Łączna liczba wyświetleń

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 15 , wersja 1 - Razem przez życie.

UWAGA!
Drogi Czytelniku czytasz teraz wersję dobrą, pozytywną, ze szczęśliwym zakończeniem tego opowiadania - jeśli masz ochotę przeczytać wersję numer 2, z nieco gorszym zakończeniem, zapraszam (różnią się one drugą połową) - http://lovejoylaughter.blogspot.com/2012/04/rozdzia-15-wersja-2-rozdzieleni-miedzy.html


{Carol}

Sam nacisnęła delikatnie klamkę drzwi swojego domu i obydwie weszłyśmy do środka. Na szyję zaraz rzuciła mi się Emma i Stacy.
- Carool! Gdzie wyście zniknęły z Sam? I jeszcze ty nie odbierałaś telefonów!
- Przepraszam, ale już jestem, cała i zdrowa, wszystko jest w porządku.
- A Liam i Louis? O czym oni tak gadali? - Dopytywała się Stacy.
- Ach, nic takiego, musieli sobie parę rzeczy wyjaśnić. - Odpowiedziała za mnie Sam. - Dobra, może niech teraz Caro idzie się ogarnąć do łazienki i zaraz urządzimy sobie jakiś babski wieczór!
Posłałam jej wdzięczne spojrzenie, bo gorąca kąpiel to było właśnie to, czego najbardziej teraz potrzebowałam. Emma pożyczyła mi swoją oczojebną, różową koszulkę i jakieś krótkie spodenki. Idąc do łazienki słyszałam jeszcze jak Stacy z Emmą skakały po pokoju ciesząc się na ten wieczór. Hahaha, jakie głupki. Ale cieszę się, że są przyjaciółkami. Łazienka była przesycona zapachem lawendy, która stała na parapecie. Oprócz tego wyczułam także perfumy Sam - były malinowe. Na umywalce leżał mój ręcznik - zabrałam go, przy okazji przeglądając się w lustrze - wyglądałam jak potwór. Rozczochrane włosy i rumieńce na twarzy, jeszcze byłam jakaś taka niedospana. Ruszyłam w kierunku wanny, oglądając wzorki na ścianie - była tam cała rafa koralowa namalowana i mnóstwo ryb, a nawet gdzieniegdzie delfiny wyskakiwały ponad wodę. Napuściłam mnóstwo wody do wanny, a gdy w końcu do niej weszłam, ciepło rozeszło się przyjemnie po całym moim ciele. Czułam uspokajające falę wody delikatnie obmywającą mnie. Nagle wszystkie problemy przestały istnieć, świat wydawał się być doskonały. Zaczęłam uderzać dłonią o taflę wody, burząc jej pierwotne ułożenie. Fale napierały na mnie, zaraz jednak znikając i robiąc miejsce dla nowych. Były wzburzone, zupełnie jak moje życie. Rano wstałam uśmiechnięta od ucha do ucha, a już po południu prawie skoczyłam w dół urwiska, gdzie czekała na mnie niechybna śmierć. Szczerze mówiąc, ja wiem, że bym nie skoczyła, po prostu nie umiałabym. Pod wpływem emocji, strachu nasyconego paniką, postanowiłam nastraszyć trochę Louis'a. Wtedy byłam niemalże pewna, że on zaraz do mnie podejdzie i przytuli - tak bardzo tego pragnęłam. Dopiero stojąc na ławce, przygotowując się do skoku życia, pomyślałam " Co jeśli.... On faktycznie mnie nie chce, nie kocha. Nie ratuje mnie, tylko stoi wmurowany". Bałam się bardziej niż Louis. Bardziej niż ktokolwiek inny. Ale on mnie złapał. Uratował życie. Być może niezbyt wylewnie okazałam mu swoją wdzięczność, lecz analizując to teraz, dwie godziny później, w ciepłej wannie ogarniętej aromatem przeróżnych zapachów, zrozumiałam ile ten człowiek dla mnie znaczy. Jest wszystkim, moim wybawcą, moją duszą, moją przyjemnością. Zanurzyłam się głęboko, myśląc o tym wszystkim. Następnie wynurzając się, musiałam wyjść z tego pięknego świata snów i zatrzasnąć wrota, ponieważ tu, w rzeczywistości czekają na mnie 3 najlepsze przyjaciółki, jakie mogłabym sobie wyobrazić, z toną jedzenia i picia oraz milionami filmów do obejrzenia. Zapowiadała się długa nooc!

