Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 stycznia 2012

Rozdział 5

Life is a big surprise.

Jestem sama. Tylko ja, pusta droga oraz dziewczyna leżąca na asfalcie. Boję się do niej podejść. Boję się sprawdzić czy oddycha. Boje się konsekwencji.

Tak dramatycznie wyglądałaby właśnie moja sytuacja gdyby nie jeden komiczny szczegół, a mianowicie ta panikująca blondynka. Nie mogłam przez nią zebrać myśli. Skakała i popiskiwała jak jakiś szczeniak. Nie miałam jednak wtedy na nią czasu. Pochyliłam się nad nieprzytomną osobą sprawdzając puls. Jest. Następnie oddech. Też jest. Zgadywałam, że po prostu  na chwilę straciła świadomość, uderzona moim kamieniem. Błagałam w myślach aby teraz przypadkiem nie nadjechałam policja. Zaczęłam do niej mówić coś w rodzaju "Słyszysz mnie?", " Hej, czy wszystko okej?" , "Dziewczyno, czy .... " ale ciche pochlipywanie blondynki nieco mi przeszkadzało.
- Czy byłabyś tak łaskawa się zamknąć? Pomóż mi lepiej ją ocucić!
- Stacy. Stacy! - odpowiedziała.
- Tak ma ona na imię? - odparłam pokazując palcem na nieruchomą postać.
- Taaak... taa....
- Ok, a więc Stacy czy mnie sły....
- Nieee - blondi złapała się za głowę. - O Boziu, pomyliłam się, to ja jestem Stacy a ona nazywa się Carol. Sorki, to z tego stresu - przygryzła dolną wargę.
Walnęłam się w czoło. *Facepalm* . Jak można pomylić swoje własne imię z imieniem przyjaciółki? ... Może to faktycznie przez ten stres.
- No dobra..... Masz może coś do picia? Nie music być koniecznie woda, może być sok albo cola, byleby było zimne....
- Nie mam.
Zaczęłam więc układać poszkodowaną w pozycji bocznej bezpiecznej, jak nas uczyli na wf'ie. Raz jak raz się przynajmniej na coś przydała ta szkoła. Nagle ta Satcy się odezwała:
- Mam tylko wodę. Bo wiesz, ja takich słodkich raczej nie piję, to niezdrowe, a poza tym...
- Zaraz, masz wodę?! - wytrzeszczyłam oczy.
- .... taaak, ale nie mam soku ani coli jak chciałaś. Po prostu od tego się tyję i ma się pryszcze a ja ostatnio dbam o figurę, wiesz jak trudno...
- To czemu mi tej wody nie dałaś jak cię prosiłam?!
- No bo ty chciałaś sok albo colę....
- ... Albo wodę - dokończyłam. - Coś co jest cieczą i jest zimne. Woda, nie?
- Nie wiem, chyba tak, ale ...
- Po prostu daj mi tą wodę, dobra? - powiedziałam, po czym Stacy otworzyła swoją najlepszej marki torbę z jakimiś piórkami i wyjmując z niej wodę wyrzuciła przy okazji parę innych rzeczy - spostrzegłam tam błyszczyk, krem, chusteczki i.... notes. Ale nie byle jaki. Z 1D na okładce! "Hmm, a więc mamy tu kolejne fanki...." myślałam przykładając wodę do spuchniętego czoła Carol i oglądając jej ranę. Wyglądała niegroźnie. Gdy blondi pozbierała rzeczy to dołączyła do mnie i wzięła wodę, ale zamiast delikatnie ją przykładać lub spryskać przyjaciółkę paroma kroplami ona po prostu wylała ją całą na dziewczynę. Ja gwałtownie wyrwałam jej butelkę, tak że połowa rozlała się na mnie i na nią.
- Och! - usłyszałam jej odgłos oburzenia.
- Co ty robisz?! - zaczęłam na nią wrzeszczeć.
Jednak naszą kłótnię przerwała Carol, która gwałtownie poderwała się na równe nogi, przeszła dwa kroki, po czym usidła łapiąc się za głowę. Obydwie ze Stacy jak na komendę do niej podbiegłyśmy.
- Hej, nic ci nie jest? Jak się czujesz? Boli cię głowa? Chcesz się napić? - zasypywałam ją gradem pytań, podczas gdy ta blondi poryczała się i zaczęła ją przytulać.
- Heeej - oto były pierwsze słowa brunetki. - Trochę mnie głowa boli... och Stacy, już ok, możesz mnie puścić - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Co się stało?
- Kamień, latający kamień ... - zaczęła jej koleżanka wymachując rękami gdzie się da. Wtedy ja nakazałam  jej być cicho i sama zaczęłam się tłumaczyć:
