Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 lipca 2012

Chapter 10

{Victoria}

Nienawidzę tego uczucia gdy mam ochotę zapaść się pod ziemię, zniknąć z tego świata - najlepiej w swoim własnym królestwie jakim jest mój pokój, zamknąć się i płakać w nieskończoność aż cały potok łez wyleje się ze mnie i wreszcie będzie dane mi zasnąć i być może zapomnieć. Mam wielką gulę w gardle, która jako jedyna powstrzymuje mnie wybuchnięciem płaczem. I właśnie będąc w takim stanie muszę brnąć dalej w życie, zakończyć ten dzień, tą zwariowaną imprezę, z honorem. Muszę wytrwać zawistne spojrzenia innych, podróż autem aż wreszcie męczące pytania mamy. Muszę udawać, że wszystko jest okej, założyć maskę sztucznego szczęścia i po prostu żyć.

Wspinałam się (dobra, to może za dużo powiedziane) szłam lekko pod górkę, w kierunku auta. Moim jedynym marzeniem była teraz samotność, ale najwyraźniej los mi nie sprzyjał gdy tuż przede mną nagle wyrósł Zayn. Siedział oparty na murku, wyciągając właśnie kolejnego papierosa. Czy ten człowiek chociaż na chwilę nie mógłby przestać z tymi petami? Jakby czytając mi w myślach on podniósł głowę i ciągle na mnie patrząc, spytał:
- Czy będzie ci przeszkadzało jeśli zapalę?
- Tak trochę.  - Spojrzał na mnie zdziwiony jakby nie takiej odpowiedzi oczekując, jednak już po chwili schował papierosa do pudełeczka. Marlboro Lights. Nie patrząc nawet na niego usiadłam na tym samym murku w pewnej odległości od chłopaka. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie był Liam, który był moim transportem. Co znaczy, że byłam w kropce, bo nie miałam się jak stąd wydostać.
- Chyba możesz to już zdjąć. - Wyrwał mnie z zamyślenia Malik wskazując palcem na wciąż tkwiącą na mojej głowie czapkę. Przez to całe zamieszanie całkowicie o niej zapomniałam.
- Uhm, tak, masz rację. - Moje ciemne włosy opadły uwolnione na ramiona. W tym momencie musiałam obrócić głowę, tak że patrzyliśmy sobie teraz prosto w oczy. Jego były czekoladowe, a moje całe załzawione. Nie uszło to uwadze chłopaka.
- Wszystko okej? - Spytał z udawaną troską, przynajmniej tak mi się wydawało. W życiu nie uwierzę, że Zayn troszczy się o coś, co nie jest jego własną dupą. Różne plotki chodziły po szkole, jednak żadna nie przedstawiała go jako troskliwego i kochanego chłopaka. Był kimś, kto lubi się napić, nieustannie pali i dba jedynie o własne interesy.
Chcąc nie chcąc musiałam teraz na niego spojrzeć ponownie, gdyż, jak zawsze powtarza mi mama, podczas rozmowy najważniejszy jest kontakt wzrokowy.
- Tak. - Skłamałam, oczywiście. Jednak po chwili zaczęło się we mnie gotować. Skoro już się zapytał, zadał to głupie pytanie, to czemu nie powiedzieć mu prawdy? - To znaczy nie. Jak do cholery może być dobrze, kiedy wszyscy mnie nienawidzą?! Moje dwie najlepsze przyjaciółki nie chcą mnie widzieć, i teraz jeszcze Liam znika, jakby chciał się mnie po prostu pozbyć, jak jakiegoś śmiecia! Mam ochotę uciec gdzieś, ale nie mogę, czuję się jak w labiryncie, w pułapce bez wyjścia.... - Odwróciłam wzrok i złapałam się za głowę, uświadamiając sobie, że zwierzam się właśnie Zaynowi Malikowi, potworowi bez uczuć. Błąd. - Przepraszam, Zayn. Nie wiem nawet czemu ci to mówię. Ciebie to i tak mało obchodzi jak wszystko dookoła.
- Co? Nieprawda, wcale nie. Czemu tak uważasz?
- Bo tak jest i już. Strasznie boli mnie głowa. - Jęczałam wciąż trzymając dłoń na włosach.
- Chcesz może aspirynę? Mam tu coś w kieszeni. - Powiedział, po czym zaczął grzebać w wymiętych, ciemnych dżinsach. Podniosłam głowę nieco wyżej, zastanawiając się co to ma wszystko znaczyć. On ma tam apteczkę czy jak? Nie miałam pojęcia, że nosi w tej kieszeni coś, co jest pomocne i czego nie można zapalić.
- Hm, dzięki... - Wzięłam od niego tabletkę, zastanawiając się na ile mogę mu ufać. - Zayn, czemu to robisz tak właściwie?
- Co robię? - Zaskoczony uniósł brwi do góry.
- Pomagasz mi. Nie wiem czy pamiętasz, ale jeszcze parę dni temu zmieszałeś moją najlepszą przyjaciółkę Lenę z błotem a mnie wciągnąłeś w jakieś popaprane interesy, z których musiałam cię ratować. - Wypomniałam mu jedno z naszym pierwszych spotkań, podczas którego ratowałam go rannego z lasu, pobitego przez jakiś chłopaków.
- Nie kazałem ci iść wtedy za mną, sama tego chciałaś. Poza tym jesteś pewna, że ona wciąż zechce być twoją najlepszą przyjaciółką? - Co ten idiota sobie wyobraża, oczywiście, że dalej będziemy się kumplować. Mierzyliśmy się wzrokiem parę sekund, po czym przerwało nam przyjście Max'a.
- Och, Zaynuś, jak się masz? - Uśmiechnął się szeroko, przyciskając zakrwawiony ręcznik do nosa.
- Nic ci nie  jest? - Spytałam się go przerażona widokiem krwi, nie mając pojęcia co zaszło.
- Ależ nie, wszystko okej. To twój chłopak ci nie powiedział jak mnie walnął w twojej obronie? Kochany, ach.
- Co? Jaki mój chłopak? - Spytałam zdezorientowana.
- Och, Zayn jest takim skromnym gościem. Powiedziałem mu prawdę o tobie, a ten mnie powalił na ziemię, i szczerze mówiąc mogłem nie rozdzielać jego i Liam'a wcześniej, tobym potem nie oberwał. Ale ja chciałem im pomóc. Nigdy więcej. - Dokończył z zaciśniętymi zębami. Widziałam kątem oka Zayna z kamienną miną wpatrzonego w Max'a. - Nie odezwiesz się, tępaku? - Chłopak przybliżył się do Mulata. - A może jak nazwę ją jeszcze raz pizdą to wreszcie ruszysz ten zasrany tyłek?!
- Wynoś się stąd, Max, albo jeszcze inne twoje miejsca zaczną krwawić.