*     *     *

Oglądając po raz setny ten sam film oraz będąc podpórką dla trzech osób człowiek ma czas na kolejną dawkę przemyśleń. Zastanawiałam się, dlaczego nie powiedziałam dziewczynom o tym prawie samobójstwie. Bałam się? Nie. Po prostu nie widziałam potrzeby, aby o tym wiedziały. Martwiłyby się tylko niepotrzebne, lub jeszcze wysłały do psychiatry. A ja nie cierpię takich ludzi jak oni. Moim lekarstwem na wszystko jest Louis.
- Mhm - Sam podniosła gwałtownie głowę.
- Wszystko okej? - spytałam.
- Tak, tak - odpowiedziała ziewając. - A ty? Czemu nie śpisz? Tylko mi nie mów, że cię wciągnął film. Wiem, że już go znasz na pamięć! - uśmiechnęła się szeroko.
- Nie, nie... - odparłam kładąc delikatnie głowy dziewczyn na poduszki, a tym samym przybliżając sie do niej.
- Tak więc co jest? Coś się gryzie? - Sam nie dawała za wygraną. Nie byłam pewna czy mówić jej o tym co mnie gryzie. Chodzi o to, że.... to był głupi problem. Taki błahy w porównaniu z naszymi życiowymi wyborami, z tym co przeżywają inni....
- Tak jakby... Bo wiesz, co będzie jak on mnie kiedyś zostawi? Znaczy się Louis.... Ja wiem, że to głupie, niepotrzebne przemyślenia, ale... I nie zaprzeczaj, nie mów głupot w stylu "ależ on cię kocha ponad życie" itd.... Przecież nie będziemy wiecznie razem. Jak zerwiemy, to on się nie przejmie zbytnio tym, a nawet jeśli to zaraz utopi smutki...
- W butelce wódki! - Weszła mi w słowo Sam z uśmiechem na twarzy.
- Haha, bardzo śmieszne, ale nie czas teraz na zabawy, ja mówię poważnie! - Zrobiłam minę typu 'Seriously?'.
- Przepraszam. - Dziewczyna ze skruchą spojrzała na mnie.
- Spoko. Na czym to ja skończyłam.... - Jejku, o 2 nad ranem moja pamięć jest strasznie krótka.
- Na butelce wódki! - Sam znów się wyszczerzyła, ale zaraz dodała - Znaczy się na tym , że Louis utopi smutki....
- A tak! Uważam, że on szybko o  mnie zapomni będąc w ramionach innej dziewczyny, bo przecież hej, mnóstwo lasek tylko marzy aby sie przy nim znaleźć. I są one o niebo ładniejsze ode mnie. One są jak rozkwitające wiosną tulipany, wznoszące swe dumne pąki do góry, podczas gdy ja, mały chwast zakorzeniam się w ziemi, próbując je zniszczyć. Ale kto wygrywa? I tak one, one! Bo piękno zawsze wygrywa, zawsze.... - Z moich oczu odruchowo zaczęły lecieć pojedyncze łzy, które szybko zaczęłam starłam rękawem od mojej niebieskiej bluzy. Przypomniałam sobie jak siedzieliśmy z Louis'em na łące, a on wtedy mi ją podarował, bo było strasznie zimno, bo ja oczywiście głupia nie wzięłam nic cieplejszego niż luźny top. Potem ubierałam ją na każdą naszą randkę - od zwykłego śmiania się w jego pokoju, przez spacery, oglądanie filmów a kinie, aż po szalone przejażdżki rollercoasterem w Wesołym Miasteczku. Wszystko w jednej bluzie, z jednym chłopakiem, z jednym marzeniem - aby on już nigdy cię nie zostawił.
- Hej, Carol słuchasz mnie? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Sam.
- Tak, tak, co mówiłaś?
- Czyli mnie nie słuchasz.