- To moja wina, w przypływie złości wyrzuciłam dwa kamienie przez okno powyższego domku na drzewie i jeden cię trafił, ale bardzo przepraszam! - dopadł mnie taki stres,  iż to zdanie wypowiedziałam niemal na jednym wdechu.
- Aha... W porządku, po prostu następnym razem może lepiej.... ekhem... nie wyrzucaj nic ciężkiego za okno, na ulicę.
- Nie będę, obiecuje! - przyrzekłam podnosząc prawą rękę do góry. - Może poszłabyś ze mną do mojego domu, to ja ci opatrzę ranę? Jestem w tym całkiem niezła. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuje, z chęcią - odparła, a my ze Stacy wzięłyśmy ją pod ramię i razem udałyśmy się w kierunku bramki.
- Tak w ogóle jestem Sanny - przedstawiłam się.
- Miło mi. Ja Carol, a to Stacy - odpowiedziała.
- Wiem, twoja przyjaciółka mi już mówiła. Jeszcze raz cię bardzo cię przepraszam!
Po jakichś 15 minutach w końcu się uporałyśmy z tym wszystkim. Brunetka miała teraz na głowie wielki, miękki plaster. Zaleciłam jej, żeby to prześwietliła i zobowiązałam się pokryć wszystkie koszty, ale Caro rzekła:
- Wszystko w porządku, moja mama jest lekarzem. I nie martw się, powiem, że po prostu przez przypadek ci się wyślizgnął i upadł na mnie. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie.
- Jasne, że nie. Dziękuję Ci. Tak przy okazji zauważyłam, że lubicie One Direction, ten zespół....
- Lubimy?! Kochamy ich! Między innymi dlatego tu jesteśmy, bo podobno gdzieś tu się kręcą.
- Tak, ja nawet wiem gdzie.... - I opowiedziałam im całą moją historię od początku. O wpadce na plaży, o rozmowie z chłopakami, o wielkiej imprezie i jeszcze większym kacu.... Obydwie słuchały z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć. Były coraz to bardzie uradowane, że znam ich tak dobrze, a ja obiecałam, że przy najbliższej okazji wezmę je do 1D. Następnie oznajmiłam im o mojej karze, że nie mogę się ruszać z domu ani z nimi widywać, ale z moją kumpelą Emmą, robimy to potajemnie. Stacy była zafascynowana naszym 'dekektywowaniem' jak to ładnie nazwała, ponieważ jesteśmy niczym nieuchwytni i tajemniczy detektywi z filmów, które kiedyś oglądała. Po chwili wpadłam na pomysł ażeby dziewczyny udały się do domu One Direction, oznajmiły, że są ode mnie i przysłały mi tu Liam'a (opowiedziałam im też o naszym imprezowaniu) oraz może Emmę z powrotem. Bo ja właściwie nie byłam pewna kiedy rodzice wrócą, a żadna z nas nie miała telefonu, więc nie miałyśmy kontaktu. Aż zaparło im dech w piersiach, gdy usłyszały, że mogą ich zobaczyć na żywo. Z miejsca się zgodziły, a ja przekazałam im szczegóły.
- Tutaj macie na kartce ich adres, a hasło jest takie... - nie mogłam nic wymyślić. Potrzebowałam czegoś, za pomocą czego on skojarzy, że są ode mnie.... co tylko Liam zna.... - Powiecie mu tak.... "Liam'ku jak tam imprezka?" a właściwie to możecie mu to wyszeptać do ucha. O tak. - Akurat nic lepszego mi nie przyszło do głowy.
- Ale komu mamy tak powiedzieć?
- Liam'owi.
- Ahha, ok. - Carol zakumała od razu i puściła mi oczko, rozumiejąc moje hasło, lecz Stacy rzekła:
- Czyli temu najstarszemu z marchewkami?
- Niee, to jest Louis. Jak ty w ogóle możesz być ich fanką? - odparłam z oburzeniem.
- Wybacz jej, ona czasami wolno rozumuje. Ale szybko się uczy, zobaczysz! - obroniła ją jej przyjaciółka.
- Spoooko...
- Dobra, to my lecimy, bo już nie mogę się doczekać jak ich zobaczę! Aha i dziękuję za opatrunek.
- Nie ma za co, ja cię przepraszam za ten wypadek. Wpadnijcie tu potem, całe szczęście, że z wami mogę się zadawać.
- Tak, bo póki co nie byłyśmy razem na imprezie! - Zaśmiała się brunetka i obydwie wyszły przez bramkę machając mi. Czułam się jak matka wypuszczająca dzieci do szkoły. Głupie uczucie.