Myślę, że z pewnością doszło by do bitwy, jednak w tym momencie przyszli koledzy Max'a i zgarnęli go, zanim piekło się rozpętało. Całe szczęście. Jednak Malik miał mi coś do wyjaśnienia.
- Czemu go uderzyłeś? - Spytałam cicho, wpatrując się pustym wzrokiem w trawę. Pośród poszczególnych roślinek zauważyłam zwarty szyk mrówek zmierzających zapewne do mrowiska.
- Nie ważne. - Mruknął.
- Ważne. - Powiedziałam oczekując odpowiedzi, chociaż i tak ją znałam, jeśli to co powiedział Max było prawdą. - Uderzyłeś go.... W mojej obronie? Zrobiłeś coś dla mnie... Miłego. Hm. Tak więc... Dziękuje, Zayn.
Widać było, że ciężko mu było tego słuchać, ale ja byłam ciekawa co mi odpowie, co zrobi.
- Max sobie już od dawna grabił, teraz po prostu nadarzyła się okazja aby wyrównać rachunki. - Nie potwierdził ale też nie zaprzeczył tego co ja powiedziałam. Cholernie zagadkowy z niego chłopak.
- Zayn, w co ty grasz, szukasz zwady czy jak?
- Nie twój biznes. Chyba, że się o mnie troszczysz, co? - Ujrzałam nikły uśmiech na jego twarzy, jakże rzadki. Odniosłam wrażenie, że się ze mnie wyśmiewał. Świetnie, po prostu pięknie. Ale nie dam mu tej satysfakcji.
- Nie. Mam własne problemy na głowie. Nie mogę po prostu uwierzyć, że zrobiłeś coś dla mnie, że byłeś miły, że... Masz uczucia. - Chciałam się odegrać. Ale dopiero po tym jak wypowiedziałam ostatnią część zdania, zdałam sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.
- Wiesz, co starałem się być miły, ale ty chyba też masz jakiś problem ze sobą, skoro lubisz naśmiewać się z innych.
- Nie naśmiewam się!
- Nie, w ogóle. "Że ja mam uczucia.", co to niby miało być?
- Wiesz, różne rzeczy ludzie mówią i....
- A ty oczywiście musisz ich słuchać. Nie, stop, zresztą dobra, nie ważne, nie zależy mi na twoim zdaniu. Okej, możemy przyjąć, że nie mam uczuć, jak chcesz. - Wzruszył ramionami, odwracając się w przeciwną stronę.
- Zayn, ja nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Jezu, już wszyscy mnie dzisiaj nienawidzą, proszę, nie bądź kolejną osobą.... - Nie wiadomo czemu po moim policzku spłynęła łza. - Przepraszam. Chodzi o to, że ja nie mam już nikogo, wiesz? Myślę, że powiedziałam to w przypływie złości, bo ty masz kumpli i wszystko, a ja przez jeden błąd straciłam wszystko. Dwie przyjaciółki, nawet Liam'a, który dopiero od niedawna zaczął się ze mną zadawać. Nie mam... Nie mam nic. Nie mam już nikogo! - Podciągnęłam kolana po brodę i schowałam w nich  głowę, po czym objęłam je rękoma. Moje życie to porażka. Tkwiłam w tej pozycji embrionalnej dopóki nie poczułam czyjejś ciepłej dłoni na ramieniu.
- Masz mnie.
Podniosłam zapłakanie oczy i ujrzałam ciemną twarz Zayn'a, wpatrującą się we mnie. O dziwo nie miał lekceważącego wyrazu twarzy, a w jego oczach można było zobaczyć troskę i szczerość.
- Ciebie? - Szepnęłam.
- No... Tak. Pomogłaś mi kiedyś, teraz ja pomogłem tobie. Przez to tak jakby staliśmy się kumplami. Nie chcę, żebyś płakała. Wiesz, ja znam Liam'a i to całe zamieszanie to tylko i wyłącznie jego wina. Namówił cię na to. Wszystko będzie... Będzie dobrze. - I tak po prostu, ot tak, uśmiechnął się do mnie. - Nie będziesz chyba płakać przez jakiegoś dupka, co? Pomyśl sobie jak bardzo on ma przesrane. U swojej laski, u ciebie, u Max'a, u wszystkich. I co jego orszak laseczek na to powie? - Na samą myśl o tym sama się zaśmiałam, na co Zayn zawtórował mi tym samym. Nie był do jakiś brechot, lecz delikatny i melodyjny śmiech.
Mogłoby się wydawać, że ten gest, to położenie ręki na moim ramieniu nie było niczym wielkim, jednak znając Mulata, wiedziałam, że był to naprawdę miły gest z jego strony. Możliwe, że jeden z nielicznych jakie kiedykolwiek zrobił. Nigdy w szkole nie widziałam, żeby on sam z siebie zarywał do dziewczyny, zresztą nigdy nie potrzebował. Laski same mu się nawijały a on od czasu do czasu skłonny był do przelotnego flirtu aby zaspokoić swoje aspiracje.
- Dzięki, Zayn, w sumie nigdy nie pomyślałam, że będziemy się wspólnie z czegoś śmiać. - Siedzieliśmy i po prostu patrzyliśmy się na siebie, obydwoje pogrążeni we własnych przemyśleniach. Czarne niesforne kosmyki opadały mu wesoło na czoło gdy opowiadał mi jakąś śmieszną historię, która mu się ostatnio przydarzyła. Doszła do tego jeszcze mimika twarzy i zawzięte gestykulowanie i BAM - Zayn Malik otworzył się przede mną, pokazał mi stronę, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Zaskakiwało mnie to i trochę straszyło, czy przypadkiem sobie nie żartuje. Ale te brązowe tęczówki oraz niezwykle szczery śmiech nie mogły kłamać.
- Hahaha, serio? Wiesz, że kiedyś też miałam podobnie... - Zaczęłam z uśmiechem, lecz wtedy cały czar prysł i nadeszła ponura rzeczywistość.
- Zayn, jedziemy. - Danielle bez żadnych skrupułów zniszczyła moje jedyne udane spotkanie z Zayn'em.
- Ale już? - Spytał zaskoczony chłopak.
- Tak. - Odparła i uprzedzając mnie powiedziała: - W taki składzie jakim tu przyjechaliśmy.
Zrozumiałam o co jej chodziło, nie chciała po prostu jechać ze mną. Malik ostatni raz spojrzał na mnie, po czym wstał i razem z Dan udali się do auta. Zostałam teraz sama na murku, zastanawiając się w jakim sposób zatem ja wrócę do domu, i gdzie w ogóle podziewa się Liam.
Po jakiś 20 minutach podeszłam do jego Forda i zadecydowałam, że tam na niego poczekam. Mój rzekomy kierowca pojawił się po pół godzinie oczekiwania.
- Gdzie byłeś? - Spytałam nieśmiało, z ukrywaną złością.
- Musiałem parę rzeczy przemyśleć. Ona... Oni już pojechali?
Przytaknęłam, po czym oboje wsiedliśmy w ciszy do auta i wróciliśmy do domu.