- Słucham, tylko na chwilkę się wyłączyłam, pogrążyłam w rozmyślaniach....
- Po twojej minie można było zobaczyć, że nie były to zbytnio pozytywne myśli....
- Wspominałam dobre czasy z Lou....
- Ale CAROL, zrozum, że nie ma co wspominać! Te czasy ciągle trwają i nigdy się nie skończą!
- Dobra, ciiicho, bo obudzisz dziewczyny. Chodzi o to, że ja nie potrafiłabym się pozbierać gdyby on mnie zostawił dla jakiejś modelki.... Rozumiesz, dla niego to byłoby nic, po prostu następna laska, kolejny związek, ale dla mnie.... Cios w serce.
- Ale on cię kocha, naprawdę. Faktycznie głupio wyszło z tym Liam'em, tą całą ich kłótnią.... I to jeszcze przeze mnie. Ale ja gadałam z Louis'em i on mi mówił, że się z tobą świetnie dogaduje i po raz pierwszy czuje taki.... wolny. Może robić co chce przy tobie, wyglądać na bezdomnego spod mostu i opowiadać największe suchary świata, ale ty i tak dalej przy nim jesteś. Nie odwracasz się, nie zostawiasz samego. To go tak bardzo zafascynowało w tobie. Nie wygląd, lecz to jaka jesteś.
- Cóż, jego żarty są raczej dobre, a zachowanie to jest cecha, którą najbardziej w nim lubię. Idziemy ulicą i wszyscy myślą, że on taki dorosły, a nikt nie ma pojęcia, że  pod tym kokonem męskości kryje się mała dziecinna poczwarka. 
- Dokładnie, widzisz? Kto go zna najlepiej? TY!
- Może po części tak.....
- I wierz mi, że on by nigdy, przenigdy nie chciał stracić kogoś takiego jak ty. Jesteś mu potrzebna jak tlen tonącemu, jak blask wschodzącego słońca dopiero co rozkwitającym tulipanom. I tak, to ty jesteś tym pięknym tulipanem dla Louis'a, a wszyscy inni to chwasty, które nie mają prawa wkraczać między was. - Wow. Zszokowała mnie ta mowa Sam, z jednej strony tak piękna, a z drugiej również prawdziwa!
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Zmotywowałaś mnie do dalszej walki, aby być bardziej pozytywną. No, a teraz coś o tobie. Jak tam się układa z Liam'em, hm?
- Jest strasznym dupkiem, ale i tak go kocham. - Wyszczerzyła się, pokazując mi swoje białe ząbki. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, ale jednocześnie z podziwem. Musiała wiele wycierpieć, kiedy Liam z nią zerwał przez sms, nie podając nawet żadnego powodu. Ale dalej była twarda, trzymała się.I jeszcze miała siłę mi pomagać....
- Okkej, nie ma to jak dobrze mówić o swoim chłopaku.
- Ja tylko stwierdzam fakt. Dalej mam do niego trochę żal, po tym co mi zrobił, ale uważam, że zasługuje na drugą szansę. Zresztą jak każdy. To było głupie.... To co zrobiliśmy. I bardzo cię przepraszam.
- Ale za co?
- Że musiałaś tyle wycierpieć przez nas. Przez nasze pogmatwane uczucia, latające niczym nasiona na wietrze w tę i w tamtą. Wykorzystaliśmy i zraniliśmy wiele osób, na których nam zależało....
- Nie martw się, wybaczam ci, i myślę, że Louis też głupio postąpił - zamiast wszystko wyjaśnić, on postanowił działać na własną rękę. Na szczęście zdążyliście sobie wszystko z Payn'em wyjaśnić, zanim oni wyjadą.
