszcze nigdy nie widziałam aby moja kochana Stacy się czymś tak bardzo przejmowała. Zaczęła bardzo dużo i intensywnie myśleć, co właściwie… nie było w jej stylu.

{Sanny}
Zjebałam. Nie ma lepszego określenia na to co zrobiłam. Wiem, że to jest nieładne powiedzenie, ale najlepiej określało moje aktualne położenie. Najpierw mnie zdenerwował Liam, tym wszystkim. Ja właściwie mogłam być milsza, ale podczas gdy tak na niego czekałam, stwierdziłam , że nie wiem o czym mam rozmawiać z nim. Myślałam, że będzie łatwiej, bo on czuje to samo co ja, ale okazało się, iż tak nie jest. Odstraszyłam go swoim natręctwem. Następnie to samo zrobiłam z Emmą. Czepiałam się jej, chociaż tak naprawdę zazdrościłam udanego związku z Harry’m. Wszystko popsułam. Wszystko, wszystko!
Z tego natłoku emocji zaczęłam płakać, musiałam wyrzucić te wszystkie brudy z siebie. Mój szloch zapewne słyszała moja przyjaciółka ale nawet do mnie nie przyszła. Zamiast tego odwiedził mnie ktoś inny – Louis. Nie spodziewałam się akurat jego. Prawie go wyrzuciłam za drzwi, myśląc, że to Liam. Usiadł na łóżku, podał mi chusteczki, a następnie zaczęliśmy rozmawiać.
Muszę przyznać, że sporo mi dała ta rozmowa do myślenia. Lou może wydawać się takim pajacem, co ciągle żartuje, ale on potrafi być także pomocny i odpowiedzialny. Był taki troskliwy, naprawdę się przejął naszą kłótnią, jak taki straszy brat. Powiedział, iż Liam także jest smutny i zły na siebie i że prawdopodobnie obydwoje nieco przesadziliśmy z emocjami.   Na pożegnanie przytuliłam go i podziękowałam, a następnie wskoczyłam pod koc i zasnęłam.
Nie wiem jak długo spałam, ale po przebudzeniu było już ciemno. Dostałam sms’a od mamy, że przyjadą później, bo zostali na chwilę u znajomych. Odświeżyłam się nieco w łazience, a następnie poszłam poszukać mojej kumpeli. Jako pierwsze chciałam pogodzić się z nią. Nie było jej nigdzie,  krzyczałam i wołałam, ale odpowiadała mi głucha cisza. Przestraszyłam się nie na żarty. Wyszłam do ogródka. Wtem w moim domku na drzewie ujrzałam jakieś światełka. ‘Boże, złodzieje!’ myślałam. ‘ Przyjdą do mnie i zabiją mnie!’ . Postanowiłam nie dać się zajść od tyłu. Złapałam stojącą w rogu łopatę i ruszyłam ostrożnymi krokami w stronę drzewa. Potem, trzymając jedną ręką drabinkę a drugą narzędzie, wspięłam się do góry i …. stanęłam jak wryta. Upuściłam łopatę, a  na ten dźwięk Liam się obrócił i ujrzałam go z bukietem róż, stojącym na środku wśród tysiąca jasnych lampek zawieszonych w domku. Z radia sączyła się cichutko muzyka, a na kocu leżała miska z jedzeniem i dwa talerze. Nie mogłam wydusić słowa, ale on najwyraźniej to wyczuł bo podszedł do mnie, objął i powiedział:
- Przepraszam. Trochę mi zajęło dojście do tego, ale teraz już wiem – kocham cię i nie zamierzam cię stracić, Sam. – Po czym pocałował mnie a w niebo znów wystrzeliły miliony fajerwerk.

_________________________________________________________________________________

Jako pierwsze chciałabym przeprosić, że nie było mnie całe dwa tygodnie. 
Ale za to przez cały czas pisałam. : )
Mam nadzieję, że rozdział nie jest za długi, jeśli tak to PISZCIE! 
Cóż, moje ferie się skończyły, ale były bardzo udane. :) Mam nadzieję, że Wasze również, a tych, których ciągle trwają niech będą zajebiste! 

Dziękuje za te wszystkie wejścia, że w ogóle macie chęć do czytania tego. : )
Mam straszny nieogar, teraz muszę te dwa tygodnie nadrobić!

Buziaki
Mika <3


"Out of sight, out of mind."

(Co z oczu to z serca)

9 komentarzy:

  1. "Co w wolnym tłumaczeniu znaczy, iż najebałam się w 3 dupy" <33333 moje .! nie sądziłam ,że będzie taka afera, ale dobrze,że się wszystko wyjaśniło :D moja mama lubi Lou XDDD kochanie czekam na następny i oczywiście nie jest za długi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, tak, po prostu nie mogłam nie wstawić tego tekstu. jest za dobry! :D
      dziękuje i dodam jak najszybciej!<3

      Usuń
    2. haha jak wiem ^^ mój tekst wymiata :D

      Usuń
  2. eej świetne! <3
    czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się :D
    czekam na kolejny @karolinkaaaa1d

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się. Nawet bardzo. Końcówka najlepsza, zdecydowanie. Zgaduję, że gdyby chcieli ją zabić, to szanowny PAN LIAM PAYNE stanąłby w jej obronie... Z tymi bicepsami XD Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hhahahahahhh, "Złapałam stojącą w rogu łopatę i ruszyłam ostrożnymi krokami w stronę drzewa"
    Nie no, wymiatasz. <3
    Genialny, super, świetny, extra blog.. czekam na więcej, bo wiem, że fabułę masz już przestudiowaną.
    Informuj na gg o następnych. :D
    Ola (loczek) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo, padam ! <3 Przecież to jest naprawdę świetne ! :D Serio, bardzo to lubie :) Ehh, nareszcie się pogodzą ! <3 Aww ... ale on słodki ! <3 Kolacja, lampki, róże ! <3 A ona już o złodziejach myślała, hahah xd Mogłabym zgadywać, że Em nie było specjalnie, hahah xd Fajnie, że Louis przyszedł i z nią pogadał : ) I ostro, że mama Carol zna Louisa ! <3 Hahah, to wszyscy pewnie na tym ognisku siedzą :) Ehh, fajnie pary stworzyłaś ! :) Stacy i Zayn ! Słodcy są :) I Zayn z tym ramieniem, piosenką i pocałunkiem :) I Carol i Louis, aww <3 Z ta bluzą xd Albo Hazza i Em mają taki nieskomplikowany związek :D No i Liam i Sam <3 :D Słodki on jest :) Hahah, a Niall zakochany w jedzeniu ! xx Czekam na kolejny !
    ~ Kathee Horan xx (@NiallsxLaugh)

    OdpowiedzUsuń