(Następnego dnia)

{Victoria}

W szkole cisza i napięcie panujące między nami przytłaczało mnie. Dosłownie. Danielle słowem się do mnie nie odezwała, a kiedy chciałam ją przeprosić, pogadać, wymijała się nadchodzącą klasówką na następnej lekcji. Z Leną było nieco lepiej, ale pomimo paru zdawkowych odpowiedzi jakie mi udzieliła, również nie byłą chętna do rozmowy. Dopiero na lunch'u udało mi się ją dorwać. Śmiały się z czegoś wraz z Dan i paroma innymi dziewczynami.
- Hej. - Uśmiechnęłam się, a pośród nich natychmiast zapanowała cisza. Czułam na sobie ich wzrok, wiedziałam, że one też już znają całą historię z poprzedniego dnia. Cała szkoła znała i póki co byłam tematem numer 1 plotek.
- Musimy iść, Chloe, muszę jeszcze zabrać szafki z książki. Na razie. - Mruknęła Danielle i szybko oddaliła się z dwoma innymi przyjaciółkami.
- Lenny. - Szepnęłam. - Możemy pogadać?
- Uhm, no mów, mów.
- Nie tutaj. W toalecie?
- Och... No dobrze, ale szybko.
Udałyśmy się w dwójkę pośpiesznym krokiem do damskiego wc. Dopiero po upewnieniu się, że w pobliżu nie ma żadnych niechcianych osobników, zaczęłam mówić:
- Lena, co ja mam zrobić?
- Nie rozumiem...
- Wszyscy mnie nienawidzą. Ja nie chciałam żeby tak wyszło, co mam zrobić, żeby Danielle zaczęła się do mnie odzywać?
- Ja... Szczerze mówiąc nie wiem. To co zrobiłaś, było po prostu ohydne i już. Myślę, że Dan musi to przetrawić, i mam nadzieję, iż w końcu się do ciebie odezwie.
- A ty?
- Co ja?
- Ty też mnie już nie lubisz.
Lena westchnęła.
- To nie tak, że cię nie lubię. Dla mnie to też jest ciężkie i dziwne, nie spodziewałam się tego po tobie.
- Zostawisz mnie samą?
- Nie zostawię. - Złapała mnie za ramię. - Wszystko będzie dobrze, tylko ludzie muszą trochę ochłonąć i znaleźć nowy temat plotek. - Poczułam się jak wczoraj, z tą tylko różnicą, że wtedy dotykał mnie Zayn. A co do niego, to w sumie wiele się nie zmieniło.  Zayn jak zawsze jest daleko od jakichkolwiek wydarzeń, obserwuje całe zajście z boku. Co do Liam'a.... On cóż, stracił dużo w oczach wielu lasek, już nie siedzą wpatrzone w niego jak w obrazek. Ale to tylko kwestia czasu, aż zaczną do niego zarywać, w końcu nasz szkolny przystojniak jest wolny.
- A idziesz na dzisiejszy mecz koszykówki? To będzie ciekawa walka, nie sądzisz? - Postarałam się zmienić temat, chciałam gadać z nią i plotkować tak jak za dawnych czasów.
- Taak, klasa Hazzy, Louis'a, Niall i Ben'a kontra klasa Zayn'a, Liam'a, Luke'a i tych wszystkich innych gwiazd, cóż.... Chociaż myślę, że to będzie walka bardziej między Harry'm a Zayn'em. Mam nadzieję, że mu dokopią, cholerny dupek z tego Malik'a.
- Hej, wczoraj cię wziął na ognisko razem z Danielle.
- No tak i jak to się skończyło? On ma jakiś plan, zniszczył ciebie i Liam'a, kto będzie następny?
- Nie, przestań Lenny, on nie jest taki zły. - Zrobiło mi się ciepło na sercu na wspomnienie naszej wczorajszej rozmowy i tego, jaki był miły i troskliwy.
- Victoria, co on ci zrobił? Zapomniałaś, że to jest diabeł, zło wcielone?
- Nie no, jasne, że nie zapomniałam.
W tym momencie przerwał nam dzwonek i musiałyśmy udać się na lekcję chemii. Może jakiś wybuch spowoduje, że nie będę musiała więcej siedzieć w tej szkole.