- Co? - Sam wyglądała na lekko zdezorientowaną.
- Nie wiesz, że oni pojutrze wyjeżdżają? - Ugryzłam sie w język. Jasne, że nie wie, głupku, skarciłam się. Jeśli Liam jej jeszcze o tym nie powiedział, to widocznie miał ku temu powody.
- Nie... - Odparła lekko zasmucona.
- Hej, nie smuć się. Pewnie miałam ci nie mówić, albo coś  takiego. Przecież jest skype i inne takie, prawda?
- Tak, tak, ale wiesz, nie o to mi chodzi... Pomyśl, co by było gdybyśmy wtedy nie poszły za nimi do lasu... Ty byś prawdopodobnie nie dowiedziała sie tej strasznej prawdy.... Ale z kolei ja nie byłabym teraz z Liam'em. Gdyby Bóg nie pokierował naszych dróg w ten sposób... Nie przeciął ich razem w jednym miejscu, o jednym czasie.
- No cóż, faktycznie, po części masz rację.Czyli gdyby nie Ten z góry to obydwoje byście pewnie cierpieli przez długi czas. Nie tylko ty, ale Liam też. Pewnie tego nie widziałaś, ale to w jaki sposób na ciebie patrzył kiedy śmiałaś się z Niall'em... A na blondyna? Jakby mógł to by go ustrzelił z wiatrówki, serio! - Usłyszałam cichy śmiech mojej przyjaciółki. Kontynuowałam jednak dalej. - Oboje zachowywaliście się jak dzieci, próbowaliście udawać, że się nienawidzicie, podczas gdy tak naprawdę było
zupełnie inaczej! Zastanawiałam się kiedy z tym skończycie... Najwyraźniej ty wygrałaś, bo na festyn Liam przyszedł bez Katy.
- Chyba tak, ale wiesz, że mi wcale nie o to chodziło, nie?
- Jasne, jasne, może i tak, ale dobrze ci wyszło! - Mrugnęłam do niej.
- Śniło mi się... Że widzę jego odlatującego samolotem.... Że jesteśmy osobno, a on w ostatniej chwili przez okno mówi, że jednak mnie kocha, ale już nigdy nie wróci... I moje serce się rozpadło wtedy, próbowałam biec, biec, przez deszcz, przez burzę, zatrzymać go, ale za to coś zatrzymywało mnie....
- Hej, to był tylko sen. - Złapałam ją za rękę. Cała się trzęsła. - Posłuchaj. To nie przypadek, że się spotkaliście. To przeznaczenie. Wiem, że głupio brzmi, ale w takim razie, jeśli się mylę, to czy Bóg nie dałby wam tej drugiej szansy? W dwójkę spieprzyliście wszystko, ale dostaliście okazję, żeby to naprawić. I, Bogu dzięki, tym razem nie zepsuliście. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. - Jeśli dwójka ludzi ma ze sobą być, to będą, i nie przeszkodzą im żadne burze czy deszcze.
Przytuliłam ją z całej siły, zresztą ona mnie też. W życiu bym nie rozmawiała o czymś takim za dnia, ale chyba noc sprzyja pewnym wyznaniom, ciemność pozwala nam zrzucić szatę odwagi i odsłonić nasze wady, niedoskonałości. Myślimy, że nikt nas nie widzi, podczas gdy najlepsi przyjaciele doskonale nas prześwietlają, lecz mimo naszych wad, ciągle są z nami.
Po chwili usiadłyśmy już w naszych śpiworach i spojrzałyśmy na siebie.
- No to dobranoc - powiedziała Sam takim tonem jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Jednak widać było po jej minie, że w środku ciągle to przeżywa.
- Dobranoc - ziewnęłam, położyłam się i odpłynęłam w krainę błogich snów.



*      *      *


{Sam}

Obudziły mnie promienie wchodzącego słońca. Spojrzałam na zegarek - 10.17 rano. Położyłam głowę z powrotem na poduszkę próbując zasnąć, ale już nie mogłam. Wstałam więc cichutko, nie budząc dziewczyn i udałam się do kuchni. Dzień zapowiadał się pięknie - na niebie zero chmurek, piękne słońce świeciło mi prosto w twarz. Po krótkich poszukiwaniach na blacie ustawiłam mleko, miskę i trzy rodzaje płatek. Zaczęłam wyliczankę, ponieważ nie widziałam które płatki wybrać, lecz w końcu i tak nasypałam po trochu ze wszystkich. Szłam właśnie po łyżkę, gdy ktoś z hukiem otworzył drzwi wpadając do środka...

 Przed oczami mignęło mi tylko parę zamaskowanych postaci, które udały się do góry. Z przerażeniem zaczęłam biec za nimi, aby nie zrobili krzywdy dziewczynom, jednak zrozumiałam, że tym samym wszystkie możemy zginąć. Zbiegłam na dół i zaczęłam szukać telefonu aby zadzwonić po policję. Wtedy jeden z napastników zeszedł z powrotem na dół, a ja biegiem zaczęłam szukać schronienia. Wybrałam opcję najgorszą z możliwych - lodówka. Tak, owszem, schowałam się do lodówki. Było w niej dużo miejsca, bo wczoraj wszystko wyżarłyśmy. Zdjęłam szybko puste półki i weszłam do środka. Wszystkie inne szafki były pełne, więc pozostawała mi tylko ta chłodnia.  Trochę głupio się czułam, taka uwięziona w mojej własnej lodówce, ale przynajmniej miałam pewność, że nikt mnie tu nie znajdzie. Co za głupek szukałby w lodówce, no proszę! Siedziałam tam po czym usłyszałam krzyki dobiegające z góry. Zamarłam, moje ciało zaczęło się całe trząść ( nie tylko z zimna) a z oczu zaczęły płynąć łzy. Poczułam się jak idiotka, jak cholerny tchórz. W impetem pchnęłam drzwi lodówki, które... o dziwo, nie otworzyły się! Świetnie, utknęłam w lodówce! Napastnicy zabiją moje przyjaciółki, uciekną, a ja co? Zamarznę jak debil we własnej lodówce. Pchałam i pchałam, ale to nic nie dawało. Nawet moje łzy nie mogły dopłynąć do podbródka, bo po drodze zamarzały. Siedziałam tam parę minut słysząc krzyki zewsząd i rozpłakałam się na dobre. Waliłam w te cholerne drzwi i waliłam, chciałam aby mnie też zabili, wolałam już to niż powolne zamarzanie tutaj! Jednak... nagle wszystko ucichło. Potem zamiast krzyków usłyszałam śmiechy. Rozpoznałam głos Emmy. Żyje! - pomyślałam z ulgą. Ale czemu się śmieje? Następnie dołączył do niej głos Carol i Stacy. Zaczęłam mieć wątpliwości. Co się tam dzieje? Otarłam twarz z łez gołą ręką, ponieważ byłam w samym krótkim rękawku i spodenkach i nie miałam żadnej bluzy lub swetra.
- Halo? - szepnęłam. Nikt nie odpowiedział. Słyszałam coraz więcej głosów, tym razem też chłopięcych. Głupia, musisz krzyknąć głośniej.
- Haloooo! - Zaczęłam się wydzierać. - HALLOOOO, Emma, Caroooo!! Tu jestem!
Gdy się wreszcie zamknęłam, nie słyszałam już żadnych odgłosów, tylko kroki zmierzające w moim kierunku. Nagle drzwi sie otworzyły a ja wpadłam wprost w ramiona Liam'a.
- Kochanie.... Co robisz w lodówce? - Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym się uśmiechnął. - Mówiłem ci, żebyś tyle nie piła.
- Przzz... Przeess.... tańńń, ziiiimmmnnooo miii. - Zaczęłam szczękać zębami z zimna, na co mój chłopak nałożył na mnie swoją bluzę i złapał za rękę prowadząc do reszty. Przy lodówce został tylko Niall, mrużąc oczy i powtarzając:
- Nie wierzę, nie wierzę... Pożarła wszystko! Lepiej niż ja!
Chcąc nie chcąc musiałam sie zaśmiać. Gdy już usiadłam na kanapie między dziewczynami nastała krępująca cisza.
- Tak więc, zechcesz nam powiedzieć co robiłaś w lodówce, młoda damo? - zaczął Louis.
- Chłodziłam się, nie widać? Dobra, żartuję. Uciekałam przed napastnikami.
- Że niby nami? - Wykrztusił Harry, biorąc właśnie łyk wody.
 - Tak, i nie musisz na mnie zaraz pluć. - Odparłam wycierając ślinę Harry'ego z ręki. Fuj.
- Hej, wpadliście tu jak przestępcy z maskami, to co się dziwicie? A w ogóle to co to miało być?
- Chcieliśmy wam zrobić niespodziankę i oblać was wodą. Znaczy dziewczyny, bo ktoś postanowił zrobić niespodziankę nam  i schować się w lodówce. - Wytłumaczył Liam.
- Tak, brawo Sam, pobiłaś naszą niespodziankę! Nawet Niall nigdy nie schował się w lodówce... - Mruknął Zayn uśmiechając się. 
- Dzięki, dzięki. - Z godnością przyjęłam komplementy, jakie mi dawali. 
- Tak właściwie to jest jeszcze jeden powód, dla którego tu przyszliśmy.... - Zaczął niepewnie blondyn.
- Tak? - zapytałyśmy  niemal chórem. 
Chłopcy popatrzyli na siebie nawzajem, po czym Harry rzekł:
- Musimy wam to powiedzieć... Lecz nie wiemy jak to przyjmiecie....
Wiedziałam. Muszą wyjechać. To ta sprawa, o której wczoraj w nocy (albo już dzisiaj) mówiła Carol. O Boże. Chcą z nami zerwać. Wszyscy na raz. W jednym pokoju. A potem oddalić się, wyjechać do USA, lub raczej wylecieć samolotem w burzy, w deszczu.... Co prawda świeciło słońce i na nic złego się nie zapowiadało, ale co tam. Będzie jak w moim śnie, czułam to. Czułam też niesamowity ucisk w brzuchu, ponieważ nie chciałam słyszeć tego co za chwilę powiedzą....
- Jedziemy w trasę.  - I powiedział. Louis. Przymknęłam oczy wiedząc, co teraz powie. - I.... Chcemy abyście jechały z nami.
- Co? - Jako pierwsza Stacy coś z siebie wykrztusiła.
- No tak. Popatrzcie, wam został miesiąc wakacji, nam miesiąc trasy.... Idealnie. - Wytłumaczył Liam.
- To jak? - spytał z nadzieją w głosie Hazza.
- PEWNIE! - wykrzyknęłyśmy chórem i rzuciłyśmy się na szyję naszym chłopakom.
- A ja? Kto mnie przytuli? - Spytał Niall, a w odpowiedzi wszystkie się na niego rzuciłyśmy przewalając na podłogę.
- KANAPKAAAA - wydarł się Harry i razem z resztą chłopaków rzucili na nas. Po paru minutach śmiechów dało się słyszeć burczenie w brzuchu Zayn'a. ( Nie Nialla! :P )
- No. - Mulat się podniósł. - Czas na papu!
Podczas gdy Carol, Louis i Harry przygotowywali pyszne śniadanko, my siedzieliśmy przy stole gawędząc. 
- Wiecie.... - powiedział nagle niepewnie Niall.
- No dawaj - zachęciłam go szturchnięciem w ramię. 
- Bo tak jakby też mam partnera.
- NO CO TY! - zdziwiłam się, że nigdy nam o żadnej dziewczynie nie wspomniał.
- Tak - kontynuował niebieskooki - i w dodatku też jedzie z nami w trasę. Wpadnie tu za jakąś godzinkę. Mam nadzieję, że się nie gniewacie, ale chciałem abyście się zapoznali.
- Jasne, że się nie gniewamy! - odparła Emma. - Jak ma na imię?
- Will.
- Ładne imię. - Skomentowała Stacy. - Jak ta laska z WITCHA!
- Haha, no tak! 
Potem przyszło jedzonko. Mmmmm, była jajecznica i jeszcze dużo dżemu, przeróżnych serów, szynki i herbata owocowa. Po jakiejś godzinie byliśmy już wszyscy pełni, syci i siedzieliśmy w ciszy odpoczywając. Przerwał nam krzyk Niall'a:
- Jest jest! - Podleciał do okna. - Chodźcie, musicie poznać moją pokrewną duszę! - Ucieszony wybiegł na zewnątrz. Uśmiechnęliśmy się i z pełnym brzuchami poszliśmy w ślady Niall'a. Stanęliśmy w równiutkim rządku, jak w przedszkolu, obserwując wychodzącą postać. Chłopak podał jej rękę i wtedy ujrzeliśmy..... Choolera. Wysoki, obcisłe rurki, czapka skejtowska na głowie i okulary przeciwsłoneczne + jeszcze długi t-shirt z Billa Bonga. Chłopak. Chłopak. Nigdy z nas nie miał odwagi tego wypowiedzieć na głos, ale wszyscy myśleliśmy o tym samym.
- Chłopak.... NIALL JEST GEJEM?! - wykrzyknęła Stacy. No tak. Wszyscy to nie ona. Stacy nie boi się mówić tego co myśli. Widziałam ukradkiem Carol dającą kuksańca w bok blondynce i nakazując jej zamknąć się. Ale było już za późno bo Horan i ten ktoś usłyszeli jej słowa i  zaczęli się śmiać podchodząc do nas. Gdy już doszli.... Nie wiedziałam co powiedzieć. Z grzeczności podałam rękę, mówiąc:
- Hej. Jestem Sam.
- Siema. A ja Willie, ale mówcie na mnie Will. - I wtedy to się stało. Zdjęła czapkę, z której pięknie, brązowe pukle opadły aż do połowy pleców. Następnie zdjęła też okulary (teraz już nie miałam wątpliwości, co do tego, że jest to dziewczyna) i uśmiechając się promiennie, podała każdemu rękę.
- O jejku - Liam aż podrapał się po głowie. - Przepraszamy się za tą straszną pomyłkę....
- Tak, sorki - poparła go Stacy.
- Spoko, nic się nie stało! Haha, serio, myśleliście, że jestem chłopakiem? A Nialler gejem? Bahaha, już ja cie widzę, taki blondi gej, hahaaa! - Zaczęła chichotać pokazując palcem na chłopaka, zresztą my tak samo.
- Baardzo śmieszne! - obruszył się Horan i zaczął ją łaskotać. Zaczęli się śmiać jeszcze głośniej. Uroczo wyglądali razem. Stwierdziłam, że na pewno zostaniemy dobrymi kumpelami. 

Jakimś cudem rodzice się zgodzili na nasz wyjazd, oczywiście po uprzednim rozmawianiu z Paul'em, opiekunką - ochroniarzem 1D, który zgodził sie również uważać  na nas. Will pomogła nam się spakować i o godzinie 6 wieczorem stawiłyśmy się w umówionym miejscu na lotnisku czekając na chłopaków. Zjawili się niemal natychmiast. Po długich i wylewnych pożegnaniach wreszcie ruszyliśmy długim rękawem w kierunku samolotu.
- Nie wierzę.... Dalej nie wierzę, że polecimy do Ameryki! Jejku! - pisnęła Stacy.
- Ja też nie! - poparła ją Carol i obie zaczęły plotkować o tym co będą robić jak już dolecimy. 
- Oto nasze miejsca - powiedział Liam puszczając mnie przodem i wskazując na siedzenie pośrodku. Siadłam między nim a Emmą. Zayn włożył nasz bagaż podręczny do schowków i razem z resztą usiadł za nami.
- Liam? - zaczęłam.
- Tak kochanie? - odparł słodko się uśmiechając, oczywiście na żarty.
- Bo wiesz... Na pewno tego chcecie?
- Ale czego? - spytał nic nie rozumiejąc.
- Abyśmy leciały z Wami....
- Oczywiście, co to za głupie pytanie! - Poczochrał mi włosy.
- Ale może oni tego chcą... A ty chcesz? Wiesz, może po prostu słuchasz grupy, a wewnątrz siebie wolałbyś nie mieszać mnie ze swoją pracą.....
- Sam... Jasne, że chcę. O niczym innym nie marzę, niż mieć u boku najcudowniejszą osobę jaką kiedykolwiek poznałem i cieszyć się z każdego jej spojrzenia na mnie, z każdego uśmiechu, słuchać jej pięknego głosu i mieć dla siebie kiedy tylko będę chciał.
- Ale co z fanami? Co jeśli mnie nie polubią?
- Polubią, zobaczysz. Jesteś tak zajebistą osobą, że muszą cię polubić. - Pocałował mnie w policzek.
- Dziękuje Ci, już mi lepiej. -  Uśmiechnęłam się.
- Widzisz! Właśnie o takie uśmiechy mi chodzi. Proszę aby teraz było ich więcej!
- Okej, ale pod warunkiem, że nie będzie się całował z każdą laską. I żadnych więcej scen zazdrości.
- To drugie to spoko, ale to pierwsze... Będzie trudno! - Pokazał mi język, a ja odwróciłam się do niego plecami.
- Dobra, żartuje. - Powiedział i zaczął delikatnie całować po szyi, łapiąc mnie za brzuch.
- Przestań ludzie się patrzą, ty patafianie.
- Haha, nie umiesz się obrażać!
- Po prostu znaczysz dla mnie z byt wiele, bym mogła się obrażać.... Tak jakby Niall obraził się na jedzenie...
Odwróciłam się, a wtedy on mnie pocałował w usta. A ja oczywiście nie umiałam mu odmówić.
 Pojawiło się polecenie aby zapiąć pasy. Wszyscy posłusznie to zrobiliśmy. Zaczęliśmy krążyć potężną maszyną po pasie startowym, aż w końcu samolot rozpoczął start. Jechał i jechał z ogromną prędkością, już myślałam, że się nie poderwie! Emma ściskała moją rękę z całej siły, tak że prawie nie czułam pulsu. Odwróciłam się i powiedziałam do Liam'a:
- Zaczyna się nasza podróż.
- Na koniec świata i jeszcze dalej! - odparł splatając swoją dłoń z moją i przyciągając delikatnie do siebie uśmiechając się szeroko.
Jestem Sam i wszystkie moje marzenia się własnie spełniły. 


_________________________________________________________________________________

Dobraa, nie wyszło do końca tak fajnie jak chciałam aby wyszło, ale mam nadzieję, że się Wam jako tako spodoba. :)


Tak więc nadszedł czas pożegnań. Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną przez cały czas, wspierali, byli inspiracją, nie zostawiali w trudnych momentach. Lecz także tym, którzy chociaż raz tu zawitali - dziękuje! :)

Chciałabym publicznie podziękować paru szczególnym mi osobom, które były tu ze mną od niemalże pierwszego rozdziału i w pewien sposób wpłynęły na mnie ten blog:

+ Oczywiście MASSIVE THANK YOU dla każdego, każdego, kto miał siłę czytać i komentować moje opowiadanie. Bez Was ono by nigdy nie powstało. :')

Nie jestem dobra w pisaniu podziękowań. :P
Jeśli nie spodobała Wam się ta historyjka, za niedługo będzie nowa, postaram się poprawić, obiecuję! :)
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i będziecie ją czytać. 
Obok 3 nowe SONDY! --> GŁOSUJEMY! Jest to bardzo ważne dla mnie! :) 

To by było na tyle. 
Jeszcze raz dziękuje. <3333

Buziaki
Mika



Yaaaaay, udało mi się! Doprowadziłam ten blog do końca, chociaż myślałam, że mi się nie uda. Ale udało się! Dzięki Wam. :') 

+ Oczywiście Wesołych Świąt i mokrego Poniedziałku! xx

6 komentarzy:

  1. Super! Lodówka jest najlepsza! :P
    Szkoda, że koniec, ale wiem, że następne opowiadanie też będzie cudne, dlatego weź się do roboty i pisz patafianie! :D

    Dzięki za danie mnie w podziękowaniach osiołku <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Dziękuję ci za to, że stworzyłaś to opowiadanie. Dziękuję za to, że mogłam je czytać. Dziękuję za to, że za każdym razem tak świetnie wpasowywałam się nastrojem w relacje panujące między wykreowanymi przez ciebie bohaterami. Dziękuję ci również za te dwa zakończenia, dzięki którym mogłam wylać morze łez, jak i zrobić jedno, długie i słodkie 'aww'. Dziękuję za to twoje podziękowanie na końcu rozdziału. To naprawdę miłe uczucie słyszeć/widzieć, że moje komentarze dopełniały twój blog.
    Po prostu dziękuję ci za wszystko! Mam nadzieję, że twoje następne opowiadanie pojawi się szybko, bo ja już tęsknię za historią Liama i Sam... Chyba oni najbardziej do mnie przemówili. Nie chcę ubliżać Louisowi i Carol, czy też reszcie, ale właśnie ta dwójka zawładnęła moim sercem, niszcząc doszczętnie wszystkie inne uczucia.

    Jeśli chodzi o ostatni rozdział... Mimo, że życie wydaje się niestabilne, mamy obok siebie kogoś, kto w razie potrzeby pomorze nam. Pocieszy, przytuli, otrze łzę...
    Czułam to wszystko całą sobą. Ramiona miłości, w które opadłam owinęły mnie swoimi delikatnymi i bezpiecznymi palcami. Już nie drżę na ciele... Jestem spokojna. Odnalazłam to, czego szukałam.
    I choć wiem, że pewnie większa część mojej wypowiedzi do niczego się nie nadaje, a ja piszę to o godzinie drugiej w nocy, to chcę ci powiedzieć, że jesteś jedną z moich idolek. Takiego, z jednej strony dramatycznego, a z drugiej sentymentalnego bloga nie czytałam już dawno. Dziękuję ci za wszystko.
    Wesołych Świąt!
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że nie wiem co piszę.
      Po pierwsze: *kto w razie potrzeby pomoże.
      A po drogie: Jeszcze raz dziękuję! Przepraszam za tego mojego ortografa (;

      Usuń
  3. Miśku w pełni zgadzam się z laską na górze XD Twój blog był i jest miejscem gdzie mogę uwolnić wszystkie swoje uczucia . Ty wiesz jak ryczałam jak Carol dowiedziała się prawdy o Lou :p Jak drugie zakończenie doprowadziło mnie również do tego i nie pokazywałam się rodzicom przez kilka minut, żeby nie pytali XD Kochanie Ty moje Kocham Cię i dziękuję za to podziękowanie pod rozdziałem. Z każdym opowiadaniem jakie napiszesz zawsze będę z Tobą <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam bloga od początku, mimo, że nie komentowałam i bardzo cie za to przepraszam :) Postanowiłam tak na zakończenie, coś napisać :D Te wyznania na początku strasznie mnie wzruszyły :D I pozazdrościłam ci, że potrafisz tak pisać (: Akcja z lodówką mnie rozwaliła XD A Liam jest taaaki słodki :3 Fajnie, że skończyło się dobrze i pojechały z nimi w trasę :D Tak szczerze to liczyłam na jakąś gorętszą scenę na zakończenie, no ale cóż - przeżyję ;D

    OdpowiedzUsuń