-----------
Teraz będę opisywała wydarzenia z punktu widzenia Carol, jako że Sanny w nich nie będzie uczestniczyła.

{Carol}

Byłam niesamowicie podekscytowana, tym że za chwilę ich zobaczę. I jeszcze w dodatku poznam osobiście! Gadałyśmy ze Stacy całą drogę o tym co najlepiej powiedzieć, jak się zachować aby nie wypaść głupio. Nie wiem za bardzo jak się obchodzić z facetami jako że wychowuje mnie tylko mama. Tata nas zostawił gdy miałam jakieś 5 latek. Właściwie to zaraz po moim urodzeniu rzadko kiedy bywał w domu ale oficjalnie wziął rozwód dopiero później. On mnie po prostu nie chciał. Dobrze się bawił z moją mamą, wykorzystał ją, a potem gdy pojawiła się wpadka (ja) po prostu odszedł. Tak, mężczyźni to frajerzy, którzy za swoje błędy nie muszą ponosić konsekwencji, bo to nie oni potem wychowują dzieci. Ja właściwie nigdy nie miałam chłopaka, po prostu nie ufam tej płci, boje się rozczarowania. Co innego ze Stacy, ona jet ufna,  ona ma całą, szczęśliwą rodzinę. Uwielbia modę i zakupy, to dzięki niej wyglądam jak człowiek a nie jak potwór. Umie dobierać kreacje. Czasami trochę nie myśli, ale jest naprawdę urocza. Ustaliłyśmy, że to ona powie hasło, ponieważ strasznie nalegała (mi zresztą wszystko jedno). Po paru minutach byłyśmy na miejscu. Ich domek był taki.... zwykły. Naprawdę, w życiu bym się nie domyśliła, że to tu zamieszkują moi idole! Ale w sumie to niezły pomysł na kryjówkę. Sprytne. Przed zapukaniem po raz setny sprawdziłyśmy wygląd i powtórzyłyśmy nasze kwestie ale gdy już uderzyłyśmy w drzwi i one się otworzyły... To znaczy on je otworzył.... Louis.... To ja po prostu zapomniałam wszystko co do tej chwili ustaliłyśmy. Chłopak spojrzał na mnie akurat gdy ja spoglądałam na niego i nasze oczy się spotkały. Był taki... dorosły. Męski. Przystojny. T-shirt w paski i krótkie shorty, oczywiście bez butów. Chciałam się przywitać, ale nie zdążyłam bo Stacy wyskoczyła:
- Liam'ku, jak tam ci mija imprezka? - z wielkim uśmiechem na twarzy puszczając do niego oczko. 'Boże' pomyślałam i zakryłam twarz dłońmi. ' Zaś się pomyliła! ' Ale nie było teraz czasu na myślenie, trzeba było ratować sytuację. Widząc minę Lou a za nim śmiejącego się Niall'a i Zayn'a musiałam coś zrobić. Wzięłam się w garść i zaczęłam:
- Ehehehe... Przepraszam, to pomyłka. To miało być do Liam'a.... Stacy, to jest LOUIS! - odparłam patrząc ze złością na przyjaciółkę.
- Zaraz, a to nie Liam... Ej, mylisz mnie już! ... Ojej... - w tej chwili zrozumiała swój błąd.
- Hej, ja jestem Carol, a to Stacy i przychodzimy od Sanny, która ma karę jak wiecie, i ona kazała nam przekazać to właśnie hasło do Liam'a, wtedy on potwierdzi, że naprawdę znamy Sam... I ten... Koleżanka się trochę pomyliła.... Ale ona was bardzo lubi! Tak ja ja! Jesteśmy waszymi fankami. - uśmiechnęłam się i podałam rękę Louis'owi, którą ten z ochotą złapał. Aż mnie zatkało jak poczułam dotyk jego ciepłej dłoni na mojej skórze.... Wtedy pojawił się Liam, zawołany przez Zayn'a i stanął w drzwiach patrząc to na mnie, to na Stacy, która w pewnym momencie rzuciła się na niego z okrzykiem:
- Louis! 
A wszyscy jednocześnie zakrzyknęli:
- TO LIAM! - i zaczęli się śmiać. Stałam tam przerażona zupełnie jak Liam, jednak po chwili obydwoje zaczęliśmy się również uśmiechać. Stacy momentalnie go puściła mówiąc:
- No nie, zdecydujcie się. - i zmarszczyła brwi roniąc parę łez ze wstydu. Ale i tak wyglądała przesłodko, co oprócz mnie zauważył też Zayn. Już chciałam złapać ją za rękę i pocieszyć ale chłopak mnie wyprzedził przytulając moją kumpelę i szepcząc jej do ucha:
- Hej, spokojnie, ja też ich ciągle mylę... - uśmiechnął się i spojrzał w jej oczy. Ona odwzajemniła uśmiech ocierając parę łez, które zaczęły jej spływać.
- Stacy... skarbie, to jest Liam, ten o tu - wskazałam na niego palcem - i chyba masz mu powiedzieć hasło... - Tak, tak, jasne! A więc... Liam'ku jak ci mija imprezka?! - Podziałało piorunem. Liam zesztywniał i spojrzał na nas:
- Skąd.... skąd to znacie?