Na moje nieszczęście lekcja chemii odbyła się bez większych zaburzeń. Dwie ostatnie godziny odwołano, tak żebyśmy udali się na mecz, kibicować. Oczywiście połowa ludzi cichaczem wymknęła się z budynku, gdyż mieli o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, lecz ta druga część została i dane im było zobaczyć niezwykły pojedynek. Już na starcie, gdy sędzia wyrzucał piłkę, Zayn z Harrym przepychali się i to raczej było wiadome, że do końca meczu zdążą siebie nawzajem uszkodzić.
Drużyna Hazzy była o wiele sprytniejsza i mieli naprawdę niezłe podania, Harry robił perfekcyjny dwutakt i rzucał kosze jeden za drugim. Jednak chłopaki od Zayn'a mieli duże mięśnie i wystarczy, że raz dotknęli przeciwnika a ten już leżał na ziemi. Ich strategia była prosta:  gdy przeciwnicy mieli piłkę połowa z nich stawała do obrony i rozgrywała się walka o piłkę pod koszem. Gdy już Liam lub Luke zdobyli piłkę powalając innych, wykonywali daleki rzut do Zayn'a lub Micheal'a, którzy zaraz rzucali kosz. Jedyne co mi się nie podobał to fakt, że w ogóle do siebie nie podawali, poza tym jednym dalekim rzutem. Drużyna Louis'a zwinnie omijała mięśniaków i ciągle trzymali się razem, wykorzystując grę zespołową.
Siedziałam obok Leny, która głośno kibicowała Niall'owi, Louis'owi i zwłaszcza Hazzie. Ten ostatni był jednak zbyt zajęty posyłaniem słodkich uśmieszków w kierunku cheerlederek. Jedną z nich była Danielle, która unikała Liam'a jak ognia, a zamiast tego podczas przerw siedziała na kolanach Luke'a, mierzwiąc jego włosy. Widziałam jak jej były chłopak patrzył zazdrością w oczach, nie mogąc nic zrobić.

