Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział 9



{Louis}
Rano obudziłem się, totalnie wyczerpany. Zacząłem być na siebie wściekły, gdy przypomniały mi się wczorajsze wydarzenie. Zaraz, co ja powiedziałem…  A tak, że kocham Carol. Czy ją kocham? No tak, tak, oczywiście, że tak. Nie miałem wątpliwości. Śniadanie minęło w miarę dobrze. Znaczy się tylko Harry gadał jak najęty, bo nie miał pojęcia co się stało wczoraj. Zayn i Niall rzucali jakieś pojedyncze uwagi, a ja i Liam siedzieliśmy w ciszy. Zrobiłem sobie kanapkę z masłem i właśnie chciałem sięgnąć po dżem gdy mój nowy wróg mnie wyprzedził i porwał sprzed mojego nosa. Takich małych, chamskich incydentów było więcej. Nie wiem tylko co on chciał mi przez to udowodnić. Gdy już odświeżyłem się i zjadłem coś postanowiłem wybrać się do Sam, zobaczyć jak się czuje. Nie mówiłem oczywiście gdzie idę, bo to by jeszcze pogorszyło sytuację.
Delikatnie zapukałem do bramki, ale okazało się, że jest otwarta, więc wszedłem. Sanny siedziała w ogrodzie, myśląc nad czymś.
- Hej, co tam u ciebie? Słyszałem, że Liam…
-  Tak, tak, ale mam nadzieję, że to jest tylko przejściowe. Że może coś mu odbiło, no wiesz…
- Rozumiem.  A gdzie Emma?
- Poszli z Harry'm nad morze. A Carol i Stacy póki co są w domu. Wcześnie jesteś. Nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek.... - starała się uśmiechać, ale przychodziło jej to z trudem. 
- Wstałem , bo wszyscy wstali... Wiesz u nas jest trochę napięta atmosfera... 
- A no tak. Ale to nie twoja wina, Lou. naprawdę. Ja to wiem, ty to wiesz...
- Ale Liam tego nie wie.
- Dowie się, ja wierzę, że on to zrozumie. Jest mądry.
- Oczywiście - przytaknąłem. 
- A jak tam z jego tatą? Polepszyli stosunki? - Sam starała się zmienić temat.
- Taak, naprawdę bardzo mu pomogłaś. Posłuchał twojej rady, skontaktował się z nim i bardzo długo gadali na skype. Mistrzowsko to załatwiłaś.
- Staram się pomagać jak tylko mogę! Po prostu mam wrodzony talent
- Phi, co za skromność! - parsknąłem i zaczęliśmy się śmiać. Cieszyłem się, że poprawiłem jej humor, ona potrzebowała teraz jakiejś radości w życiu.
- Ja myślę, że Liam po prostu nie lubi kiedy ktoś nad mi panuje. Rodzice mu mówili co ma robić, aż w końcu się zbuntował...
- Tak?
- Nie mówił ci? Uciekł z domu. Od tego czasu oni zapisali go do psychologa i tak jakby.... starali się unikać. Wiesz, chyba się go trochę bali albo coś? No nie wiem, ale w każdym razie mało czasu z nim spędzali. Musiał zajmować się sam sobą. - Jak sobie przypomniałem to wszystko zrobiło  mi się go trochę żal. Bardzo, ale to bardzo pragnąłem się z nim pogodzić. Był jak jedna piąta mnie. Był mi bratem, przyjacielem.
- Hej, Sam, ale między nami nic nie ma, prawda? – Musiałem się upewnić, że ona myśli tak samo jak ja.
- Oczywiście! Jesteśmy przyjaciółmi i tyle.  – Uśmiechnęła się.
- Myślę, że powinniśmy to w dwójkę powiedzieć Liam’owi – stwierdziłem.
- W sumie masz rację. Chodźmy go poszukać.
Byliśmy na plaży, odwiedziliśmy wszystkie pobliskie sklepy i nic. Nigdzie go nie było. W końcu odnaleźliśmy go… W parku. Siedział na ławce z… nią. Z Katy. Miziali się. I to bardzo. Widziałem jak moja przyjaciółka pobladła. Sanny zatrzymała mnie gwałtownym ruchem ręki.
- Wiesz, myślę, że moglibyśmy poczekać aż będzie sam. Bez… niej.
- Zostań tu, a ja pójdę z nim pogadać – ja zepsułem, ja muszę naprawić. Ruszyłem w ich kierunku, a kiedy mnie  ujrzeli przestali się śmiać i umilkli.
- Liam, Katy – uśmiechnąłem się. – Co tam u was słychać?
- Czego chcesz? – On nawet nie raczył być miły.
- Porozmawiać z tobą – odparłem spokojnym głosem .
- Teraz? – Przewrócił oczami.
- Teraz.
- Nie wydaje mi się, żebym miał teraz czas.
- Nie obchodzi mnie to. Katy, skarbie, mogłabyś na chwilkę iść pozrywać kwiatki albo coś? – ona spojrzała na mnie, wstała, po czym pocałowała Liam’a w policzek i oddaliła się.
- Proszę, proszę, ładnie zbyłeś moją dziewczynę – skomentował Liam.
- Sam jest twoją dziewczyną.
- Już nie. Od kiedy ktoś mi ją ukradł. – Spojrzał wściekle na mnie.
- Stary, tłumaczę ci, że ja nic do niej nie czuje! Ona za tobą tęskni, jest smutna….