- Jesteśmy od Sam, spotkałyśmy ją, ale ona ma karę i prosiła, żebyś do niej wpadł pogadać, bo jej koleżanka Emma utknęła gdzieś tu u was i ona nie może przyjść, bo rodzicie się kapną, że jej nie ma w domu, więc się pytała czy byś do niej nie przyszedł, wiesz bo cię dawno nie widziała i ten.... - zaczęłam się zupełnie plątać, otoczona przez 4 przystojnych chłopaków ( 1 gdzieś się miział z Emmą, prawdopodobnie). 
- Pewnie, spoko. Dzięki, że tu przyszłyście - odparł Liam podając nam rękę, a następie biegnąc w kierunku domu Sanny. 
- No jak już jesteście, to może wejdziecie do środka? - zapytał Niall. - Co nie chłopcy?
- Jasne! - odpowiedział Zayn i Louis, jednak ten drugi nieco mniej pewnie. Nagle się przygasił, jakby w ogóle nie miał ochoty z nami przebywać. Weszłyśmy do środka ogarniając wzrokiem ich duży dom, pełen ... no wszystkiego właściwie. Malik porwał gdzieś Stacy, a blondyn powiedział:
- Co się stało z twoją głową? - spojrzał zmartwiony na mój opatrunek. Ach, prawie o nim zapomniałam.
- Eee, to nic takiego, uderzyłam się.
- Ale dalej krwawi, chyba? W każdym bądź razie przydałoby się zmienić opatrunek. Lou, weź Carol do łazienki, tam w górnej szufladce jest apteczka.... Ty się znasz na tym lepiej. Bo wiesz - zwrócił się do mnie - nasz Boo Bear uczył się pierwszej pomocy, był takim lekarzykiem, nawet pomagał w szpitalu. Taki dobry z niego człowiek - mrugnął do mnie.
- Oo, to super, byłoby miło. - odparłam z uśmiechem. 
- Dobra, to idźcie z Louisem do łazienki, a ja przygotuję coś do jedzenia. - powiedział i zniknął w kuchni. Lou się nie odezwał tylko popchnął mnie lekko w kierunku łazienki, a potem sam wszedł pierwszy i zaczął grzebać w jakiejś półce.
- Pokaż - rzekł do mnie sucho, a ja się pochyliłam pokazując mu miejsce uderzenia.Przesiedzieliśmy parę dobrych minut w ciszy.
- Louis? - zaczęłam nieśmiało.
- Tak? - odpowiedział zdejmując opatrunek i przemywając ranę wodą.
- Czemu.... czemu mnie nie lubisz?
- Co? Czemu tak... uważasz? - rzekł odkładając na chwilę robotę.
- Bo jesteś dla mnie taki oschły... Normalnie to sypiesz żartami, jesteś wesoły a teraz nagle stałeś się taki przybity. Czy ja coś zrobiłam źle?... Ja naprawdę nie chcę, żebyś mnie nienawidził, proszę cię, powiedz po prostu co zrobiłam nie tak, bo strasznie się czuję, wiedząc, że ty mnie tu nie chcesz a ja ci się narzucam.... - znowu się rozgadałam, ale ja zawsze tak mam gdy się stresuje. Louis złapał mnie za rękę i powiedział:
- To nie o ciebie chodzi. Ty wszystko robisz świetnie. Ogólni jesteś naprawdę super dziewczyną, a ja cię bardzo lubię, no i.... I wszystkie żarty, które chciałbym ci powiedzieć nagle wydały mi się ... beznadziejne. Ale przepraszam cię. Bo nie chciałem, żebyś czuła, że cię nie lubię. Trochę mnie jeszcze wkurzyła ta uwaga Niall'a o tym,  że byłem jakimś 'lekarzykiem'. - spochmurniał.
- Hej, ja uważam, że to urocze. W sensie, że tacy pomocni chłopcy są bardzo fajni, serio, dziewczyny na takich lecą! - uśmiechnęłam się, na co Lou wybuchnął śmiechem.
- Serio? Ok, więc w takim razie od dzisiaj mogę być uroczym lekarzykiem! - wrócił mu dobry humor. Po opatrzeniu głowy pokazał mi resztę domu i jego pokój. By taaaki duży i co najważniejsze wszędzie pełno okien i światła. Na środku był dywan z kanapą i telewizorem. Nieco dalej na stoliku stała klatka a w niej.... chomik. 
- Nazywa się Smoothie ( ang. cwaniaczek) . Jest bardzo sprytny, potrafi się schować tak że go nie znajdziesz! Albo jak czegoś chce, a ja mu tego nie dam, to robi taki bałagan, wszystko rozsypuje dookoła.
- Ale widzę, że ma tutaj bardzo czysto. Często u niego sprzątasz?
- Taak, wiele razy dziennie. Lubię się nim opiekować, ogólnie lubię się o kogoś troszczyć. 
- Aww, nie dość że pomocny lekarzyk to jeszcze taki dobry tatuś, co? - zaśmiałam się.
Louis rzucił we mnie poduszką, a ja mu oddałam. Po dłuższej zabawie cali rozchichotani usiedliśmy na kanapie, a Smoothie zaczął piszczeć domagając się zabawy, więc chłopak spytał:
- Chcesz go zobaczyć z bliska?
- Chętnie! - odparłam. Nigdy nie miałam żadnego zwierzaka, tylko raz, małego szczurka, ale biegał wszędzie i mama bojąc się, kazała mi go oddać. Louis położył mi zwierzątko na ręce - było takie małe i puchate!