Na początku czwartej kwarty zmęczenie, zdenerwowanie i emocje udzieliły się wszystkich graczom. Zayn biegnąc z piłką został zatrzymany przez Daniel'a, którego to powalił zaraz na ziemię. Nie wiem czy zrobił to specjalnie czy nie, ale widać było, że Harry się na niego wściekł. Sędzia oczywiście zatrzymał grę i ogłosił rzut z autu, ale Hazz nie darował tego Malik'owi. Przez cały czas lekko go popychał i mu dokuczał aż w końcu Mulat wściekły po prostu go odepchnął tak że Styles upadł na ziemię cicho pojękując.
- Malik, schodzisz. - Sędzie ogłosił swój werdykt.
- Co? - Zaczął Liam. - To ten pieprzony gówniarz zaczął! - Powiedział wskazując palcem na Styles'a. Co do słownictwa była to jedna z wielu cech, które łączyły go z Danielle.
- Payne, bo zaraz dołączysz do kolegi za to swoje słownictwo.
- Ale panie sędzio, Harry go popchnął!
- Nie prawda, Zayn od początku torturuje nas wszystkich! - Nagle wtrącił się Niall.
- Jak ktoś nie umie grać w kosza jak wy.... - Zaczął Luke niebezpiecznie zbliżając się do Horan'a.
- My? My przynajmniej gramy zespołowo a nie staramy się zrobić z siebie jakiś pedalskich gwiazdek! - Blondyn zbliżył się jeszcze bardziej.
- Sam jesteś pedałem! - Odparował Luke pchając go, ale zaraz Louis stanął w jego obronie przywalając Luke'owi.
- Opanuj swoich pedałków, Zayn! - Wykrzyknął Harry śmiejąc się głupio, na co Liam podszedł i mu przywalił w brzuch. Hazza automatycznie wstał chcąc rzucić się na przeciwnika, lecz zablokował go Zayn.
I się zaczęło. Sędzia biegał spanikowany próbując uspokoić rozwścieczonych graczy i udało mu się dopiero po parunastu minutach. Na salę wbiegła pielęgniarka z dyrektorem i wszystkich zabrali do szkoły. Urządzą im prawdziwe piekło, to pewne.
Danielle z innymi laseczkami zaraz pobiegła za nimi, nawet na nas nie patrząc.
- Mówiłam ci, że Zayn to dupek! - Powiedziała Lena, gdy we dwójkę zbierałyśmy rzeczy z trybunów. Chyba końcówki meczu dzisiaj nie ujrzymy.
- Zayn? Ale to Harry przecież udawał rannego, koszykówka to gra dotykowa, wiadomo, że będą jakieś przepychanki. - Odparłam.
- Jasne, ale Zayn od początku wszystkich pchał! Tak samo Liam, pff, skończeni idioci!
Bałam się przyznać, że nie jestem po jej stronie. Ona zażarcie broniła Harry'ego, ja jednak uważałam, że tym razem to Zayn miał rację. Wyszłyśmy na zewnątrz gdzie Lenny zaraz podleciała do Styles'a.
- Nic ci nie jest?
- Nie, nie, słońce. - Uśmiechnął się i przytulił ją. Ja podeszłam do Louis'a, trącając go lekko w ramię.
- Nieźle im dowaliliście.
- Hahah, dzięki, Vic! - Odparł ze śmiechem. - Za to będziemy teraz mieli miesiąc robót, mamy zaangażować się w jakieś akcje i jeszcze będziemy sprzątali szkołę.
- Plus oczywiście obniżone zachowanie, haha. Ale co to dla nas, LouLou, nie? - Stwierdził uradowany Hazza biorąc pod jedno ramie Louis'a, a pod drugie Lenę.
- Zrobiliście to specjalnie, co nie? - Spytałam chłopaków.
- Ale że co? - Odpowiedział zdziwiony Hazza.
- No przecież na serio nic cię nie bolało jak upadłeś.
- Może tak, może nie, ale Malikowi się należało, jebany skurwiel.
- Ej, przecież on ci nic nie zrobił, po prostu grał.
Cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona.
- Po czyjej ty jesteś stronie, skarbie? - To był Louis.
- Słuchaj, Zayn przez całą grę popychał i dokuczał nam. Tylko zapewne robił to tak, że nikt z publiki tego nie widział, albo może ty nie chciałaś tego widzieć, co? On nie jest taki dobry, jak ci się wydaje. - Harry odnosił się do mnie z wyraźnym dystansem.
- Nie prawda! - Wykrzyknęłam, czym zwróciłam uwagę Liam'a.
- Co tam, twoi drodzy oszuści przyjaciele ci dokuczają? - Spytał.
- Spadaj pedale. - Odparował Hazza, zaciskając zęby.
- Uważaj Styles, fikasz se.
- Uhm, bo się ciebie boję stary. Idź do swoich słodkich dziewczynek.
- Hoho, ale pojazd. Wystraszyłeś mnie.
- Tak, to dobrze, ciekawe którą teraz namówisz na całowanie się za plecami przyjaciółki, to twoja specjalność, nie? - Tu go dobił.
- Harry, przestań. - Powiedziałam.
- Bo co? Zasłużył sobie, pierdolony zdrajca. A ty go jeszcze bronisz...
- Twoja opinia mnie tyle obchodzi co gówno, Styles. Kiedyś się doigrasz z tą swoją niewyparzoną gębą. Victoria - zwrócił się do mnie - idziesz z nami na pizzę?
- Haha, jak grzecznie, na pizzę. Chodź z nami, posiedzimy sobie na łące z dobrym piwkiem. - Zaproponował Hazza.
- Nie, Harry, mam dosyć waszego piwa. Leny, chcesz iść z nimi pić? - spytałam się jej z niechęcią.
- Ja nie wiem, ale na pewno nie pójdę z Liam'em. - Mocniej ścisnęła rękę Hazzy, który uśmiechnął się pod nosem.
- Chodź, Vic, nie musisz przecież wszędzie chodzić z tymi lamusami. - Liam wyciągnął w moją stronę rękę. Popatrzyłam na jego miły uśmiech, a potem na złość z oczu Hazzy, rozczarowane w oczach Leny i smutek w oczach Louis'a.
- Ja... - Zaczęłam. Z jednej strony wolałam moich dobrych przyjaciół, ale skoro Harry wyraźnie mnie nie chciał... Tym bardziej, że propozycja pizzy była bardzo kusząca, przecież Zayn i Liam wcale nie są tacy źli w dwójkę.
- To jak, idziemy? - Tuż koło nas nagle pojawił się Zayn.
- Victoria, z kim idziesz, bo nie chce mi się tu stać i czekać aż łaskawie wybierzesz. - Powiedział Harry.
- Hazza, przestań, bądź miły, przecież Victoria ma prawo wybrać kogo chce i.... - Zaraz zaprzeczyła Lena.
- Nie, jest okej, Lenny. Pójdę z Zaynem. - Powiedziałam twardo. - Eee i z Liam'em.
Wszyscy trzej spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Do zobaczenia potem, Vic. - Jedynie Louis ciepło się ze mną pożegnał, pozostała dwójka wymamrotała tylko ciche 'Hej' i wszyscy odeszli w kierunku bramy.
- Haha, dobrze, Victoria, postaw się! - Powiedział uradowany Liam, przybijając mi piątkę. Tak samo z Zayn'em.
- To jak, kierunek Demonios, najlepsza pizzeria w mieście? - Spytał Zayn.
- Jaasne. Resztę ludzi zgarniemy po drodze.
- Ej, a kto jeszcze idzie z nami? - Spytałam, zdziwiona tym, że nie idziemy tylko my. Boże, ja nie znam tej całej reszty, to przecież same gwiazdy szkolnej drużyny!
- Luke, Jai, Jake i paru innych gości, jeszcze chyba Chloe, Bridget i jej kumpele, będzie zabawnie, zobaczysz! - Odparł Liam na luzie.
Po drodze dochodziło do nas coraz więcej osób, wszyscy witali się ze mną, Liam nas przedstawiał i takim oto sposobem przy bramie było nas już z 10. Jednak tam czekała na nas dość nieciekawa niespodzianka.
Otóż na bmx'ie siedział sobie Luke, a właściwie akurat lekko podniósł swój sprzęt aby dosięgnąć ust Danielle, które to czule całował. Dziewczyna równie zaangażowana w ten spontaniczny pocałunek, nawet nas nie zauważyła.
- Co wy, kurwa, robicie? - Spytał zaskoczony Liam.
Obydwoje oderwali się od siebie, a Dan oblała rumieńcem.
- Nic, żegnamy. - Odpowiedział ze spokojem Luke.
- Jasne, stary, już się zabierasz za moją dziewczynę, co?
- Byłą dziewczynę, Liamku. - Do rozmowy wtrąciła się Danielle. - Myślisz, że będę po tobie płakać i czekać aż do mnie przyjdziesz? Hahah, za dużo filmów się naoglądałeś. Nie ty jeden możesz w tym życiu zaszaleć. Znalazłam sobie lepszy model niż ciebie. - Uśmiechnęła się, a parę lasek za nami wybuchło śmiechem.
Nie widziałam w tym nic komicznego, a Payne tym bardziej. Zaczął iść w ich kierunku i dopiero mocna ręka Zayn'a go zatrzymała.
- Liam, spokojnie. - Powiedziała Chloe. - Przecież Dan może robić co chce, tak samo ty. - Uśmiechnęła się zadziornie przejeżdżając swoim manicure po jego umięśnionym ramieniu.
- Taak, macie racje. W takim razie udanego popołudnia życzę, misiaczki. - Zasalutował i odwrócił się na pięcie a ja posłusznie podreptałam za nim, nieco przerażona tym całym światem gwiazd.