- To może ją pocieszysz?
- To twoje zadanie, proszę cię, nie odrzucaj jej.... Ja i ona kumplujemy się i nie pozwolę ci jej skrzywdzić.
- Spadaj - powiedział tylko i zniknął po drodze zabierając swojego plastika. Pocałował ja w usta na naszych oczach.... Był podły, bardzo podły. Jego serce było nieczułe. Ale przecież kiedyś był takim romantykiem... Co się stało? Tak jakby Królowa Śniegu oziębiła jego serce.... I teraz my musimy znaleźć na to lekarstwo....
Byłem wściekły, naprawdę wściekły. Ale jednocześnie smutny. Rozwaliłem ich związek, a nawet nie miałem takiego zamiaru! Wróciłem do Sam.
- On zwariował. Serio. Nie martw się, przejdzie mu  - uśmiechnąłem się. 
- Nie przejdzie... Ale wiesz co? Nie będę rozpaczać. Udowodnię mu, że jestem od niego silniejsza. Chce mieć sobie tą dziewczynę? Proszę bardzo! Ja sobie znajdę lepszego ... chłopaka... - widziałem z jakim zapałem to mówi, miała jakiś plan.... Tylko jaki? Bałem się o to spytać. 
- A tak w ogóle to dzwoniła Carol... Mówiła żebym do niej wpadła, ale sądzę, że bardziej by wolała widzieć ciebie...
- Mnie?
- No tak głuptasie! - klepnęła mnie mocno w ramię, aż zabolało.
- Myślisz, że ona coś do mnie czuje? - na samą myśl zrobiło mi się cieplej na sercu. 
- Oczywiście! Ale teraz zależy czy ty coś czujesz do niej...
- No tak.... jasne, że tak! Carol jest inna, taka .... niesamowita - stwierdziłem.
- To ruszaj Romeo i kup Julii jakieś kwiaty! 
- Chyba marchewki! I.... dziękuje ci Sam. Za to, że wybaczyłaś mi to co zrobiłem tobie i Liam'owi....i po tym wszystkim masz jeszcze ochotę mi pomagać... Dziękuje - przytuliłem ją.
- Ależ przestań. To Liam jest dupkiem, nie ty. I nie martw się, już ja mu pokażę... - pogroziła palcem. - Leć teraz do niej.... - pomachała mi na pożegnanie a ja poleciałem znaną mi już drogą do domu Evansów. Mimo iż droga była krótka tym razem dłużyła się godzinami.... Gdy już dobiegłem, byłem tak zmęczony, że nie zauważyłem Carol biegnącej w moim kierunku. Problem tylko polegał na tym, że ona nie zauważyła też mnie.... Z wielkim impetem wparowaliśmy w siebie i upadliśmy na ziemię. To znaczy ona na mnie, więc ja miałem twarde lądowanie. Pomogła mi wstać i chciała coś najwyraźniej powiedzieć ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. Początkowo była zdziwiona ale już po chwili oddała mi go z jeszcze większą namiętnością. Staliśmy tak parę minut po czym oderwaliśmy się od siebie aby spojrzeć sobie w oczy. Jej świeciły. Jak gwiazdki. Piękne gwiazdy na tle nieba. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i zarumieniła. Następnie pochyliła głowę lekko w dół, ciągle zawstydzona.
- Hej piękna, coś się stało? - rzekłem podnosząc palcem jej podbródek.
- Nie... - próbowała znowu uciec od mojego wzroku ale jej nie pozwoliłem. - Znaczy się tak. Jesteś kłamcą!
- Dlaczego?
- Bo ja nie jestem piękna! - zaśmiała się cudownym, perlistym śmiechem. 
- Haha, oczywiście, że jesteś! Najśliczniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem!  - podniosłem ją i okręciłem dookoła. Zaczęliśmy tańczyć na środku jak zakochani. Nagle zaczęło padać. W mgnieniu oka na niebie pojawiły się czarne chmury. Runęło jak z cebra, a deszcz lał się strumieniami.
- Chodźmy do domu! - krzyknęła Carol.
-Nie! Chcę cię pocałować w deszczu! - odkrzyknąłem jej.
- NO to całuj! - odparła i znowu przywarła do mnie. Objąłem ją mając nadzieję nigdy nie puścić. Czułem się ... jak w raju. Wszystko tańczyło, byliśmy sami w ogromnym wszechświecie, ja i ona....Gdy odsunęła się ode mnie, zatrzymałem ją jedną ręką a drugą pochlapałem wodą.
- Jesteś głupi! - zakrzyknęła piszcząc i śmiejąc się.
- Ale kochasz mnie? - zapytałem.
- Kocham! - odparła.
- Więc mogę być głupi! Tak głupi jak tylko chcesz! Bo ja kooocham Carol! A Carol kocha mnie!!! - zacząłem się drzeć.  Byliśmy szczęśliwi. I mokrzy, ale bawiliśmy się wyśmienicie! Ona się śmiała, ja wrzeszczałem a woda dalej lała się z nieba. W takiej mniej więcej sytuacji zastali nas Zayn i Stacy, idący przytuleni pod parasolem.
- Dość dziwny sposób na okazywanie miłości, no ale dobrze, Tomlinson. Ty nigdy nie byłeś normalny - mój kolega poklepał mnie po ramieniu. W przeciwieństwie do Stacy, która podbiegła do Carol i obie teraz piszczały w deszczu. Postanowiłem, że czas iść się ogrzać, bo nie chciałem aby moja piękność się przeziębiła.
- No księżniczko, lecimy do domku! - porwałem ją w ramiona i położyłem dopiero na kanapie w domu. Nie mogła przestać się śmiać.
- Marchewko... Lekarzyku... Ty durniu... - wykrztusiła tylko. Usiadłem obok niej, a ona położyła mi głowę na kolanach. Zacząłem bawić się jej czarnymi włosami zakręcając je w.loczki.
- Chcesz ze mnie zrobić drugiego Hazzę? - spytała patrząc na mnie z miłością w oczach a ja pogłaskałem ją po głowie. 
- Nieee, kocham cię taką jaką jesteś - odrzekłem całując ją. 
Następnie do domu weszli Zayn i Stacy, po czym dziewczyna dała nam jakieś ręczniki do wytarcia. 
- Idę się umyć! - powiedzieliśmy z Carol jednocześnie. Malik i blondynka spojrzeli na nas po czym wybuchnęli głośnym śmiechem, a ciemnowłosy wykrztusił tylko:
- No dobrze.... HAHAHA, tylko nie zapomnijcie o kondomach! Cokolwiek tam chcecie robić... RAZEM...
Dobre żarty. Rzuciłem w niego ręcznikiem ale ten ciągle się śmiał. Stacy aż musiała podpierać się stolikiem aby nie upaść.
- To co jakie wolisz? Różowe czy niebieskie? - wyszczerzyłem się do Carol.
- Hm, ale że co?
- Prezerwatywy! Hahaah 
Spojrzała na mnie, po czym zamknęła mi drzwi łazienki przed nosem. Już miałem odchodzić gdy otworzyła je ponownie, przyciągnęła mnie do siebie i złożyła dłuugi pocałunek na moich ustach. Pomału się rozpływałem i naprawdę zachciało mi się wejść do tej łazienki. Ona się uśmiechnęła i teraz już na serio zamknęła się. Pukałem i pukałem, ale nie otwierała, więc zszedłem na dół. Przebrałem się. Zjedliśmy coś z Zaynem i Nialle'm, który do nas dołączył oraz pogodziliśmy się - zrozumieli, że to co zaszło między Sam i Liam'em nie było moją winą. Po chwili zadzwonił Styles i wydarł się do telefonu, iż mamy przyjść na wysepkę, bo wyszło już słońce i on z Emmą tam na nas czekają. Robią piknik. Gdy Carol wyszła z łazienki klepnąłem ją lekko w pupę na co ona tylko się odwróciła i szeroko uśmiechnęła. Siedziałem obok niej i ciągle obejmowałem, tak bardzo potrzebowałem jej bliskości. Czułem się spokojny a zarazem podekscytowany. Parę razy ją pocałowałem na oczach wszystkich, ale im to najwyraźniej nie przeszkadzało - Zayn i Stacy byli zajęci sobą, a Nialler jedzeniem. Po chwili wszyscy wyszli aby się spotkać na pikniku - wszyscy oprócz mnie, wszystkożercy i Carol. Blondyn poszedł o czymś pogadać z moją dziewczyną, ale nic nie słyszałem. Ja spakowałem parę potrzebnych rzeczy. Carol przyszła do mnie oburzona.
- Coś się stało? O czym gadaliście z Horanem, skarbie? 
- Ach, on jest głupi, ostrzegał mnie przed tobą.
- Przed mną? - Zesztywniałem. 
- Tak. Ale mu nie uwierzyłam - rozjaśniła się, pocałowała mnie i wyszła mówiąc - czekam na wyspie, kochanie!
Uśmiechnąłem się, ale wtedy podszedł do mnie na maksa wkurzony Niall.
- Co ty robisz, stary? - zaczął.
- Co? Przeszkadza ci, że się miziam z moją dziewczyną? Zazdrosny?
- Ja? Odwaliło ci? Ja się staram ją chronić... Przed tobą. Wiem do czego jesteś zdolny, Louis... Znam twój sekret...
Moje ciało nagle się wyprostowało, nasłuchując uważnie. Skąd.... skąd do cholery ten mały blondyn wie? Przecież, przecież....
- Nie powiem nic, bo i tak mi nie uwierzą... Ale widzę... widzę wszystko. To co robisz. Ogarnij się. Nie chcę abyś kogoś skrzywdził tym co robisz....
- Nie skrzywdzę. Niall, o co ci chodzi?
- Używasz... czegoś czego nie powinieneś. Posuwasz się za daleko.
- Nic nie robię, uspokój się. Mam wszystko pod kontrolą.
- Masz to zakończyć, a nie mieć pod kontrolą! Najstarszy z nas, a taki głupi.... - przewrócił oczami. 
- To nie twoja sprawa - nie będzie mnie szantażował, postanowiłem. Nie dam się przestraszyć. - Chyba czas iść, przyjacielu? - uśmiechnąłem się kpiąco.
- Uważaj, Louis. Mam cię na oku. Zakończ to co robisz teraz. Zanim ją skrzywdzisz.
Wyszliśmy nie odzywając się do siebie i ruszyliśmy w kierunku morza.

{Stacy}

Jeziu, Boziu, matko kochana.... Ja.... ja.... Musiałam się wrócić po jedną rzecz.... Zayn czekał już przy łódce , ja się zawróciłam i po drodze  minęłam w drzwiach wychodzącą Carol... Uśmiechnęłyśmy do siebie i ruszyłam do środka... Wtedy usłyszałam podniesione głosy dwóch chłopaków.... Louis'a i Niall'a... Kłócili się.... A ja niechcący podsłuchałam.... Za dużo.... Za dużo to dla mnie..... Ja nie powinnam znać takich sekretów.... Ale teraz już wiem.... Louis może skrzywdzić moją Carol..... Moją małą przyjaciółkę.... Tylko dlatego, że jest.... Że on jest.... Robi coś, używa środków jakich nie powinien..... Bo jest.... aż nie mogę o tym pomyśleć.... Louis jest.....

_________________________________________________________________________________

Nie umiem ocenić czy jest długi czy nie, ale mam nadzieję, że odpowiada Waszym wymaganiom. :)
Dziękuję z całego serca 10 osobom, które to obserwują i wszystkim innym, którzy czytają. <3
Uwielbiam każdego z Was oddzielnie! Jesteście wspaniali. :')

Czytajcie, komentujecie i piszcie czy wyszło dobrze czy źle. :) Mam nadzieję, że was nie zawiodłam tym razem.... : '( 

Buziaki
Mika<3




"Don't count your chickens before they are hatched"


(Nie chwal dnia przed zachodem słońca)


Louis..... winny czy niewinny?








8 komentarzy:

  1. jak mogłaś w takim momencie skończyć.?! do cholery o co chodzi z Louis'em.? japierdziele zaczynam się bać o mnie XDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten, tego, ZAJEBISTY!
    Kurde, ale się skończyło!
    Ja już od ciebie wyciągnę to wszystko na GG. ;p
    Naprawdę świetnie piszesz. ;p
    Jestem jeszcze bardzo ciekawa co zrobi Sam. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak możesz kończyć w takim momencie?! Jesteś bez serca! ;p ale i tak cie kocham <3 W ogóle co ten Liam wyprawia?! On ma być z Sam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam sie z komentarzem wyzej. Pisz szybko koolejny bo tak sie wciagnelam ze musze wiedziec co dalej ! :)
    Zajebisty ten roździał - ulubiony
    @karolinkaaaa1d

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to ma być? Co ten Liam wyprawia?
    Jednak nie to zszokowało mnie najbardziej. Louis... O co chodzi? Dlaczego ja nie wiem o co chodzi? Nie lubię jak nie wiem, o co chodzi. Chcę następny! Teraz! Zaraz! Szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. co ? Louis jest bad boy? No waaay
    nie wierze : O
    ale rozdział mega <33

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny rozdział ;)
    zapraszam tez do mnie.

    OdpowiedzUsuń