Zaczął mi chodzić po ręce, a następnie wszedł na głowę. Louis ostrożnie go ściągnął, mówiąc:
- Lepiej, żeby ci nie przegryzł mojego świetnego opatrunku! 
Chomik zaczął mnie obwąchiwać, a następnie zwinął się w kulkę i położył na moich kolanach. Chcieliśmy go jednocześnie z Louis'em pogłaskać, więc nasze dłonie się spotkały na jego futerku. Odsunęliśmy się gwałtownie. Niezręczna sytuacja, jak z tych wszystkich romantycznych filmów. Wtedy na szczęście wszedł Niall, mówiąc:
- Och, jaka słodka rodzinka z was jest! Macie tu trochę ciastek - i podał nam miskę z czekoladowymi piernikami i biszkoptami. Jedno z nich było nadgryzione.
- Niall? Kto to zjadł, hę? - Spytał Lou podnosząc wyżej wymienione ciastko, a ja się cichutko zaśmiałam.
- Sorki, ale zgłodniałem po drodze. Dobrze, że mi przypomniałeś, muszę je dokończyć - odparł zabierając tą słodkość z jego ręki. - Znalazłem właśnie Zayn'a i Stacy. A tak właściwie to wiecie, że coś ich już łączy?
- Co? - Spytaliśmy niemal jednocześnie.
- Ten sam lakier do włosów! Ahaha - zaśmiał się blondyn i wypadł z pokoju.
Zaczęliśmy się śmiać z Louis'em jak głupi, ponieważ obydwoje odczuliśmy ogromną ulgę, że nie coś innego. 