Popołudnie minęło spokojnie, napisałam mamie, że w domu będę koło piątej. Po pizzy towarzystwo jeszcze trochę się razem pośmiało a potem wszyscy poszli w swoje strony. Zostałam w trójkę z Zayn'em i Liam'em. Malik wyraźnie był zadowolony, po tym jak całe spotkanie jasnowłosa piękność Bridget siedziała mu na kolanach, ocierając się swoim biustem o jego tors.
- Hej, Zayn, jedziemy do ciebie? U mnie w domu starzy siedzą, a ty masz wolną chatę.
- No ja nie wiem.... Chociaż dobra, czemu nie.
- Masz jakiś towar w domciu, co? - Mrugnął do Zayn'a porozumiewawczo.
- Hahaha, dobrze mnie znasz.
- Zaraz, co? - Spytałam, jednak za cicho, by zostać usłyszanym. Po paru minutach siedzieliśmy w przestronnym autobusie, jadąc do domu chłopaka. Krajobrazy zaczęły być znajome, przecież ja już raz tu byłam. Jednak nie wspominam zbyt dobrze tej wizyty.
Salon był jak zawsze schludnie posprzątany, a do pokoju Zayn'a nikt z nas nie miał wstępu. Na kanapie leżało parę koców, które Liam odsunął jednym ruchem ręki. Właściciel przyniósł nam po kubku coca-coli i jakimś małym ciastku.  W sumie nic ciekawego się nie działo, no może poza tym, że chłopcy wypalili po joint'cie i usilnie mnie namawiali do tego samego, ja jednak odmówiłam. Zaczęłam się zastanawiać czy aby piwo z moimi dawnymi (a może jednak nie tak dawnymi?) przyjaciółmi nie byłoby lepsze. Oczywiście potem się zaczęło, jak to po joint'cie. Patrzyli się na siebie przez parę minut po czym obydwoje wybuchali niepohamowanym śmiechem na kolejne parenaście minut. I tak w kółko. Zaczynali mnie łaskotać i dmuchali na mnie dymem z tego ohydztwa. Zupełnie im odbijało.
- Cholera, starzy wzywają. - Powiedział Liam odczytując smsa, przerywając tym samym kolejny żart Zayn'a.
- Już? - Spytał Mulat.
- Nooo. Dobra, ja spadam, mam za .... - Znów spojrzał na wyświetlacz telefonu - Za 5 minut autobus. Do jutra! - Trochę się zachwiał i potknął o kanapę ale w końcu udało mu się ustać. Chłopcy pożegnali się po męsku, a ja dostałam ciepły uścisk.
- Może jakiś buziak? - Spytał Liam z nadzieją w głosie, na co ja powiedziałam:
- A może następnym razem.
- Oooo, dobre, dobre! - Uśmiał się Zayn, który jak się okazuje po zażyciu specjalnych środków również potrafi być wesołym człowiekiem.
- Ja mam za 10 minut, ale też będę się już zbierać. - Zaczęłam po wyjściu Payne'a.
- Niee, no co ty, może jednak sobie zapalisz, co? - Wskazał na talerzyk na którym leżało owe świństwo. - Nauczę cię.
Usiadł tuż obok mnie, podał mi joint'a i kazał wdychać. W sumie, niech mu będzie, ale tylko raz. Pociągnęłam i po paru sekundach zaczęłam się krztusić, a w mojej głowie wszystko skakało.
- Wow, brawo, za pierwszym razem, stara! - Poklepał mnie po plecach, a ja mimo ciągłego kaszlu odpowiedziałam uśmiechem.
Nagle za oknem rozległ się klakson samochodu a Zayn podskoczył jak oparzony. Spojrzał na wiszący zegar i wykrzyknął:
- Chooolera, 4.45, zapomniałem na śmierć! Kurwa.
- Zayn, co się stało? Ciocia wróciła?
- Nie, ktoś gorszy. Kurde, Victoria nie powinno cię tu być. Kurwa, kurwa. - Złapał się za głowę. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak panikującego.
- To może ja pójdę...
- Nie zdążysz, on cię zobaczy. On cię nie może zobaczyć.
Zaczynałam się bać. Kto był taki groźny, że nie mógł mnie zobaczyć?! Cholera, w co ten Zayn się wpakował!
- Kto? O mój Boże, czy on jest niebezpieczny? Co my teraz zrobimy?!
- Zamknij się i mnie słuchaj. Wchodzisz do szafy i udajesz, że cię nie ma, rozumiesz? Nie ma cię! Masz siedzieć cicho, albo kurwa po nas!
- Nie lepiej do twojego pokoju?!
Wtedy usłyszeliśmy czyjeś kroki po parkiecie i zrozumiałam, że nie ma czasu.
- Szafa, JUŻ! - Krzyknął bezgłośnie.
- Dobra!
Sama nie wiedząc co robię, wykonałam polecenie Zayna i weszłam do szafy stojącej w jego salonie. Wisiały tam jakieś sukienki, zapewne jego cioci, a pod nogami miałam stosy prześcieradeł, które już nie były tak ładnie ułożone, po moim wtargnięciu.
Malik ostatni raz domknął szafę, jednocześnie kładąc palec na usta i przypominając mi o byciu cicho, po czym odwrócił się i serdecznie przywitał gościa.
- Mam co chciałeś. Dawaj kasę i spadam, inni klienci czekają. - Usłyszałam mocny głos, gdy lekko przybliżyłam się do otworu i zamrugałam parę razy aby uzyskać ostry obraz. Koleś stojący naprzeciwko Zayn'a był niedużym człowiekiem, o bardzo ciemnej karnacji, tzw. Afroamerykanin, lecz zdecydowanie nie wyglądał miło. Miał na sobie krótkie spodenki w paski i biały t-shirt, ubrudzony jakimiś plamami z tyłu. Podał mu parę paczuszek a ja zadrżałam. Mój umysł składał wszystko w całość, całą tajemniczość Zayn'a, jego bijatykę w lesie i teraz jeszcze to... Kim w takim razie naprawdę jest Zayn Malik?
- Ohoho, joint'cik. - Mężczyzna wziął skręta, który jeszcze przed chwilą dotykał moich ust i sam go zapalił. - Uhm, tęsknie za naszymi wspólnymi czasami, Zayn.
- Tak, ja też, ale wiesz, że już nie mogę.
- Wiem. To co teraz sam palisz? Czy kogoś tu skrywasz? - Rozglądnął się po salonie, a mi zrobił się gorąco.
- Sam. - Odpowiedział szybko chłopak.
- Hm, hm, dobrze, zatem spadam. Zadzwoń jakbyś czegoś potrzebował i Zayn.... - Obrócił się odkładając skręta na miejsce. - Wpadnij kiedyś do nas.
- Spoko. - Mulat odprowadził go do drzwi, a następnie stał przy oknie czekając aż ten odjedzie. W końcu podszedł i otworzył drzwi szafy a ja powoli wyszłam, starając się nie zaburzyć harmonii wiszących sukienek, zaskoczona tym co tutaj przed chwilą zaszło.
- Zayn. Wytłumaczysz mi to? To wszystko?
- To nic. Po prostu kumpel przyjechał.
- Czemu musiałam się skrywać w szafie?
- Bo on nie lubi innych... Takich jak ty. Zresztą lepiej żebyś go nie znała.
- A co on ci przywiózł? Za co  mu płaciłeś? Co się łączy z tym dziwnym kolesiem?
- Przestań zadawać tyle pytań. Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Moglibyśmy.... O tym zapomnieć? Udawać, że tego nie było? - Poprosił Malik.
- Tak jak to wydarzenie, w którym zamaskowani kolesie cię położyli na ziemię? - Spytałam.
- Victoria, to jest moje życie i ono cię nie dotyczy. Jakimś dziwnym przypadkiem widziałaś zbyt wiele nieciekawych rzeczy.... Po prostu zapomnij. Tak będzie lepiej i bezpieczniej dla ciebie.
- Chcesz żebym się ciebie bała? - Starałam się zachowywać jak odważna dziewczyna, tak jak bohaterki fantastycznych książek o wampirach, wilkołakach albo upadłych aniołach, których byłam wielką fanką, jednak nie było to takie proste na jakie wyglądało w opowieściach.
- Chcę, żebyś kierowała się rozsądkiem i nie zadawała niepotrzebnych pytań.
- Takich jak: co tu w ogóle do cholery zaszło? Co on ci przywiózł? Co to jest? - Podniosłam i zatrzęsłam paczuszką, która dotąd leżała spokojnie. Chłopak podszedł i wyrwał mi to z ręki, kładąc na komodę za sobą.
- Nic. Coś co należy do mnie, a ty powinnaś już iść. - Złapał mnie za nadgarstek i po prostu zaprowadził do drzwi. Zaczęłam się opierać dopóki nie poczułam jego silnych dłoni łapiących mnie w talii i przyciągających do siebie.
- Mam cię tam zanieść? Sądzę, że się śpieszysz na autobus, czyż nie?
- Przez was już mi odjechał.
Byłam zbyt oszołomiona, żeby kazać mu mnie puścić, zbyt wiele myśli buszowało w mojej głowie. Dopiero na dworze otrzeźwiałam i obróciłam się w jego kierunku. Chciałam złapać go za nadgarstki ale jego ręce w tym momencie puściły moje biodra, przez co nasz dłonie spotkały się w środku drogi i moje leżały teraz na jego. Poczułam jak kciuki chłopaka dotykają wierzchu moich dłoni. Zaskoczona własną śmiałością nie odskoczyłam, nie puściłam jego rąk ( a co dziwniejsze, on moich też nie) spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam:
- Ja nie odpuszczę. Dowiem się prawdy.
Zayn spojrzał na mnie groźnie, po czym nagle znów stał się nieczułym draniem, puścił brutalnie moje ręce i zatrzasnął mi drzwi tuż przed nosem.

__________________________________________________________


Ta daaam! Oto jest Zayn. Jak obiecałam. Nie wiem, czy dobrze to wszystko opisałam, czy wyobrażacie go sobie tak jak bym to chciała. :) Tak czy siak, trochę kłótni i brutalności zawitało w tym rozdziale, zobaczycie jak będzie w następnym!

Pisałam go parę dni, gdyż co chwila coś mi nie pasowało i musiałam poprawiać, tak aby wyszło jak najlepiej, dla Was. :) Proszę, proszę, docencie moje starania i skomentujcie! 


Dużo słońca Wam życzę, kochani!  

xoxo
Mika



+ oczywiście
  HAPPY BIRTHDAY ONE DIRECTION! 
2nd ANNIVERSARY! 
SO PROUD! :')



 


25 komentarzy:

  1. Zimno mi po tym rozdziale. Mam na rękach gęsią skórkę. Co ty ze mną robisz dziewczyno?
    Twój Zayn... Jest taki, jakim ja go widzę. Skrywającym się pod skorupą, nieczułym bad boyem. Prawda, było trochę brutalności i kłótni, ale te dodatki spowodowały, że mam ochotę na więcej. Malik jest skomplikowany, a Victoria za wszelką cenę chce odkryć prawdę. Mam nadzieję, że kiedyś się jej to uda... no chyba, że wcześniej Zayn okaże swoje prawdziwe ja, co według mnie jest równoznaczne z okazaniem serca. Czyli innymi słowy - liczę na cud :)
    Jeśli chodzi o naszego kochanego Liamka... Myślę, że Danielle zbyt szybko pocieszyła się po ich rozejściu. Okłamał ją, rozumiem, ale ona również nie jest bez winy. Mimo tego, że go kocha, to wciąż go rani. Nie wiem, czy tak powinny wyglądać zakochani w sobie sportowcy - koszykarz i cheerleaderka.
    Niemniej rozdział jak najbardziej mi się podoba, czekam na jedenastkę! <3
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ten rozdział <3 Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG !!! Zajebiste opowiadanie !. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! Czekam na NN ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Łojapierdziu ..
    Ale zajebisty rozdział <3
    Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. oooooooooo :O mega! / cocobellaa

    OdpowiedzUsuń
  6. No i bosko. Tyle emocji, tyle emocji! Szkoda, że na koniec Zayn znowu się zrobił taki nieczuły, ale to w sumie dobrze :D. Boże, Boże nawet nie wiem co mam ci napisać. Rozdział jest super i nie mogę się doczekać następnego :). Szybko dodawaj następy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekałam bardzo długo na ten rozdział i kurde cię ciągle zmuszałam do pisania (jak w jakieś niewoli), ale napisałaś!
    A więc tak, kurde, od czego tu zacząć?
    Może od tego, że pragnę więcej! Chce następny rozdział... Zayna, Vic, Liama.. No kurde, uwielbiam ich... Chyba wiesz kogo najbardziej? :P
    Serio, mam przez ciebie lodowate ręce i zupełnie nie wiem dlaczego... W ogóle czytałam ten rozdział w założenie One Direction! Hah, jakiś zaszczyt :)

    Jest sobie Zayn i kurde, dzięki temu opowiadaniu on wydaję mi się taki naprawdę... Taki tajemniczy, skryty i w ogóle taki śliczny... Jego wornowate (lubię wymyślać słowa) włosy <3
    I Vic... Kochany kujon Vic, która pewnie pozna mroczną tajemnicę Mulata! I czekam aż do czegoś jednak dojdzie...
    Ach! Liam, Danielle! Danielle jest dziwna... Liam to Liam.. Wiesz, kapitan drużyny i słodki przystojniak. (wiesz, że wolę Zayna)
    Danielle się całowała i pff, niech tak będzie...
    Niech Zayn i Liam walczą o Vic, ja nie mogę, ale byłaby jazda *.*
    Ale to twoje opowiadanie i znowu poczujesz się jak w niewoli, bo będę cie zmuszać co pisania :D Ale ty jesteś kochana i napiszesz szybko! To znaczy mam nadzieję...

    Ojej! Zobacz! Miałam wenę do napisania komentarza! Cud!
    I chce ci napisać, że pragnę więcej i cię bardzo o to PROSZĘ!
    Locz.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja nie mogę powinnaś zostać pisarką , jak zawsześwietny i mam nadzieje żę Vic bedzie z Zaynem !

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawde swietny rozdzial !! Jestes wielka :) Kiedy następny rozdzial ?!?!?! Bo nie mogę się już doczekać .

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny rozdzał! Poprostu zawodowy! Pisz następny jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  11. r3iuerudheyudheueh de *_*
    JA TO KURWA KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham Zayna naprawde taki bad boy xDD
    czekam na nastepny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Miśku wyszło zajebiście i pewnie dobrze o tym wiesz , ale no bejbe. : ZAJEBIŚCIE.! <333 kocham kocham kocham to.! no i Zayn taki słodki był...co do niego niepodobne, ale spoko ;) lepszy taki Zayn niż nieczuły, zimny drań.czekam na następny rozdział kochana.! i na historię reszty bohaterów XD
    love you oxoxox

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow długi, ale za to cudowny .
    Ja doceniam Twoje wypociny . Dziękuje za wspaniały rozdział i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajefajne opowiadanie pisz dalej i pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaaaaaaaaaaaa... trafiłam na twój blog całkiem przypadkiem i aaaaaaa... Dziewczyno co ty ze mną robisz?
    Twój styl pisania i wgl. Od dziś to jest mój ulubiony blog!
    Jezuu . nie znam Cię, ale Cię kocham, wiesz? Okey, okey.. przestanę, bo dziwnie to musi brzmieć, ale co mi tam..
    Nareszcie blog w którym dzieje się coś więcej!
    Zayn.. najbardziej ciekawa postać z tego opowiadania, ale też Vic, która niby jest zwykłą "szarą myszką" ale ma w sobie coś takiego co sprawia, że nie da się jej nie lubić. A co do Daniell.. postąpiła.. chamsko ja rozumiem, że Liam nie jest bez winy no, ale sorry ona zachowuje sie jak.. jak dziwka ! Moze się zmieni, może nie, ale dobra skończmy o Daniell po obgadujmy kogoś innego..
    Nie lubie Leny.. jest taka.. uch.. nie wiem jak to opisać, ale po prostu nie pałam do niej sympatią . W odróżnieniu do Vic :D
    A co do Liama to.. niech bd taki jak jest i się nie zmienia . No i chyba skończę już.. w każdym bądź razie.. proszę Cię dodaj szybko nowy rozdział, bo ja nie przeżyję nooo . Wenyyy kochana .
    Pat . :)

    OdpowiedzUsuń
  17. zastanawiam się cały czas jak to dalej rozegrasz. :D KURWA PROSZĘ NAPISZ NASTĘPNY JAK NAJSZYBCIEJ xd - @foreverniall_

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :)
    Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału oraz wzmorzonej dawki pana Malika. Nawet nie wiesz jak ogromna ciekawość mnei zżerała. Jejku i się doczekałam. Oczywiście co tu napisać... Rozdział jak zawsze genialny, przekracza moje wymagania i sprawia, że chce się jeszcze więcej i ja właśnie chcę. Nie mogę się już doczekać kolejnego, z resztą jak zwasze... Tylko jest mał problem... Nie podoba mi się to, co dzieje się z Vic. Grzeczną, poukładaną dzewczyną. Dlaczego ją niszczysz? Nie mogłaś zrobić, że ona właśnie wyciągnie Malika z tego syfu? Pokaże lepszą stronę życia? Bez tych wszystich używek itp.? Jednak szzz... Ja nic nie piszę, ponieważ to twoja bajka... Czekam na następny.
    Pozdrawiam cieplutko. ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Boziuuu Zayn! Jak on pociąga, lubie takich ^^ Ten rozdział daje dużo do myślenia. Zastanawiasz się nad tym co będzie dalej, co się stanie z Victorią i Zaynem, Dan i Liamem, -Harry'm i Lenny - zastanawiasz się nad wszystkim. Byłoby miło jakbyś dodała rozdział z perspektywy Zayna. To jak on widzi Vic i wgl. Baaaaardzo bym się cieszyła ^^ Uszczęśliwiasz mnie rozdziałami, dodaj nowy szybko - proszę !

    Zapraszam na nowy rozdział Gemini : http"//gemini-blizniaki.blogspot.com

    I oczywiście zapraszam na mojego nowego bloga Starlit Sky :)
    starlit-sky-another-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jaram się tym rozdziałem jak Gucio miodem :D Szkoda że taka końcówka, a myślałam że do czegoś dojdzie ^^ Czekam na kolejny i zgadzam się z osobą powyżej: fajnie by b yło gdybyś napisała z perspektywy Zayn'a ;) Zapraszam do mnie na nowy :**

    OdpowiedzUsuń
  23. Jaram sie jaram i zacieszam. Chcę dalej. Tak wgl to bardzo mi się ono podoba. Takie inne niż poprzednie :). I Liam nei jest tu cudownym miłym chłopcem :) LUBIE TO.
    Czytałam poprzednie i sotatnio po długiej przerwie wbiłam na twego bloga i przerażeniem stqiredziłam, że piszesz coraz lepiej, choć sądziłam, że lepiej być nie może.
    Dobra... Bo zaczynam słodzić, a to nie w moim stylu. Rozwijasz się. To dobrze.
    Właśnie! Ja też chce z perspektywy Zayn'a, choć oczywiście nie wywieram na Tobie żadnej presji (jeszcze :D)
    Pisz pisz, a jesli będziesz miała ochotę to wpadnij do mnie na http://smiechlosu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  24. o kurczę, ale fajny blog. historia jest genialna. chcę więcej. :*

    OdpowiedzUsuń