Parę minut dobrej zabawy później powiedziałam:
- Idę na chwilę na dół, aby czegoś się napić, okej?
- Spoko, ja tylko schowam naszego małego przyjaciela i już do ciebie idę - odrzekł Louis i zaraz dodał - ale wiesz, uważaj na latające kamienie - i wyszczerzył zęby. Tak, zdążyłam mu już opowiedzieć o tym jak trafił mnie kamyk Sam, a on o tym teraz wspominał przy każdej nadarzającej się sytuacji. 
- Na szczęście mam ciebie, lekarzyku! - odkrzyknęłam schodząc po schodach na dół. Byłam właśnie w połowie drogi do kuchni kiedy przez drzwi frontowe wleciał wściekły Liam i o mało się ze mną nie zderzył.
- Liam... co się...
- Nie ważne, muszę iść - ofuknął mnie tylko, po czym usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Louis zszedł właśnie na dół i oboje spojrzeliśmy na siebie wzruszając ramionami.
- Może by z nim porozmawiać... Chyba się pokłócili z Sam.... - zaczęłam próbując dosięgnąć do jednej z półek ze szklankami.
- On musi sobie takie rzeczy przemyśleć najpierw... - powiedział stając tuż za mną i sięgając również po szklankę, bo ja byłam za niska. Niemalże czułam jego oddech na karku, więc gwałtownie się obróciłam. Louis akurat dosięgnął szklanek i nasze twarze spotkały się centymetry od siebie. Zarumieniłam się i odwróciłam wychodząc z tej pułapki między Louisem a szafką. Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem i zaczął wyjmować z lodówki picie. Ja tymczasem zadzwoniłam do mamy mówiąc jej, że wrócimy ze Stacy koło wieczora, przed zachodem słońca, bo akurat jesteśmy u naszej koleżanki. Wolałam nie mówić, że u 'kolegi', bo mama nie ufa mężczyznom. Nalaliśmy sobie po szklance soku pomarańczowego, porwaliśmy ciastka i klapnęliśmy na kanapie, a Louis włączył jakiś śmieszny film, przez który o mało się nie zakrztusiłam się jedzeniem. Po chwili dołączyła do nas cała reszta, oprócz Liam'a. Poznałam wreszcie Emmę i Harry'ego. To był naprawę udany wieczór, pomijając fakt, że Niall prawie nam wszystko pożarł, ale okazało się że chłopcy są przygotowani na takie sytuacje. Obżarłam się jak jeszcze nigdy. Ale i tak było świetnie! Ciekawiło mnie tylko co tak gryzie Liam'a... O co się pokłócili z Sam? Ona wydawała się taką wesołą i otwartą dziewczyną.... Oby to się źle nie skończyło... 


_________________________________________________________________________________

Louis, mój bohater rozdziału! Kochany żartowniś! <3
Forever young! 


Mam nadzieję, że teraz jest trochę dłuższy niż poprzedni. x)
Wprowadziłam trochę więcej związków, zmieniłam punk widzenia, aby było ciekawiej. Następny rozdział będzie w całości poświęcony Sam, obiecuje. Oraz wyjaśni się zły humor Liam'a. : )

W piątek wieczorem oficjalnie zaczynam ferie, cieszę się jak głupia normalnie. :D 
Postaram się pisać jak najwięcej, bo mam głowę pełną pomysłów!

Piszcie jak wam się podobała piątka, KOMENTUJCIE proszę!<3
Dziękuję również za 500+ wejść, jestem po prostu w siódmym niebie! *.*

Comment, Comment! Chociaż jakiś mały ślad, że tu byliście, BŁAAAGAM<3

Buziaki
Mika <3



"Time is a great healer" ( Czas leczy rany )



9 komentarzy:

  1. < 3333333333333 big love Misia.!! ahhh jakie to urocze XDD no nie ma słów żeby opisać jak bardzo podobają mi się Twoje wypociny XD

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie mi sie podoba <3
    czekam na nastepny roździał :)

    @karolinkaaaa1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega Mega Mega fajne <3
    strasznie szybko i fajnie sie to czyta.fajnie ze ten rozdział był taki dłuższy :)
    czekam na nastepny.. :D
    zajebiste ;d
    @1dNicoleNiall :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się! Po prostu genialny. Najlepszy jak do tej pory. Widzę, że między Carol, a Lou jest chemia. I dobrze!! Świetnie do siebie pasują. Ciekawa jestem, co zaszło między Liamem, a Sam... Naprawdę ch.olernie mnie to ciekawi. Czekam z niecierpliwością na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham tego mojego lekarzyka XDDD

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, naprawdę!
    MIŚKA I ALEX PODBIJAJĄ LONDYN ZA SPRAWĄ 1D!
    Ochh, już widzę te nagłówki w gazetach. <33
    I ja tam byłam, JEA! ;DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Lou jest po prostu genialny:) i jeszcze taki... przystojny:]

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebisty rozdział bardzo mi sie podoba :P
    i czekam na nn :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku.. Uwielbiam. :-* Chcę więcej...♥
    Informuj mnie o Nowych Notkach , proszę <3
    http://lovelly-stories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń